Trzy zwycięstwa odniesione na początku mundialu przez biało-czerwonych w imponującym stylu sprawiły, że wszyscy przecierali oczy ze zdumienia widząc wielkie problemy naszych siatkarzy z przełamaniem skazywanego na pożarcie rywala z Afryki.
- Na pewno mecz nie należał do łatwych. Przeciwnicy przez prawie dwa sety grali bezbłędnie. Jeśli już mylili się w ataku, to kogoś z nas trafiali i zdobywali kolejne punkty. Podejmowali maksymalne ryzyko i to im się opłacało. My z kolei tego nie czyniliśmy, a po moich dwóch błędach przegraliśmy pierwszego seta (25:27 - przyp. red.). Cóż, takie życie. Musieliśmy przetrzymać kryzys, lecz wiedzieliśmy, że tak grając meczu wygrać nie można. Wszystko zaczęło nam się układać na końcu drugiego i na początku trzeciego seta - powiedział na gorąco Mariusz Wlazły.
[ad=rectangle]
Sukces w drugiej partii Polacy dosłownie "wyszarpali", wygrywając 25:23, natomiast w trzeciej odsłonie rozbili Kameruńczyków 25:16. - Myślę, że wtedy zaczęły u nas istnieć wszystkie elementy, bo przez długą część pojedynku funkcjonowały jakby w gorszym wydaniu. Mogliśmy się choćby cieszyć z kilku punktów zdobytych blokiem - dodał atakujący "Orłów".
Czwartego seta nasi reprezentanci wygrali 25:22, a całe spotkanie 3:1. By jednak myśleć o sukcesie w niedzielnym starciu z Argentyną, polscy zawodnicy muszą znacząco poprawić swoją postawę we wszystkich aspektach.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)