[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Pół roku temu Rosjanie zaatakowali Wasz kraj. Zabrano im organizację mistrzostw i przeniesiono je m.in. do Polski. Jako najsilniejsza z ekip, które nie awansowały, dostaliście miejsce w turnieju i w sobotę zaczynacie od meczu z Serbią.[/b]
Ołeh Płotnicki, kapitan siatkarskiej reprezentacji Ukrainy: To dla nas wielka sprawa. Pięć lat pracy nie poszło na marne. Nie zakwalifikowaliśmy się od razu, byliśmy w nim o jedno miejsce za nisko. Jednak kiedy zaczęła się wojna, czuliśmy, że musimy zająć w turnieju miejsce Rosji, bo to byłoby nie do pomyślenia, gdyby reprezentacja tego kraju mogła występować na arenie międzypaństwowej.
A zatem spodziewaliście się, że Rosja zostanie wykluczona i wy, jako najwyżej sklasyfikowany zespół w rankingu FIVB bez kwalifikacji, ją zastąpicie?
Czekaliśmy na tę decyzję. Gdyby światowa federacja tego nie zrobiła, byłaby to bardzo niestosowne. FIVB widziało, jak na rosyjską napaść na Ukrainę reaguje siatkarski świat. Federacje Polski, Włoch czy Holandii ogłosiły, że nie wezmą udziału w mistrzostwach, w których będzie grać Rosja. Zrobiły to także gwiazdy dyscypliny Earvin N'Gapeth i Bruno Rezende. Ich postawa wiele dla nas znaczyła. Niektórym osobom, które nas wsparły, podziękowałem osobiście.
Pamiętasz dzień, w którym dowiedziałeś się, że zajmiecie miejsce Rosji na mistrzostwach?
Tak, ale nie wiązały się z tym żadne wyjątkowe emocje. Przed tym, jak FIVB ogłosiło decyzję, wiele sportowych federacji z różnych dyscyplin przeniosło swoje turnieje z Rosji i wykluczyło rosyjskich zawodników. Spodziewaliśmy się, że siatkarskie władze postąpią tak samo.
ZOBACZ WIDEO: Robert Korzeniowski chwali polskich sprinterów. "Uff, nareszcie!"
Jak wyglądały wasze przygotowania do mundialu? Trener Ugis Krastins opowiadał, że czasem nie wiedzieliście, w jakim kraju spędzicie kolejny dzień.
Tak było. Przygotowania do Złotej Ligi zaczęliśmy w Estonii. Potem graliśmy w Chorwacji, Hiszpanii, Danii i znowu Chorwacji. Żyliśmy z dnia na dzień. To było bardzo męczące, ale nasza federacja mocno nam pomogła a także siatkarskie związki innych krajów. Ostatni etap przygotowań do mistrzostw był już spokojniejszy. Najpierw trenowaliśmy na Łotwie, a od dwóch tygodni jesteśmy w Polsce. Jesteśmy gotowi fizycznie i mentalnie do walki w turnieju. Spotkania towarzyskie pokazały, że gramy dobrze i mamy w zespole świetną atmosferę. Z Polską przegraliśmy 2:3, pokonaliśmy Iran 3:1, z Meksykiem wygraliśmy dwukrotnie.
Dla większości zawodników to chyba będzie turniej życia?
Będzie. Ukraina nie gra na mistrzostwach świata w siatkówce co cztery lata. Ostatni raz była na nich w 1998 roku. I mamy nadzieję, że nie jest to dla nas ostatni w karierze występ na mundialu, ale nie chcemy czekać na kolejną szansę, żeby coś w nich osiągnąć. Już teraz rzucimy na szalę wszystko, co mamy.
Liczycie na to, że będziecie się czuć w Katowicach jak u siebie w domu? Że na wasze mecze przyjdzie dużo ukraińskich kibiców?
Mamy taką nadzieję. Myślę, że nie tylko Ukraińcy będą nam kibicować. Polacy także. Robią to od początku wojny, bardzo nam pomagają. Dobrze pamiętam nasz mecz 1/8 finału mistrzostw Europy z Rosją z ubiegłego roku. Atmosfera była wtedy świetna. Na spotkanie przyszło trochę ukraińskich fanów, ale 80-90 procent to byli Polacy. Kibicowali nam tak, jakbyśmy byli ich reprezentacją. Fajnie by było, gdyby to udało się powtórzyć.
Liczysz na pełne trybuny podczas waszych meczów?
Oczywiście bardzo bym tego chciał, ale aż tak pięknie to chyba nie będzie. Spodziewam się, że na naszych meczach będzie może tysiąc widzów.
Dostajecie od swoich rodaków dużo sygnałów, że wasz występ będzie dla nich ważny? Że czekają na wasze mecze?
W turnieju na pewno wszyscy damy z siebie sto procent ale przede wszystkim będziemy walczyć dla naszego kraju. Tak, jakbyśmy go bronili. Chcemy dać trochę radości naszym rodakom. Wśród nich także żołnierzom, bo piszą do mnie wiadomości, że są z nami i będą nas oglądać. To niesamowite, że ludzie, którzy codziennie ryzykują życiem, myślą o nas, piszą o swoim wsparciu dla naszej drużyny i czekają na nasze mecze. Są bardzo silni. Chcemy pokazać, że też jesteśmy. Walcząc dla nich i dla całej Ukrainy.
24 sierpnia Ukraina obchodzi swoje święto niepodległości. Co w tym roku oznacza dla pana to święto?
Przede wszystkim oznacza, że Ukraina jest wolnym krajem. I jeśli ktoś myśli, że może sobie wziąć kawałek tego kraju, Ukraińcy pokażą mu, że to niemożliwe. Już to pokazali.
Motywacji na pewno wam nie zabraknie.
Zagramy dla naszych rodaków. Po drugie - będziemy się czuć, jakbyśmy bronili ojczyzny. Po trzecie - nie wiadomo, kiedy będziemy mieli kolejną okazję gry w mistrzostwach, więc musimy wykorzystać tę okazję.
Często myślimy o ukraińskich sportowcach, że sytuacja, w jakiej znajduje się ich kraj, jest dla nich przede wszystkim źródłem motywacji do walki. Jednak jest też druga strona medalu. Trudno skupić się na swojej pracy, kiedy twój kraj cierpi.
Czasami tak, ale ja myślę wtedy o naszych żołnierzach. W porównaniu z nimi jesteśmy w komfortowej sytuacji. Na boisku jesteśmy bezpieczni, nikt nie będzie do nas strzelał, nikt nas nie zabije. Kiedy przyjdą trudne momenty, pomyślimy o nich i te chwile już nie będą się nam wydawały trudne. Musimy pamiętać, że są ludzie, którzy każdego dnia ryzykują życie.
Jakie nastawienie widzi pan u swoich kolegów tuż przed startem mistrzostw?
Jestem w drużynie narodowej od pięciu lat. Za nami świetne przygotowania. Spędziliśmy razem dużo czasu i czujemy się kimś więcej niż kolegami z pracy. Wcześniej było tak, że przyjeżdżaliśmy na kilka tygodni, graliśmy Złotą Ligę albo mistrzostwa Europy i wracaliśmy do domów. Teraz jesteśmy sobie dużo bliżsi. Moim zdaniem dzięki temu jesteśmy lepszą drużyną. Każdy jej członek będzie gotowy do walki z całych sił, niezależnie od tego, czy zagra cały mecz, jednego seta, czy wejdzie tylko na jedną piłkę.
Jaką historię chcecie napisać w Polsce? Jakie macie marzenie?
Nie tyle marzenie, co cel - grać najlepiej, jak potrafimy.
Wyobraża pan sobie, że jeszcze kiedykolwiek mógłby zagrać przeciwko reprezentacji Rosji?
Myślę, że to niemożliwe. Takie spotkanie nie miałoby sensu. Więcej by w nim było prowokacji i kłótni niż siatkówki. Sędzia musiałby co chwila wyciągać żółte i czerwone kartki. Na razie o takim meczu nie ma mowy, najpierw rosyjskie wojska musiałyby opuścić Ukrainę. A nawet jeśli wojna się skończy, to jestem ciekaw, kto odważy się ponownie przyjąć Rosję do świata sportu. Ja mam nadzieję, że już nigdy nie zagram przeciwko Rosjanom.
Czytaj także:
Niesamowity widok. Żołnierze oglądali walkę Usyka na froncie
Tak Ukraina zareagowała na triumf Usyka! Wyjątkowy gest