Trójkolorowi w żadnym wypadku nie byli faworytem grupy D, a przez niektórych byli nawet skazywani na odpadnięcie w pierwszej rundzie mistrzostw. Trudno się dziwić, skoro ich przeciwnikami jest trzech z czterech półfinalistów tegorocznej Ligi Światowej, a Francuzi nawet nie grają w pierwszej dywizji tych rozgrywek. Tymczasem wygrali trzy mecze, a w jednym zdobyli punkt i jako pierwsi zakwalifikowali się do drugiej rundy. - Nie spodziewaliśmy się tego zupełnie. Ale dzięki dwóm zwycięstwom, z Iranem i USA, jesteśmy liderem tabeli i mamy awans, bardzo się z tego cieszymy. Mam nadzieję, że będziemy tak grali w każdym meczu i ani na chwilę nie zgubimy koncentracji. Naszą mocną stroną była ogromna determinacja i wola zwycięstwa oraz oczywiście gra w obronie. Ale przede wszystkim kolejne spotkanie zagraliśmy bardzo zespołowo, wszyscy razem, każdy dołożył swoją cegiełkę do wygranych - mówił po meczu zadowolony Antonin Rouzier.
[ad=rectangle]
On sam ma powody, żeby być wyjątkowo radosny, bo jego forma w polskim turnieju jest niezwykle wysoka. W obu kluczowych meczach, z Iranem i USA, był najlepiej punktującym swojego zespołu, a jego skuteczność jest imponująca. Z łatwością kończy nawet najtrudniejsze piłki sytuacyjne, przyćmiewając innych, znacznie bardziej utytułowanych i chwalonych, atakujących grupy D. - Czuję się bardzo dobrze, jestem w formie, i bardzo chciałbym, żebyśmy odnieśli sukces w tym turnieju, to mnie motywuje i napędza do gry. Ale to nie ja wygrywam te mecze, to my wszyscy razem - mówił skromnie dobrze znany w Polsce zawodnik. Jego świetny występ na mistrzostwach jest tym bardziej zaskakujący, że ostatnie sezony klubowe w jego wykonaniu nie były przesadnie udane, zwłaszcza ten w Cuneo. - To nie jest tak, że moja forma w klubie jest słabsza albo gram gorzej. W Cuneo mieliśmy konflikt z trenerem Piazzą, który uporczywie nie dawał mi szansy w meczach, więc trudno oceniać moje występy, bo ich prawie nie było. A w Kędzierzynie, poza ostatnim meczem w finale, gdzie dokuczała mi kontuzja barku, też grałem dobrze. Myślę, że tym co pokazuję w Krakowie na mistrzostwach świata udowadniam wszystkim, że umiem grać i skutecznie atakować. Oczywiście, w reprezentacji narodowej czuję się najlepiej, bo to są moi przyjaciele, ale w klubach też osiągam dobre wyniki, nie mam poczucia, żeby w kadrze szło mi jakoś wyraźnie lepiej - ocenił siatkarz.
Przed podopiecznymi trenera Laurenta Tillie ostatnie spotkanie pierwszej, tak udanej w ich wykonaniu rundy. W niedzielę ich rywalem będzie Belgia, wciąż walcząca o awans. - Nie możemy zlekceważyć meczu z Belgią, bo już awansowaliśmy. To jest bardzo trudny przeciwnik, nasze mecze z nimi zawsze są zacięte i na pewno teraz też tak będzie. Najważniejsze, żebyśmy się nie rozluźnili i umieli zagrać na tym poziomie co poprzednie spotkania. Już zapomnieliśmy o meczu w kwalifikacjach, kiedy przegraliśmy z nimi w tie breaku, w niedzielę jest nowy dzień i nowy mecz, chcemy go wygrać – zapewnił Antonin Rouzier.