Pierwsze łzy
Mecz między Białorusią a Bułgarią rozpoczął się dobrze dla siatkarek Nikołaja Karpola, które popełniały znacznie mniej błędów aniżeli rywalki i potrafiły aż pięć razy zdobyć punkty bezpośrednio zagrywką. W kolejnych odsłonach role diametralnie się odwróciły. Bułgarki złapały drugi oddech i imponowały znakomitą skutecznością w ataku. Białorusinki nie były w stanie zmienić biegu pojedynku i ze łzami w oczach musiały zejść z parkietu. Owa porażka oznaczała dla nich koniec rywalizacji. - Nie wiem jak to skomentować. Jesteśmy bardzo smutne i wciąż nie możemy uwierzyć w naszą porażkę - powiedziała po spotkaniu załamana Aksana Aksenawa.
Pierwsze podziękowania dla Polski
- Gratuluję przede wszystkim drużynie z Bułgarii zwycięstwa. Wiedziałyśmy, że musimy wygrać to spotkanie w jakimkolwiek stosunku, by walczyć dalej, ale niestety się nie udało i odpadamy z mistrzostw Europy. Nasze rywalki zagrały bardzo dobrze zagrywką, zaś my nie mogłyśmy sobie poradzić z jej odbiorem i w konsekwencji trudno było nam prowadzić wyrównaną walkę - powiedziała po spotkaniu smutna Wolha Palczewska. Radości natomiast nie kryła Ljubka Debarliewa, która podkreślała, jak ważny był to mecz również od strony czysto psychologicznej. - Przede wszystkim była to dla nas ciężka batalia, bo gdy przed mistrzostwami mierzyliśmy się z ekipą z Białorusi na swoim terenie przegrałyśmy i od strony psychologicznej było to dla nas niezwykle trudne spotkanie. Z tego powodu bardzo cieszymy się, że udało nam się wygrać i przejść do następnej rundy turnieju - stwierdziła.
Szkoleniowiec reprezentacji Białorusi przekazywał po meczu ogromne podziękowania organizatorom i żałował, że nie może zostać w Polsce znacznie dłużej. - W spotkaniu z Bułgarią mieliśmy duże problemy zdrowotne. Aksana Aksenawa miała między innymi problemy z kolanem. Mimo wszystko drużyna walczyła, dała z siebie wszystko co aktualnie mogła. Więcej ugrać niestety nie mogliśmy. Chciałbym również przekazać podziękowania organizatorom i podkreślić jak pięknym miastem jest Bydgoszcz. Bardzo żałuję, że nie mogę odwiedzić innych miast, bo niestety wracamy na Białoruś - mówił Nikołaj Karpol.
Dragan Nesic podczas spotkania z Białorusią bardzo impulsywnie reagował na poczynania swoich zawodniczek, przez co praktycznie stracił głos. Z trudem jednak podkreślił jak wielką wagę miała dla nich owa potyczka. - Przede wszystkim cieszę się ze zwycięstwa w najważniejszym dla nas pojedynku. Zadecydowała o tym nasza dobra dyspozycja w zagrywce, choć obie drużyny miały duże problemy z przyjęciem - stwierdził.
Sensacja wisiała w powietrzu
W ostatnim pojedynku w bydgoskiej Łuczniczce mierzyły się drużyny Rosji i Belgii. Przed meczem nikt nie dawał jakichkolwiek szans na choćby wyrównaną walkę siatkarkom Gerta Vande Broeka, które miały gładko przegrać 0:3. Belgijki jednak, tak jak zapowiadały, rozpoczęły spotkanie z uśmiechem na ustach, mając w sercach niesamowitą wiarę we własne, jak się okazało nie tak małe, umiejętności. Pierwszy set padł wprawdzie łupem Sbornej, jednak wraz z każdą minutą rosła siła reprezentacji Belgii, która zdołała doprowadzić do loteryjnego tie-breaka. O ostatecznym zwycięstwie Rosji zadecydowało przede wszystkim wyższe doświadczenie teamu Władimira Kuzjutkina.
Porażka w dwóch setach nauczką na przyszłość
- Myślę, że możemy być zadowolone z rezultatu, byłyśmy bliskie sprawienia niespodzianki i mam nadzieję, że równie dobrze będziemy sobie radzić w kolejnych konfrontacjach - powiedziała z nadzieją Frauke Dirickx, kapitan Belgii. Reprezentantki Rosji były z kolei zadowolone... z porażki w dwóch setach. - Belgia bardzo dobrze serwowała, utrudniała nam nasze przyjęcie. Dobrze, że przegraliśmy te dwie partie, bo to powinno dać nam lekcję na przyszłe spotkania - stwierdziła Marina Szeszenina, kapitan rosyjskiej reprezentacji.
Wyniki trzeciego dnia rywalizacji w grupie C:
Białoruś - Bułgaria 1:3 (25:17, 20:25, 11:25, 20:25)
Rosja - Belgia 3:2 (25:13, 18:25, 20:25, 25:18, 15:9)