Mateusz Mika: Na każdego przychodzi czas

Przyjmujący reprezentacji Polski przyznaje, że mecz przeciwko Stanom Zjednoczonym zupełnie biało-czerwonym nie wyszedł. Nie ma jednak zamiaru załamywać rąk i liczy na poprawę w starciu z Włochami.

Choć od początku rywalizacji podopiecznych Stephane'a Antigi z reprezentacją Stanów Zjednoczonych to Jankesi wydawali się być lepiej dysponowani, Polacy nawiązywali z nimi wyrównaną walkę. Nawet w pierwszym secie, który rozpoczęli bardzo słabo, potrafili doprowadzić do gry na przewagi. Czegoś im jednak tego dnia ewidentnie brakowało. - Faktycznie nie weszliśmy dobrze w ten mecz. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Po prostu drużyna przeciwna była lepsza. Czasami tak to już jest, że nie jest się tym silniejszym zespołem na boisku - przyznaje Mateusz Mika. [ad=rectangle]

Różnice punktowe na koniec każdego seta były minimalne. Mecz wygrali jednak Amerykanie, mimo że oddali tego dnia Polakom aż 36 punktów po błędach własnych! - Nie wiem czy w statystykach to widać, ale nasi przeciwnicy bardzo dobrze przyjmowali, chociaż my wcale słabo nie zagrywaliśmy. Rywale mimo wszystko radzili sobie jednak z naszymi serwisami. Wyglądali też chyba jednak trochę lepiej na kontrach - stara się wyjaśnić przyczyny porażki nasz rozmówca.

Nowy zawodnik Lotosu Trefla Gdańsk w meczu z USA nie odegrał znaczącej roli. Jeszcze w trakcie pierwszej partii Antiga postanowił ściągnąć go z boiska i do końca spotkania nie skorzystał już z jego usług. Mika nie zdobył w środę ani jednego punktu. - Rzeczywiście moja gra w starciu ze Stanami Zjednoczonymi nie wyglądała najlepiej, ale wszedł Michał Kubiak i grał dobrze, więc nie było sensu, żebym ja wracał na boisko - podkreśla reprezentacyjny przyjmujący.

Mateusz Mika w meczu z USA nie pomógł kolegom. Wierzy jednak, że w starciu z Włochami całemu zespołowi pójdzie dużo lepiej
Mateusz Mika w meczu z USA nie pomógł kolegom. Wierzy jednak, że w starciu z Włochami całemu zespołowi pójdzie dużo lepiej

Po porażce z Amerykanami sytuacja Polaków w grupie E mocno się skomplikowała. Nie dość, że biało-czerwoni nie powiększyli swojego dorobku punktowego, to jeszcze pozwolili odbudować się rywalowi, który, gdyby w środę przegrał, mógłby już myśleć o pakowaniu walizek i powrocie do domu. - Oczywiście szkoda, że przegraliśmy, ale na pewno nie ma co się załamywać. Na każdego przychodzi kiedyś taki czas, że musi rywalowi ulec. Już w czwartek mamy bardzo ważne spotkanie z Włochami i będziemy chcieli dopisać do swojego konta kolejne punkty - zaznacza Mika.

Jego reprezentacyjny kolega Marcin Możdżonek zwraca jednak uwagę, że pomimo kiepskiej dyspozycji Italii i znikomego dorobku punktowego spotkanie z nią może okazać się wyjątkowo ciężkie. - Podejdziemy do tego meczu skoncentrowali i przygotowani jak najlepiej. Włosi mają swoje kłopoty kadrowe i problemy natury mentalnej. To z jednej strony, na pierwszy rzut oka, może wydawać się dla nas okolicznością sprzyjającą, ale z mojego doświadczenia i jak znam Włochów, może to ich zjednoczyć. Na pewno postarają się przejść przez te ostatnie mecze z podniesioną głową i przez to będzie nam się pewnie z nimi bardzo ciężko grało - przekonuje rezerwowy w talii Antigi, który miał jednak spory udział w wygraniu przez biało-czerwonych seta w starciu w USA (osobiście zdobył dwa ostatnie punkty w partii numer trzy).

Komentarze (0)