Co to był za mecz! Półfinał mistrzostw świata siatkarzy w 2018 roku z USA zapisał się w pamięci każdego polskiego kibica. W tym spotkaniu było wszystko, znakomite obrony, zagrywki, ataki, roszady zmieniające przebieg spotkania. Na koniec Polacy wygrali 3:2.
- Spotkanie ze Stanami było meczem walki, najbardziej wyrównanym, a nie byliśmy faworytami. Udało się go jednak wygrać. Tydzień wcześniej pakowaliśmy walizki w Warnie i nie wiedzieliśmy, czy polecą one do Warszawy czy do Turynu, a chwilę później graliśmy o mistrzostwo świata. To był totalny rollercoaster - zdradza kulisy meczu Michał Gogol, asystent w kadrze w latach 2018-2021.
Myślenie o złocie? Nie było na to czasu
Obrońcy tytułu byli o krok od odpadnięcia już w drugiej fazie grupowej. Mecz o życie wygrali jednak z Serbią (3:0), a w Turynie czekał ich prawdziwy maraton. W cztery dni musieli rozegrać cztery mecze, jeśli chcieli myśleć o złocie. Kiedy polska ekipa zaczęła wierzyć w obronę tytułu?
ZOBACZ WIDEO: Polacy w ćwierćfinale mistrzostw świata! Kulisy meczu z Tunezją | #PODSIATKĄ - VLOG Z KADRY #24
- W ogóle nie zaczęliśmy wierzyć i na tym polegała nasza największa przewaga w końcówce tego turnieju, że nie byliśmy w stanie pomyśleć o efekcie końcowym. Byliśmy skupieni na drodze, a tak się kalendarz ułożył, że graliśmy cztery mecze z rzędu. Najpierw z Serbią, później z Włochami, a następnego dnia był już półfinał z USA, a później finał - wyjaśnia trener.
- W fazie finałowej każdy mecz mógł nas wyeliminować, a z drugiej strony przedłużał nasze szansę na walkę o medal. Skończył się finał i nagle pomyśleliśmy "Kurczę, wygraliśmy". Nikt nawet głośno nie mówił o medalach, a co dopiero o tytule i wszyscy się skupiali na swoich zadaniach. Praktycznie nie mieliśmy czasu, żeby siedzieć w hotelu i myśleć, bo codziennie rano był trening, później analiza wideo, obiad, a na końcu mecz. To wszystko działo się tak szybko, że ocknęliśmy się po ostatnim gwizdku w meczu z Brazylią - dodaje Gogol.
"Ochrzan od Vitala był zaskoczeniem"
Wprawdzie pierwszego seta nasi reprezentanci wygrali, lecz kolejne dwa padły łupem Amerykanów. W ekipie Biało-Czerwonych znakomitą zmianę dał jednak Aleksander Śliwka.
- Od drugiego seta Amerykanie bardzo dobrze zagrywali i atakowali. Wiedzieliśmy, że naszym problemem w tym meczu może być przyjęcie, bo zagrywali bardzo dobrze, mocno i trafiali tam, gdzie chcieli. Olek Śliwka, który dał zmianę, pomógł nam ustabilizować przyjęcie i był bohaterem tego spotkania. Kluczowy był czwarty set, gdzie wróciliśmy do gry i początek tie-breaka - twierdzi szkoleniowiec.
- W decydującej partii szybko zdobyliśmy przewagę, dzięki blokowi oraz obronie. Pamiętam akcję, w której Piotr Nowakowski poczekał i zablokował atak ze środka z drugiej linii. Przy zmianie stron nasza przewaga była znacząca, a później USA zaczęło odrabiać. Następnie na zagrywkę poszedł McDonnell, który trafił kilka razy i zrobiło się nerwowo. Na szczęście udało nam się przyjąć dwa razy i zakończyć seta. Wierzyliśmy, że mogliśmy z nimi wygrać, ale sami siebie zaskoczyliśmy - dodaje Gogol.
Zaskoczeniem była scena, która rozegrała się tuż po meczu. Vital Heynen był wściekły na zawodników, którzy zbyt mocno cieszyli się po wygranej. Chciał ich jak najszybciej zagonić do szatni.
- Tydzień wcześniej byliśmy w innym miejscu, mogliśmy odpaść, więc nasza euforia była ogromna. Dostaliśmy burę od Vitala Heynena, że to nie jest czas na radość, bo ten może będzie następnego dnia, a trzeba się było szybko otrzepać, wracać do hotelu, odpoczywać i szykować się na finał. Ten ochrzan od Vitala był zaskoczeniem "Jak to, przecież wygraliśmy", ale mieliśmy jedną rzecz jeszcze do zrobienia - opowiada Gogol.
Dyskusje o Śliwce
Ostatnio w Polsce wiele dyskutowało się o tym czy Aleksander Śliwka powinien występować w pierwszej szóstce reprezentacji, biorąc pod uwagę jego kilka słabszych występów. Czy stać go na bycie liderem drużyny?
- Olek wtedy nie był mocno zaangażowany w atak. Bardzo nam pomógł w przyjęciu oraz stabilności gry. To świetny technicznie gracz, on wystawi piłkę, obroni, zagra bardzo mądrze. Wprowadził dużo spokoju. Nie rozumiem czasem tego, jak w Polsce wywiera się presję i mówi, że ten facet musi być liderem. Nie, on musi dać drużynie to, czego ona najbardziej potrzebuje - tłumaczy Gogol.
- Liderem może być Kurek, Semeniuk, może ktoś inny, ale Aleksander jest być może najbardziej wszechstronny ze wszystkich graczy. Nie musimy wymagać od niego, by kończył 20-30 piłek w każdym meczu. Jeżeli to zrobi to świetnie, ale on musi się wywiązywać ze swoich zadań - ocenia.
Czy Polskę stać na obronę tytułu mistrza świata?
Cztery lata po tych wydarzeniach Polacy są jednymi z głównych kandydatów do obrony tytułu mistrza świata. Gogol chwali grę Polaków i mówi, że jest nawet lepsza niż, gdy zdobywaliśmy mistrzostwo.
- Nie dostrzegamy tego, że gramy bardzo dobry turniej cały czas. Nie wiem, dlaczego skupiamy się tak bardzo na negatywach. Z meczu na mecz gramy coraz lepiej, rozwijamy się w zagrywce, a akcje wyglądają płynnie. Przed czterema, ośmioma laty zawsze mieliśmy kryzys, problemy. Wprawdzie była inna formuła, były trochę dłuższe, ale przed czterema laty nie graliśmy tak dobrze i płynnie, jak ta reprezentacja. Oni prezentują równą, płynną siatkówkę i ja na razie nie widzę żadnych słabszych momentów. Trzymam kciuki na to, żebyśmy byli trzeci raz mistrzem świata - mówi.
A kto może być najgroźniejszym przeciwnikiem Biało-Czerwonych? - Wydaje się, że najgroźniejszymi rywalami są USA i Francja, nie skreślałbym do końca Brazylii, która ma wielu doświadczonych zawodników: Leala, Wallace'a, Bruno. To gracze, którzy potrafią grać mecze o coś. Gdy dojdzie do starcia o medal, to mogą być groźni, choć nie grają tak dobrze, jak kiedyś - ocenia.
By jednak myśleć o złocie, podopieczni Nikoli Grbicia najpierw muszą pokonać USA (początek meczu w czwartek o godz. 21:00). W grupie Biało-Czerwoni wygrali z Amerykanami 3:1.
- Nie powinniśmy mieć obaw przed meczem z USA. To będzie spotkanie na wysokich emocjach i nerwach. Więcej atutów jest po stronie Polski. To może być długie starcie, mające kilka oblicz. Patrząc na grę w ostatnich kilku meczach, dobre zmiany naszych rezerwowych: Fornala i Kłosa, mamy dobrą podwójną zmianę, mamy więcej atutów - ocenia szkoleniowiec.
- Musimy jednak przetrzymać fizyczną grę Amerykanów, to że w końcówce mogą wejść na zagrywkę Kyle Russell, Ensing. Świetnie grają także na wysokiej piłce, wystawiają je precyzyjnie, jestem pod wrażeniem tego, jakie decyzje podejmują. Jednak możemy to zrobić, bo nasza kadra gra dobrze w bloku i w obronie. Trzon ekipy stanowią zawodnicy z ZAKSY: Janusz, Śliwka, Semeniuk, Zatorski, ale dwa lata temu kędzierzynianie bronili wszystkie piłki i ciężko było się dobić do boiska - kończy Michał Gogol.
Z Gliwic, Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Miał warunki na wielką karierę. Diagnoza przekreśliła wszystko
Trener następnych rywali Biało-Czerwonych ma polskie korzenie. "Na święta zawsze były pierogi i kiełbasa"
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)