Jakie różnice między Heynenem i Grbiciem? Libero wyjaśnia. "Pojawiały się ciężkie słowa"

WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Jakub Popiwczak i Tomasz Fornal
WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Jakub Popiwczak i Tomasz Fornal

- To było doskwierające, bardzo bolące zawodników, bo pojawiały się ciężkie słowa – opowiada Jakub Popiwczak. Libero dla WP mówi o różnicach między Grbiciem a Heynenem i jak narodziny syna zmieniły jego życie.

[b]

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Niedawno urodził ci się syn. Jak wiele to zmieniło w twoim życiu?
[/b]

Jakub Popiwczak, libero reprezentacji Polski i Jastrzębskiego Węgla: Wszystko. Do tej pory byłem wesołym, wolnym człowiekiem. Robiłem, co chciałem, kiedy chciałem, oczywiście w ramach rozsądku. Jaś wywrócił życie do góry nogami, jest kompletnie inaczej. Każda wolna chwila poświęcona maleństwu i narzeczonej, to szczęście nie do opisania.

Jaś z miejsca stał się postacią pierwszoplanową?

Każdy rodzic, który będzie to czytał, to na pewno to zrozumie. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.

ZOBACZ WIDEO: #PODSIATKĄ - VLOG Z KADRY #03. Wyzwanie Bartosza Kurka i szczere słowa prezesa

Twój pierwszy pełną gębą sezon w kadrze zbiegł się z narodzinami syna. Ciężko się było pożegnać w maju na te długie tygodnie?

Zawsze, gdy jechałem na kadrę, to myślałem tylko o niej. Teraz się to trochę zmieniło i nie ukrywam, że to pojawia się w dyskusjach z kolegami. Rozmawiałem o tym z Lukasem Kampą, Markiem Lebedewem. To jest ciężkie, gdy ma się takiego małego brzdąca w domu, a trzeba jechać i się nie widzieć z nimi przez czasem dwa, trzy tygodnie, a niektórzy to nawet miesiące. Takie jest życie sportowca. Jak chce się coś osiągnąć, to trzeba się przygotować na wiele poświęceń.

Dużym plusem jest to, że sporo imprez będzie w Polsce, zwłaszcza na południu, blisko twojego domu. Czy twoja narzeczona z dzieckiem mogą cię odwiedzać?

Jest na trochę czasu, bo nawet w Gdańsku, gdy był dzień wolny, to można iść coś zjeść, iść na kawę, Wszyscy wiemy, po co tu jesteśmy. Głupotą by było zapominać o tym i prowadzić życie rodzinne na pełnych obrotach. Priorytetami są siatkówka, trening, mecze, ale jesteśmy tylko ludźmi. Nikomu krzywda się nie stanie, jak spędzimy trochę czasu z rodziną. Nie ma co ukrywać, że często bardzo tego brakuje.

Jak oceniasz swoje dotychczasowe występy w kadrze?

Były lepsze i gorsze momenty i mecze. Nie ma co ukrywać, że kadra to inny kaliber emocjonalny niż klub. Poza tym startuje się też z troszkę innej pozycji. To nowe środowisko, w którym trzeba się uczyć odnaleźć. Nie ukrywam, że gra w reprezentacji to było od zawsze spełnieniem moich marzeń. Za każdym razem, jak dostaje szansę na występ, to jestem jak małe dziecko, które dostało swoje pierwsze klocki. Sprawia mi to wiele radości. Sportowo czasem jest lepiej, a czasem gorzej, ale jako sportowcy musimy się z tym nauczyć żyć. Zawsze dajemy z siebie maksa i wszyscy jesteśmy po to, by osiągać tu jak najlepsze rezultaty.

Czujesz presję rywalizacji z Pawłem Zatorskim o zostanie numerem jeden?

Kompletnie nie. Gdy dostaje swoją szansę, to staram się po prostu zagrać jak najlepiej, by dobrze sprzedać swoje umiejętności, by budować swoją pozycję w oczach trenera. Nie patrzę na to przez pryzmat rywalizacji.

A jakim trenerem jest Nikola Grbić?

Ma ogromny autorytet wśród zespołu. Budzi respekt. Wystarczy jedno jego spojrzenie, by każdy wiedział, że coś zrobił źle, coś miało wyglądać inaczej. Jest bardzo konkretny, jasno przedstawia to, czego od nas wymaga. To dobry mówca, robi to w taki sposób, że się to słyszy i się myśli "To jest naprawdę mądre. Faktycznie jest tak, jak trener mówi". Warto go słuchać, zjadł na siatkówce zęby i jest świetnym szkoleniowcem. Mam nadzieję, że zaprowadzi nas do tych celów, które sobie wyznaczyliśmy.

Miałeś okazję współpracować też z trenerem Vitalem Heynem. Faktycznie jest tak, jak mówią niektórzy, że Grbić i Heynen to jak ogień i woda?

W niektórych aspektach tak. Trener Heynen, gdy tylko coś mu się nie podobało i zauważał malutką rzecz, która według niego wyglądała nie tak jak powinna, od razu zwracał uwagę, krzyczał. Czasami to było doskwierające, bardzo bolące zawodników, bo pojawiały się ciężkie słowa. Natomiast trener Grbić jest stonowany, z boku, nie jest aż tak wylewny, jak Heynen. Dopiero później w krótkich komunikatach przekazuje to, co chciałby poprawić.

Podczas rozmowy po meczu w czwartek z trenerem Grbiciem o procesie selekcji to nie wspomniał nic o wątpliwościach tylko na pozycji libero. Czujesz się pewniakiem do kadry na finały Ligi Narodów i mistrzostwa świata?

Na ten moment cieszę się z tego, że tutaj jestem. Byłem w czternastce na wszystkie mecze. Dla mnie to coś nowego. Próbuję z tego czerpać jak najwięcej radości. Dla mnie celem jest pojechanie na mistrzostwa świata. Mam nadzieję, że tak się wydarzy. Chcę czerpać jak najwięcej z każdego treningu meczu i nie chciałbym wybiegać do przodu czy selekcja jest zamknięta czy nie. Chcę dać trenerowi jak najwięcej argumentów, by nazwisko Kuby Popiwczaka znalazło się na mistrzostwach świata.

Jesteś wierny Jastrzębskiemu Węglowi od 10 sezonów. Trafiłeś do pierwszej jak miałeś 16 lat, a przez pierwsze trzy sezony nie grałeś niemal w ogóle. Czujesz, że było warto być wiernym?

Moja ścieżka w Jastrzębskim Węglu to dar od pana Boga i od losu. Po trzech latach Jastrzębska Spółka Węglowa miała duże problemy, klub był w tarapatach, a ja kończyłem szkołę i dopiero zaczynałem profesjonalną karierę. Miałem szansę, by wskoczyć i się pokazać, dzięki swoim umiejętnościom, determinacji, ale też temu wszystkiemu dokoła miejsca. Nie ma co ukrywać, że jak się myśli Jastrzębski Węgiel to można myśleć Kuba Popiwczak, a jak się myśli Kuba Popiwczak to można myśleć Jastrzębski Węgiel. Bardzo mnie to cieszy, bo utożsamiam się z tym klubem, z tą społecznością. Jest mi tam znakomicie. Mam nadzieję, że największe sukcesy klubu jeszcze przede mną.

Czujesz, ze Jastrzębski Węgiel mógłby być klubem do końca sportowego życia?

Wiadomo, że to z tyłu głowy gdzieś się pojawia i jak rozmawiam z kolegami to wszyscy się śmieją, że w Jastrzębiu mam dożywocie. Mówią, że to na ile przedłużę kontrakt nie ma znaczenia, bo i tak wiedzą, jak to się skończy. Teraz mam kontrakt na kolejne trzy lata i to wszystko dobije do 13 sezonów. Zobaczymy, nie chciałbym tak daleko wybiegać w przyszłość. W sporcie oraz w biznesie dzieją się różne rzeczy. To wszystko jest uzależnione od pieniędzy, sponsorów, sytuacji na rynku, która jest dynamiczna ze względu np. na wojnę.

W Jastrzębskim Węglu przez ostatnie 4 lata prowadziło 7 trenerów. Jak to wpływało na ciebie jako zawodnika?

Im jest się lepszym, bardzo dojrzałym zawodnikiem, tym mniejszy jest to problem. Nawet jak przyjechałem na kadrę, to trener Grbić ma swój pomysł na grę. Jak chce się do tego dostosować i jest się otwartym na nowe pomysły to da się to zrobić. Nowy trener to nowy bodziec dla wszystkich zawodników. Każdy wtedy kilka-kilkanaście proc. daje z siebie więcej, bo chce się pokazać. Startuje się wtedy z czystą kartą i ma szanse na udowodnienie, że to on zasługuje na grę, a nie kolega, z którym walczy na tej pozycji.

Na koniec najważniejsze są wyniki i nie ma co ukrywać, że czasem w Jastrzębiu te zmiany trenerów były, jakie były. Czasami były mniej zaskakujące, czasem bardziej zaskakujące. Częściej jednak to drugie. Przynosiły one jednak skutek, bo w tym roku pod wodzą trenera Giolito graliśmy lepiej niż w schyłkowym okresie trenera Gardiniego. Rok wcześniej przyszedł trener Gardini i z nim zdobyliśmy pierwsze dla JW mistrzostwo Polski od 17 lat. O tych rezultatach można mówić w samych superlatywach.

A który trener z Jastrzębskiego Węgla najwięcej cię nauczył?

Jak przyjeżdżałem na turnieje Ligi Narodów i widzę tych wszystkich trenerów z innych kadr to mam myśl. "Kurde, z iloma osobami ja tutaj pracowałem". W Gdańsku są Roberto Piazza, Mark Lebedew, Ferdinando de Giorgi, Nicola Giolito, asystent Fefe Massimo Caponeri, a są jeszcze przecież inni trenerzy. Najlepiej wspominam Roberto Piazzę, Roberto Santilliego, Marka Lebedewa, Luke'a Reynoldsa, nie chcę też nikogo pominąć. Gdy się spotykamy i rozmawiamy to wspominam ich z ogromnym sentymentem.

Czytaj więcej:
Wybitny występ zapewni siatkarzowi miejsce na najważniejsze imprezy? "To daje nadzieję"
Ojciec gwiazdora blisko frontu w Ukrainie. "Mam nadzieję, że to szybko się skończy"

Źródło artykułu: