Wiktor Gumiński: Z reprezentacją Argentyny pracuje pan już od kilku miesięcy, dokładnie od lutego. Jest pan usatysfakcjonowany z wykonanej dotychczas przez kadrowiczów pracy i poczynionych przez nich postępów?
Julio Velasco: Tak, jestem usatysfakcjonowany, ale wiem, że praca nad tworzeniem nowej drużyny wymaga czasu. Każdy trener wprowadza bowiem pewne modyfikacje, które niełatwo załapać zawodnikom od razu, to normalne. Przed objęciem przeze mnie posady, Argentyna była w całości młodym zespołem. Ja postanowiłem stworzyć mieszankę młodych siatkarzy z doświadczonymi. Trzeba trochę poczekać, by ten skład zgrał się ze sobą na boisku, jak i we wszystkich innych aspektach. W pierwszej kolejności próbowałem rozwiązać problem przyjęcia zagrywki. Dlatego też wszyscy dużo pracowaliśmy nad grą w odbiorze, a w wyjściowym składzie umieściłem specjalistę od tego elementu, jakim jest Javier Filardi. Pod tym kątem wszystko wypaliło. Uważam, że moi zawodnicy poczynili duży postęp w grze blokiem, w obronie oraz organizacji gry. Musimy natomiast ciągle poprawiać się w ataku i zagrywce. Tym graczom potrzeba więcej doświadczenia w takich turniejach, jak mistrzostwa świata, kiedy trzeba zmagać się z presją, której nie ma podczas spotkań towarzyskich. Moim zdaniem zrobiliśmy wystarczająco wiele, jak na pierwszy rok współpracy. Siatkarze mieli w jego trakcie zaadoptować się do określonego rodzaju pracy i jej dużej ilości. Pracowali bardzo sumiennie, dając z siebie wszystko. Jestem przekonany, że w następnym roku zrobimy kolejny jakościowy krok do przodu.
[ad=rectangle]
Luciano De Cecco w jednym z wywiadów powiedział, że wraz z pańskim przyjściem, siatkarze wydorośleli, stali się bardziej odpowiedzialni. Pan również zauważył ich zmianę pod kątem mentalnym?
- Tak, ponieważ prosiłem ich, by dużo myśleli, zarówno w czasie meczów, jak również na treningach. Zmieniają się w tym sensie, że stają się niezbyt mocno zależni od trenera. Moi podopieczni muszą wiedzieć, jak zachowywać się w określonych boiskowych sytuacjach. Zadanie trenera polega na tym, by przekazać im tę wiedzę w taki sposób, by później już samemu wiedzieli, co mają robić. Nie może dojść do sytuacji, że szkoleniowiec za każdym razem steruje poczynaniami zawodnika.
Kilka lat temu Argentyna została okrzyknięta jedną z najbardziej utalentowanych drużyn na świecie. Pewnego razu powiedział pan, że utalentowany zawodnik musi spełniać cztery warunki: mieć umiejętności, ciężko pracować, grać dla zespołu i być zwycięzcą. W innym przypadku można mówić wyłącznie o predyspozycjach. Tak więc, jak wiele prawdziwych talentów posiada pan w reprezentacji Argentyny?
- Z udzieleniem odpowiedzi na to pytanie trzeba zaczekać. Pracujemy ciężko, gramy zespołowo, ale potrzebujemy zwycięstw. Potencjał jest wszędzie, mają go Serbowie, Polacy, Brazylijczycy czy Bułgarzy. Szkopuł w tym, że mianem talentu określani są zawodnicy z drużyn, które wygrywają. Moim zdaniem, w Argentynie za dużo rozmawiamy na temat talentów, nie tylko w siatkówce. Powinniśmy mniej mówić, a więcej robić (śmiech). Ważne jest, by wpoić zawodnikom przekonanie, że jeśli chcą zasługiwać na miano talentów, muszą spełniać wszystkie cztery warunki, które wymieniłeś. Jeśli zabraknie choćby jednego z nich, możemy mówić jedynie o potencjalnym talencie.
W ostatnich latach "piętą achillesową" reprezentacji Argentyny była pozycja atakującego. Poprzedni trener, Javier Weber, najczęściej stawiał na duet Federico Pereyra - Ivan Castellani. Pan wybrał bardziej doświadczoną parę Santiago Darraidou - Jose Luis Gonzalez. Jakie perspektywy rysują się w kontekście obsady tej pozycji na kolejne lata?
- Gonzalez poczynił duży postęp. Przez wiele lat był poza reprezentacją, grał w tym czasie w kilku krajach, ostatnio w Polsce. Po obejrzeniu kilku jego spotkań w PlusLidze, postanowiłem go przetestować i on naprawdę się rozwinął. Castellani jest z pewnością młodym, interesującym graczem. Tego lata nie trenował jednak z nami, ponieważ musiał się poddać operacji kolana. Ciekawym zawodnikiem jest także Pablo Koukartsev, który występuje w kadrze do lat 23, a w sierpniu, wraz z kadrą B, wziął także udział w Pucharze Panamerykańskim. Nie jestem fanem podejścia, polegającego na dawaniu miejsca w reprezentacji młodemu siatkarzowi w ramach prezentu. Ważne jest, by młodzi udowodnili, że są gotowi do podjęcia takiego wyzwania. Z pewnością jednak ci dwaj gracze mają duże możliwości, ale teraz muszą pokazać przede mną, oraz przed drużyną, że można na nich liczyć. Pereyra również ma szansę na powrót do reprezentacji. To dobry zawodnik, lecz poprosiłem go o zmianę podejścia do siatkówki. Brak powołania dla niego miał go zmotywować do przemyślenia pewnych spraw. Sądzę, że taka decyzja może pomóc mu bardziej niż bezpośrednia rozmowa na ten temat.
Wielu szkoleniowców może za to zazdrościć panu wyboru wśród rozgrywających. Luciano De Cecco oraz Nicolas Uriarte należą bowiem do ścisłej światowej czołówki na swojej pozycji.
- Niektórzy trenerzy być może chcieliby mieć tego typu rozgrywających w swoim zespole, ponieważ obaj są bardzo dobrzy. Ale zarazem ciągle są młodzi, więc nadal muszą szlifować technikę i precyzję oraz uczyć się strategii gry. Nie muszą za to rozwijać fantazji, pod tym względem są już znakomici. Pozycja rozgrywającego wymaga dużej wiedzy i doświadczenia, nie liczy się na niej tylko technika. W zależności od rozwoju boiskowej sytuacji, kreator gry musi w odpowiedni sposób zarządzać poczynaniami swoich skrzydłowych i środkowych. W podobnym kierunku, jak De Cecco i Uriarte, musi podążać choćby Serb Nikola Jovović. Wszyscy najlepsi rozgrywający na świecie, z wyjątkiem Amerykanina Micaha Christensona, są starsi niż moi podopieczni.
Obecnie ma pan okazję pracować choćby ze wspomnianym Uriarte, a także z Facundo Conte. W przeszłości trenował pan także ich ojców, odpowiednio Jona oraz Hugo. Synowie są do nich charakterologicznie podobni?
- Nicolas jest zupełnie inny. To bardzo spokojny człowiek, raczej przeżywający wszystko w sobie, podczas gdy Jon podchodził do życia bardziej emocjonalnie. Facundo jest bardziej podobny do ojca, ale to inny typ gracza. Lepiej prezentuje się pod kątem fizycznym, ma potężny wyskok. Na parkiecie reaguje bardziej żywiołowo. Łączy ich natomiast fakt, że syn, podobnie jak kiedyś Hugo, doskonale wie, jak radzić sobie z rozwiązywaniem trudnych sytuacji na boisku. Generalnie młodzi nie przepadają jednak za porównywaniem ich do ojców, ponieważ nazwiska starszego pokolenia cały czas cieszą się w Argentynie wielkim uznaniem.
Wielu argentyńskich graczy z mundialowego składu występuje na co dzień w ojczyźnie. Jak ocenia pan aktualny poziom rodzimej ligi?
- Myślę, że jest on dobry. Nie bardzo dobry, ponieważ mamy w niej niewielu zagranicznych siatkarzy, a kilku naszych czołowych reprezentantów występuje w ligach zagranicznych. Z tym samym problemem zmagają się również, na przykład, Serbowie. Z drugiej strony, od pewnego czasu do ojczyzny wracają czołowi gracze z Brazylii, więc poziom tamtejszej ligi się stale podnosi. Poza granicami Argentyny występują nie tylko nasi najlepsi zawodnicy, tacy jak Conte, Uriarte czy De Cecco. W innych krajach mamy również wielu siatkarzy drugiego rzędu, co także nieco obniża poziom naszej ligi. Z mojego kraju wyjechało w przeszłości również wielu znakomitych trenerów, takich jak Daniel Castellani, Raul Lozano czy też Luis Muchaga, który zdobył brązowy medal olimpijski w Seulu, a obecnie pracuje w hiszpańskiej federacji siatkarskiej. Ja sam przebywałem poza ojczyzną 31 lat, długo nie było w kraju także poprzedniego szkoleniowca reprezentacji, Javiera Webera. Z takimi problemami nie muszą się natomiast zmagać takie państwa jak Polska, Brazylia czy Rosja.
Zatem utalentowanym rodakom radzi pan wyjechać za granicę czy pozostać w kraju i spróbować przyczynić się do podniesienia ligowego poziomu?
- Nie jestem zdecydowanym zwolennikiem żadnej z opcji. Moja żelazna zasada brzmi: zawodnik musi grać. Jeśli tak się nie dzieje, nie powołam go do reprezentacji. W pierwszym roku pracy, sytuacja zmusiła mnie czasem do jej złamania, ale powiedziałem wszystkim otwarcie: "nie występujesz w klubie, nie dostajesz powołania". Nieważne, czy ktoś występuje w Argentynie, czy poza nią. Chcę po prostu mieć możliwość obserwowania gry zawodników pod kątem technicznym i psychologicznym. Potrzebuję informacji o tym, jak radzą sobie z rozwiązywaniem problemów, jak prezentują się, gdy wszystko im wychodzi, jak zachowują się, gdy gra im się nie układa oraz jak rozgrywają najważniejsze akcje. Przebywanie na ławce w najlepszej lidze europejskiej będzie dla sytuacji każdego z graczy zdecydowanie gorsze niż regularna gra w lidze argentyńskiej.
Wszyscy wiemy, że obecnie jedynym liczącym się przeciwnikiem dla Argentyny na kontynencie południowoamerykańskim jest Brazylia. Jak duży wpływ ma ta sytuacja na rozwój pańskiej reprezentacji?
- To jest problem, ponieważ w celu rozegrania wartościowych spotkań musimy dużo podróżować. Udział w Lidze Światowej to za mało. W czasie jej trwania zawsze trzeba dać przynajmniej chwilę odpoczynku zawodnikom z czołowych lig, którzy, co za tym idzie, nie biorą udziału we wszystkich meczach. Kraje Ameryki Południowej zmagają się z licznymi problemami ekonomicznymi. Przykładowo, Wenezuela ma bardzo dobrych siatkarzy, mogłaby stworzyć bardzo silny zespół, jeśli tylko na dłuższy czas pozbyłaby się pewnych problemów i wszyscy jej najlepsi gracze popracowaliby ze sobą na zgrupowaniach reprezentacji. Szansę na siatkarski rozwój ma Kolumbia, ale tam potrzeba czasu oraz wdrożenia odpowiedniego programu. Dobra praca jest wykonywana w Chile, lecz to mały kraj. Potrzebujemy większej liczby południowoamerykańskich rywali na solidnym poziomie, więc mam nadzieję, że uda im się go w przyszłości osiągnąć.