MŚ, gr. E: Jankesi zagrali koncertowo - relacja z meczu Australia - USA

Amerykanie zgodnie z planem pokonali Australijczyków 3:0 i tym samym cały czas aspirują do walki o awans do ostatniej fazy grupowej. Wszystko rozstrzygnie się w ostatniej serii spotkań.

W tym artykule dowiesz się o:

Wieczorne spotkanie pomiędzy czwartą i ósmą drużyną grupy E zapowiadało szybkie i łatwe zwycięstwo Amerykanów. Z drugiej jednak strony Australijczycy na pewno nie chcieliby zakończyć drugiej fazy grupowej z zerowym dorobkiem punktowym i zapowiadali twardą walkę w każdym z dwóch pojedynków, które pozostały im do rozegrania. - Teraz musimy się jeszcze skupić na dwóch ostatnich meczach. Szczególnie na potyczce z rywalem z zza oceanu. Te mecze zawsze są dla nas wyjątkowe - zapowiadał po spotkaniu z Francją lider zespołu, Thomas Edgar.
[ad=rectangle]
Już na początku pierwszej partii podopiecznym Johna Sperawa udało się osiągnąć bezpieczną przewagę dzięki mocnym serwisom Micah Christensona i wykorzystanej przechodzącej piłce przez Taylora Sandera (2:6). Szybko ich przewaga zaczęła jednak topnieć, bo po nieudanym ataku Paula Lotmana w pół siatki Australijczycy złapali kontakt (5:6). Przez dłuższy czas toczyła się walka punkt za punkt głównie za sprawą widowiskowych ataków Edgara, jednak, gdy przy stanie 8:10 na zagrywce pojawił się Lotman, który poważnie utrudnił Kangurom przyjęcie (8:13), Jankesi wyraźnie odskoczyli od swoich rywali. Amerykanie do samego końca grali na pełnej koncentracji, całkowicie kontrolując przebieg seta, który zakończył się błędem australijskiego rozgrywającego, Grega Sukocheva (15:25).

Druga odsłona zaczęła się ponownie od prowadzenia Amerykanów (0:3). Początkowo pojedynek toczył się pomiędzy całą reprezentacją USA i Edgarem, przez co Kangury nie byli w stanie odrobić strat. Jednak kiedy do głosu, głównie w polu zagrywki, doszli jego koledzy, Thomas Ewen Douglas-Powell i Luke Smith, Australijczykom udało się nawet wyjść na prowadzenie (14:13). Ich dobra dyspozycja została jednak szybko przerwana dzięki amerykańskiej ścianie, przez którą nie potrafili się przebić (14:17). Cała partia toczyła się zrywami to jednej, to drugiej drużynie, jednak w końcówce więcej zimnej krwi zachowali Amerykanie.

W spotkaniu przeciwko Australijczykom na pochwałę zasłużył cały amerykański zespół
W spotkaniu przeciwko Australijczykom na pochwałę zasłużył cały amerykański zespół

W trzecim secie po raz kolejny byliśmy świadkami koncertowej dyspozycji Amerykanów. Potężna zagrywka Matthew Andersona wyprowadziła Jankesów na czteropunktowe prowadzenie (7:11). Dodatkowo drużyna wróciła do gry zespołowej, piłka po ich stronie krążyła od jednego skrzydła do drugiego, dzięki czemu nie mieli problemów z przebiciem się przez blok rywali. Z akcji na akcję powiększali swoje prowadzenie, dając popis efektownych sztuczek siatkarskich. Mecz zakończył się jedną z wielu pomyłek Kangurów w polu zagrywki.

Wyróżniającą się postacią na boisku był na pewno Anderson, ale to dzięki postawie całej drużyny Amerykanie znaleźli się na najlepszej drodze do awansu do czołowej szóstki mistrzostw. Australijczycy natomiast musieli uznać wyższość rywali, do których w żadnym secie nie udało im się nawet zbliżyć. Pozostała im więc walka o punkty z Włochami.

Australia - USA 0:3 (15:25, 19:25, 20:25)

Australia: Zingel, Passier, Edgar, White, Sukochev, Dougla-Powell, Perry (libero) oraz Smith, Peacock, Carroll, Mote, Roberts.

USA: Anderson, Sander, Lee, Lotman, Christenson, Holt, Shoji (libero).

Komentarze (0)