Miał warunki na wielką karierę. Diagnoza przekreśliła wszystko
- Mieliśmy badania zdrowotne, całkowicie rutynowe. Nie czułem nic złego - opowiada Aleksa Brdjović dla WP SportoweFakty. Wkrótce okazało się, że to koniec jego obiecującej kariery. Jest teraz menadżerem kadry Serbii, która zmierzy się z Argentyną.
- Po dwóch sezonach spędzonych w Rosji po raz kolejny dostałem powołanie do reprezentacji, to było w 2017 roku. Mieliśmy badania zdrowotne, całkowicie rutynowe. Nie czułem nic złego, normalnie pięć dni wcześniej rozegrałem mecz w lidze. Znaleźli u mnie arytmię. Najpierw mijał miesiąc, później dwa, trzy, cały czas chodziłem na badania. Czekałem 2,5 roku. W jednym momencie było już trochę lepiej, ale później znowu się zaczęło - opowiada Serb dla WP SportoweFakty.
- Nic nigdy nie czułem, żadnego bólu. Tylko kiedy biegam na bieżni, dochodzę do maksymalnego obciążenia i wtedy wychodzi na komputerze, że coś jest nie tak - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Polacy w ćwierćfinale mistrzostw świata! Kulisy meczu z Tunezją | #PODSIATKĄ - VLOG Z KADRY #24Śladami ojca
W siatkówkę Serb zaczął grać jako nastolatek. Był pośrednio na nią skazany. Jego ojcem był znakomity trener, a także olimpijczyk Dejan Brdjović, który zmarł, gdy pracował w Espadonie Szczecin. Wyjechał na święta do ojczyzny pod koniec 2015 roku i już nie wrócił. Miał zaledwie 49 lat. - To było ekstremalnie trudne dla mnie, bo jego śmierć była niespodziewana - wyjawia jego syn.
- Było mi bardzo trudno, najpierw po jego śmierci, później ta sprawa z arytmią. Nie mogłem sobie wyobrazić, że to mi się przydarzy. Nie było tak, że mi się kręciło w głowie na treningu, czy było mi niedobrze. Nie mogłem jednak nic zmienić - dodaje.
Co zrobić?
Pożegnanie ze sportem często stanowi problem dla wielu utytułowanych zawodników, którzy kończą karierę po trzydziestce. Często są pogubieni, nie mają planu na siebie. Co więc mówić o przypadku Brdjovicia, na którego diagnoza spadła w niespodziewanym momencie.
- Nic nie robiłem, tylko czekałem. 2-3 lata siedziałem i miałem nadzieję na powrót. Było mi bardzo ciężko tak wcześnie zakończyć karierę. Miałem dopiero 23 lata, a moja droga naprawdę dobrze się układała. Miałem już kontrakt z Arkasem Izmir, ale do tego transferu już nie doszło - tłumaczy.
- Było bardzo trudno, psychicznie. Trenowałem od 14., może od 15. roku życia. Lata spędzałem w reprezentacjach młodzieżowych, resztę roku w klubach. Potrzebne mi było kilka miesięcy odpoczynku, by to przetrawić. Na szczęście już się z tym pogodziłem - wyjawia.
Telefony z pomocą
Aleksa jednak ostatecznie pozostał przy siatkówce. Pracę jako menadżer zespołu zaproponował mu selekcjoner Serbii Igor Kolaković.
- Kiedy Igor Kolaković został selekcjonerem, zadzwonił do mnie. Znam chłopaków, trenowałem z nimi w jednej drużynie parę lat. Trochę jest inaczej, nie pełnię roli trenera i mam na głowie trochę spraw organizacyjnych. Moim celem jest uczenie się od Igora, jest jednym najlepszych psychologów i ludzi, jakich spotkałem. Także asystenci są świetni np. Janić, który był wielkim graczem i ma na swoim koncie sukcesy jako trener. Co trening uczę się czegoś nowego, na boisku i poza nim - przyznaje były rozgrywający.
- Jest mi trudno, kiedy oglądam mecze, treningi. Czasem mnie coś złapie w sercu, ale generalnie pogodziłem się z tym już w głowie. I to najważniejsze - ocenia.
Będzie szedł śladami ojca i zostanie szkoleniowcem, chociaż wcześniej w ogóle nie rozważał tego kroku. W połowie poprzedniego sezonu został asystentem trenera Radnicki Kragujevac. W tym będzie pełnił już poważniejszą rolę.
- Nigdy nie myślałem, by być trenerem. Mój ojciec tam pracował kilkanaście lat wcześniej. W Kragujevcu cenią moją rodzinę, mieszkałem tam i jestem z miastem związany. Pierwszy raz dyrektor klubu zadzwonił do mnie cztery lata temu. Ja wtedy nie myślałem o tym zawodzie, czekałem po prostu na powrót. W połowie poprzedniego sezonu zadzwonił ponownie. Wtedy pomyślałem, że chciałbym zostać w siatkówce. Spróbowałem i byłem asystentem trenera przez sześć miesięcy. Od tego sezonu będę pierwszym trenerem - wyjaśnia.
"U was jest najlepsza atmosfera w siatkówce na świecie"
Polscy kibice, którzy śledzą ligową siatkówkę, z pewnością dobrze kojarzą serbskiego rozgrywającego. Występował w latach 2013-2015 w PGE Skrze Bełchatów, z którą zdobył mistrzostwo Polski.
- Było mi tu przecudownie. Skra to jeden z najlepiej zorganizowanych klubów na świecie. Ma wielu kibiców, non stop była pełna hala. Dwa lata współpracowałem z Miguelem Falascą, to czołowy trener, który niestety odszedł przed trzema laty. Mieliśmy sporo sukcesów w pierwszym sezonie, w drugim byliśmy w Final Four Ligi Mistrzów. Mnóstwo nauczyłem się od Falasci i od graczy - opowiada.
Brdjoviciowi bardzo w naszym kraju podoba się klimat wokół siatkówki i wyjawia, że w Serbii przegrywa popularnością z innymi sportami.
- Atmosfera jest niesamowita. Wystarczy zobaczyć, ilu kibiców przychodzi nie tylko na waszą reprezentację, ale też na mecze bez Polaków. U was jest najlepsza atmosfera w siatkówce na świecie. Trochę mi przykro, że nie ma tego w Serbii i innych miejscach. W naszym kraju najbardziej popularne są piłka nożna i koszykówka. W Serbii siatkówkę się śledzi tylko wtedy, kiedy są półfinały i finały - dodaje.
Brdjović miał okazję współpracować z obecnym selekcjonerem kadry Polski Nikolą Grbiciem, którego teraz komplementuje.
- To był najlepszy gracz na świecie, na pewno na rozegraniu. Wykazał się w ZAKSIE, z którą wygrał Ligę Mistrzów. Teraz z Polską też osiąga wyniki. Będzie wielkim trenerem, już teraz wiele osiągnął - kończy Brdjović.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty
***
Reprezentacja Serbii w 1/8 finału mistrzostw świata siatkarzy zmierzy się z Argentyną. Początek meczu we wtorek, 6 września o godz. 17:30.
Czytaj więcej:
Ukraina walczy w mistrzostwach świata. Ich były trener na froncie
Bardzo dobry mecz Polek. Świetny prognostyk przed mistrzostwami świata