Najlepszy zawodnik finału Ligi Mistrzów w 2013 roku cztery lata temu skończył z wojażami po europejskich klubach (od 2002 do 2020 roku grał we Włoszech, w Grecji, w Rosji, we Francji, w Polsce oraz w Turcji), wrócił do Szwecji i zaczął studia. Najpierw zrobił licencjat z fizjologii wysiłku fizycznego na Uniwersytecie w Halmstad.
Potem dowiedział się o możliwości studiowania biomedycyny w Goeteborgu i rozpoczął naukę na tym kierunku. Dziś uważa, że to był doskonały wybór.
- Bardzo mi się te studia podobają. Są wymagające, nauka zajmuje mi dużo czasu, ale to dlatego, że przedmiot moich studiów bardzo mnie interesuje. Chcę dużo o nim czytać, wiedzieć jak najwięcej. Pewnie poradziłbym sobie z egzaminami ucząc się mniej, jednak nie chodzi mi tylko o to, żeby je zdać. Z niecierpliwością czekam na kolejny semestr i zajęcia z neurofizjologii. Myślę, że to właśnie nią chciałbym się zajmować w przyszłości. Fascynująca dziedzina - mówi Nilsson w rozmowie z WP SportoweFakty.
Jego zainteresowanie ludzkim mózgiem wzmocnił niedawny 10-dniowy staż w szpitalu w Goeteborgu. W czasie tej praktyki 39-letni siatkarz miał okazję po raz pierwszy zobaczyć na własne oczy operację na tym niezwykle skomplikowanym organie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się wydarzyło? Szalone sceny po meczu Polaków!
- Kiedy mi to zaproponowano, odpowiedziałem natychmiast: Oczywiście, że chcę! Do operacji wybrano pacjenta z guzem mózgu, jednak w pełni sprawnego. Jak pojawił się w szpitalu, wyjaśniłem mu, że się uczę i zapytałem, czy zgadza się na moją obecność. Nie tylko się zgodził, ale też ucieszył się, że przyczyni się do szerzenia wiedzy medycznej i do mojego rozwoju - opowiada MVP finału Ligi Mistrzów sprzed dziewięciu lat.
W dniu operacji Nilsson zabrał pacjenta na salę operacyjną, przebrał się i usiadł tam, gdzie mu wskazano. Najpierw przez dwie godziny obserwował przygotowania do operacji, potem wszedł neurochirurg i zaczął działać. - Przez cztery godziny tylko ciął, ciął i ciął. Ja na początku tylko grzecznie siedziałem w kącie, ale z upływem czasu byłem coraz odważniejszy. Stanąłem nad nim i wpatrywałem się w wielką dziurę, którą wyciął w głowie pacjenta. Chirurg okazał się świetnym gościem. Tłumaczył mi na bieżąco, co robi. Pokazywał guza, wyjaśniał, w jaki sposób trzeba go wyciąć. Niesamowite było to, że choć przez kilka godzin jego ręce cały czas pracowały, wykonywał bardzo pewne ruchy i zachowywał idealną precyzję. Ci ludzie to prawdziwi superbohaterowie.
O pierwszej operacji widzianej z bliska Nilsson mówi, że to było niesamowite doświadczenie. Za niesamowite uznaje również to, co zobaczył dzień później. - Kiedy przyszedłem do szpitala, pacjent chodził już o własnych siłach. Zagadał do mnie, a ja miałem w głowie tylko jedno. Widziałem, jak ten człowiek leży na stole operacyjnym z wyciętym kawałkiem mózgu. Jak to możliwe, że kilkanaście godzin później jest w stanie chodzić i mówić?
Tym razem znakomity szwedzki siatkarz był tylko obserwatorem, ale w przyszłości chciałbym aktywnie uczestniczyć w podobnych zabiegach. - W lutym przyszłego roku skończę studia i zdobędę licencję na wykonywanie zawodu analityka biomedycznego. Mam nadzieję, że z czasem będę współpracował z neurochirurgami, "nawigował" ich w czasie operacji. Pomagałbym osobom chorym na epilepsję czy z zaburzeniami snu. To dawałoby mi wiele satysfakcji.
Niewykluczone, że w przyszłości Nilsson będzie łączył odpowiedzialną pracę ze sportem. Obecnie wymagające studia nie przeszkadzają mu w grze w klubie Hylte Halmstad. W maju tego roku zdobył z nim drugie z rzędu mistrzostwo Szwecji.
- Czy zamierzam grać dalej? Tak. Nie czuję, że chciałbym już skończyć z siatkówką. Utrzymuję niezłą formę, Hylte daje mi dużo swobody. A wiosną przyszłego roku będę już po studiach, więc na kolejne play-offy ligi szwedzkiej będę do dyspozycji klubu - kończy zawodnik, który w czasie swojej długiej kariery był mistrzem Francji i Grecji, a Ligę Mistrzów wygrał z rosyjskim Lokomotiwem Nowosybirsk.
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Chcą zorganizować turniej. Nikt nie potwierdził udziału
Legenda siatkówki upadła na dno. AZS Częstochowa powoli się odradza