Mateusz Lampart: Asseco Resovia Rzeszów pokonała BBTS Bielsko-Biała w 2. kolejce PlusLigi. Po dwóch meczach, macie komplet punktów.
Marko Ivović: Początek sezonu mamy dobry. To był do tej pory najcięższy przeciwnik, z jakim mieliśmy okazję się spotkać. Musimy grać więcej i się ze sobą zgrywać, bo to są dopiero pierwsze pojedynki.
Jesteś już trochę czasu w Rzeszowie. W porównaniu z Paris Volley, spotkało cię tutaj dużo nowych rzeczy?
- Tak. Tutaj jest o wiele inaczej. Inny klub, inna liga, inne życie. Dla mnie to dobrze, bo tutaj wszystko skupia się na siatkówce. Ludzie żyją tym sportem, kibice są nieprawdopodobni. To jest coś, na czym mi bardzo zależy.
[ad=rectangle]
Olieg Achrem powiedział kiedyś, że jesteś zawodnikiem, który cały czas podrywa zespół do walki. Zgadzasz się z jego charakterystyką twojej osoby?
- Nie wiem (śmiech). Alek i reszta zespołu już chyba wiedzą, że robię to właśnie dla nich. Każdego z nich lubię i szanuję.
W jakich elementach, chcesz poprawić swoje umiejętności? Wydaje się, że twoją najsłabszą stroną jest przyjęcie.
- Zgadza się, chciałbym je poprawić. Zazwyczaj, aby stać się lepszym zawodnikiem, trzeba się poprawić w kilku elementach. Chcę być lepszy w przyjęciu, ale nie zapominam też o innych elementach.
Miałeś swojego idola? Był taki zawodnik, o którym myślałeś "chcę grać tak, jak on"?
- Nie lubiłem mieć idola. Mogę na pewno wymienić jednego gracza. Ivan Miljković - to był jeden z najlepszych siatkarzy w historii. Idol, to powinien być ktoś właśnie taki, jak on. Ale nie zachwycałem się nim jakoś szczególnie. Ja to ja, nie chcę być porównywany z kimś innym, nawet jeśli to była legenda siatkówki. Chcę być sobą.
Jesteś postrzegany jako wschodząca gwiazda, szczególnie po finałach Pucharu CEV z Guberniją Niżny Nowogród w tamtym sezonie. Odczuwasz teraz większą presję, niż rok, czy dwa lata temu?
- Z tego powodu nie odczuwam presji. Za to z innego tak. W Rzeszowie jest trochę inna sytuacja, niż w Paryżu. We Francji było tak naprawdę siedmiu lub ośmiu dobrych zawodników. Tutaj jest ich szesnastu. Każdy chce grać, a miejsc na boisku jest niewiele. Presja jest na trenerze i na nas - zawodnikach. Trzeba też pamiętać, że z Resovią walczymy o najwyższe cele.
Oglądasz inne mecze PlusLigi?
- Tak, widziałem kilka.
Spodobał ci się jakiś zespół?
- Lubię ekipę z Bełchatowa, mają dużą siłę ognia. Mam nadzieję, że Resovia i PGE Skra zagrają w finale PlusLigi. Nie znam jeszcze wszystkich zespołów, ale już wiem, że ze PGE Skrą chciałbym się spotkać w finale. Mam tam kilku przyjaciół z reprezentacji Serbii, więc będę im kibicował.
Co się stało z reprezentacją Serbii na mistrzostwach świata? To nie był wasz turniej.
- Każdy mnie o to pyta, ale zawsze odpowiadam tak samo: nie mam pojęcia (śmiech). Tak naprawdę, trudno mi o tym mówić. Mieliśmy dobry zespół, ale nic z tego nie wynikało. Moim zdaniem serbska siatkówka potrzebuje kilku lat, aby być jedną z najlepszych na świecie. Nasza gra to było ciągłe falowanie i brakowało stabilizacji formy. Mam nadzieję, że znajdzie się dla nas dobry trener i przyjdą lepsze wyniki.
Po turnieju, Igor Kolaković podał się do dymisji. W roli selekcjonera widziałbyś kogoś z Serbii, czy z zagranicy?
- Nie było mnie długo w kraju i nie wiem, jaki będzie wybór. Wiem, że w Serbii dużo dyskutuje się o nowym selekcjonerze. Decyzja należy jednak do władz, my jako zawodnicy nie mamy na nią wpływu.