Nemezis Polaków znowu na ich drodze. Czy znów zatrzymają Biało-Czerwonych?

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski

Słowenia w ostatnich latach to nemezis polskich siatkarzy. Po porażkach leciały głowy trenerów kadry, a Słoweńcy nic sobie nie robili z nieprzychylnej im publiczności. W niedzielę kolejna odsłona siatkarskiej bitwy.

Cztery ostatnie mistrzostwa Europy. Za każdym razem nadzieję na złoto Polaków niszczyła jedna reprezentacja - Słowenia. W ostatnich latach żadna inna kadra nie zatrzymywała Biało-Czerwonych aż tak często. W meczach nie brakowało kontrowersji.

Słoweńcy zwolnili Polakom trenera

Słoweńska klątwa nad Biało-Czerwonymi zaczęła się w 2015 roku. Wtedy to Polacy pojechali na ME po Pucharze Świata. Nieudanym Pucharze Świata. Biało-Czerwoni stracili awans na igrzyska w Rio w ostatnim meczu, a ich wyczerpanie po długim japońskim turnieju dało o sobie znać. Nasi reprezentanci wprawdzie ograli Słoweńców w grupie, ale w ćwierćfinale przegrali już 1:3.

Na tę porażkę jednak większość machnęła ręką, a wszyscy rozpamiętywali zdecydowanie ważniejszy Puchar Świata i wypuszczenie awansu na igrzyska w ostatniej chwili. Jednak to, co zdarzyło się w 2017 roku, już miało ogromne konsekwencję.

ZOBACZ WIDEO: #PODSIATKĄ - vlog z kadry #04. Przebudzenie mocy! Kulisy meczu Polska - Chiny

Ferdinando De Giorgi objął naszą kadrę w 2017 roku i miał być dla niej zbawieniem. Przychodził po dwóch mistrzostwach zdobytych w ZAKSIE. Cel - medal mistrzostw Europy, których Polska była gospodarzem. Wyniki fatalne. W grze kadry nie układało się praktycznie nic, a dowodem tego były złe wyniki na Euro. Biało-Czerwoni awans do finału przegrali ze Słowenią, a rywale mieli kontrolę nad meczem. Wygrali 3:0.

Eksperymentalne ME pełne kontrowersji

W 2019 roku po raz pierwszy w historii mistrzostwa Europy odbywały się w czterech krajach. I tworzyło to mnóstwo problemów, a miejsca rozgrywania półfinałów były niejasne jeszcze w trakcie trwania turnieju. Biało-Czerwoni na ostatnią chwilę mieli lecieć z Holandii do Słowenii, a linie lotnicze urządziły sobie strajk.

Organizatorzy nie mieli pomysłu jak przetransportować Polaków do Lublany. Pomogli jednak politycy, którzy wysłali po siatkarzy rządowy samolot i tak ci dotarli do Słowenii. Tam jednak czekało ich przedłużenie klątwy.

Słoweńcy, wspierani przez szczelnie wypełnioną kibicami Arenę Stożice znów okazali się lepsi, choć tym razem potrzebowali do tego czterech setów. Biało-Czerwoni swoje marzenia o mistrzostwie Europy musieli odłożyć o kolejne dwa lata i mieli okazję zrewanżować się przed własną publicznością.

Szczelnie wypełniony Spodek nie pomógł

Polska była jednym ze współgospodarzy mistrzostw Europy 2021. To właśnie w naszym kraju, w katowickim Spodku, odbywały się wszystkie najważniejsze spotkania. I znów drogi Polaków i Słoweńców skrzyżowały się, ponownie w półfinale. Okazja do rewanżu idealna.

Zwłaszcza, że Polacy chcieli się zrehabilitować za nieudane igrzyska w Tokio. I szli jak burza, aż do półfinału. W nim zmierzyli się rzecz jasna ze Słoweńcami i prowadzili nawet 1:0 i 24:22 w drugim secie. Już wydawało się, że klątwa zostanie przełamana, ale nic z tego. Rywale odwrócili losy meczu i to oni wygrali 3:1.

W niedzielę kolejna odsłona siatkarskiej bitwy, w Lidze Narodów. Wydaje się, że akurat w tych rozgrywkach klątwa została przełamana. W ubiegłorocznym półfinale Ligi Narodów to Biało-Czerwoni okazali się lepsi.

Dla Słoweńców to najpewniej będzie mecz ostatniej szansy na awans do turnieju finałowego. Nie wszystko jednak zależy od nich. Oprócz wygranej z Polakami muszą liczyć na pomyślne wyniki w pozostałych meczach ostatniej kolejki.  Mecz Polska - Słowenia rozpocznie się o 20:00 i będzie zamykał całą fazę zasadniczą. Może się też okazać, że ekipa z Bałkanów nie będzie miała o co walczyć.

Czytaj więcej:
Wybitny występ zapewni siatkarzowi miejsce na najważniejsze imprezy? "To daje nadzieję"
Grbić już odpowiada fanom po polsku. "To było trudne"

Źródło artykułu: