MŚ, gr. A: Możliwa wyprawa na poligon badawczy - zapowiedź meczu Polska - Wenezuela

Biało-czerwoni są bezapelacyjnym faworytem w spotkaniu przeciwko rywalowi z Ameryki Południowej. Trener Stephane Antiga prawdopodobnie da szansę pokazania się kilku dotychczasowym zmiennikom.

Polska reprezentacja idzie dotąd przez mundial niczym mocno rozpędzona lokomotywa. Komplet sześciu zdobytych punktów, zero straconych setów - tak przedstawia się aktualny bilans polskich siatkarzy. Ich wygrana w pojedynkach z Serbią i Australią nie była zagrożona praktycznie w żadnej partii. Nie na wyrost jest stwierdzenie, że wśród "Orłów" nie dało się zauważyć żadnego słabego ogniwa. Formę ze swoich najlepszych lat prezentowali srebrni medaliści mistrzostw świata w Japonii z 2006 roku, Paweł Zagumny i Michał Winiarski. O jakość gry w defensywnie znakomicie dbał Paweł Zatorski, natomiast Mateusz Mika udowodnił wszystkim niedowiarkom, że jego powołanie nie było błędem sztabu szkoleniowego. Na ocenę co najmniej "dobrą" zasłużyli także duet środkowych Piotr Nowakowski - Karol Kłos oraz Mariusz Wlazły. - Zagraliśmy dotąd dwa dobre spotkania. Wszyscy mogą jednak jeszcze trochę z siebie dołożyć, mamy jeszcze pewne rezerwy - zaznaczył Mika.
[ad=rectangle]
O ile w dotychczasowych potyczkach o obliczu Polaków decydował właściwie wyłącznie wyjściowy skład, o tyle chodzą powszechne słuchy, że podczas czwartkowego starcia z Wenezuelą Stephane Antiga da szansę występu kilku dotychczasowym rezerwowym. - Nie zapominajcie, że mamy do dyspozycji 12-14 siatkarzy, z których każdy otrzyma swoją szansę - przypomniał tuż po wygranej z Australią jego asystent, Philippe Blain. Na ostatnim przedmeczowym treningu francuscy trenerzy testowali kilka różnych ustawień. Mecz przeciwko rywalom z Ameryki Południowej wydaje się być idealną okazją do zapoznania z boiskowym klimatem jak największej ilości kadrowiczów. - Każdy wie, że granie całego mundialu jedną szóstką jest raczej niemożliwe. My, zmiennicy, jesteśmy gotowi i trener może liczyć na każdego z nas - podkreślił Rafał Buszek.

Wenezuelczycy zdają sobie sprawę, że w meczu z reprezentacją Polski są skazywani na pożarcie. Morale w ich szeregach jest jednak całkiem wysokie, ponieważ po pokonaniu Kamerunu 3:1 wciąż mają prawo realnie myśleć o wywalczeniu awansu do drugiej rundy. Wynik potyczki z faworyzowanymi gospodarzami nie zadecyduje bezpośrednio o ich "być albo nie być" w turnieju. - Doskonale zdajemy sobie sprawę z faktu, że Polska jest bardzo silnym zespołem. Będziemy starali cieszyć się grą, tak jak robiliśmy to w pojedynku z Kameruńczykami. Chcemy zagrać na tyle dobrze, na ile nas obecnie stać - zapowiedział kapitan Kervin Pinerua.

Atakujący ten będzie z pewnością stanowił dla biało-czerwonych największe zagrożenie. Był on zdecydowanym liderem swojej drużyny w meczach z Argentyną oraz Kamerunem, w których zdobył łącznie aż 43 punkty, legitymując się przy tym skutecznością na poziomie 58 procent. Solidną bronią wenezuelskiej drużyny są także środkowi Fredy Cedeno oraz Jesus Chourio, wyróżniający się przede wszystkim w ofensywie. Selekcjoner Vincenzo Nacci ma natomiast największy ból głowy z obsadą pozycji przyjmującego. Zdążył już przetestować wszystkich czterech graczy, jakimi na niej dysponuje, ale żaden z nich nie pozostawił po sobie korzystnego wrażenia, pozwalającego z optymizmem patrzeć pod kątem kolejnych batalii.

- Rywalizujemy w naprawdę trudnej grupie, ale nasze aspiracje są duże, ponieważ mamy utalentowany zespół. Cieszy mnie przede wszystkim entuzjazm w nim panujący. Mam nadzieję, że to pomoże nam w kolejnych meczach - wyjaśnił 49-letni Włoch. O sukces przeciwko Polsce będzie jego podopiecznym niezmiernie trudno. Atmosfera w naszej reprezentacji jest przynajmniej równie optymistyczna, natomiast jeśli chodzi o umiejętności czysto siatkarskie, polscy siatkarze biją Wenezuelczyków na głowę. - Nie możemy przespać tego spotkania, ponieważ idealnie byłoby wejść do drugiej rundy z maksymalnym dorobkiem punktowym - przestrzegł jednak przez lekceważeniem rywala Blain.

Polska - Wenezuela/ Wrocław, 04.09.2014, godz. 20:15 

Źródło artykułu: