MŚ. Trener Polek komentuje to, co zrobiła sędzia w IV secie

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: trener Stefano Lavarini
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: trener Stefano Lavarini

- Graliśmy nie jeden na jednego, a dwóch na dwóch. Za nami byli jeszcze wspaniali kibice, ale momentami graliśmy też przeciwko samym sobie - mówi trener reprezentacji Polski Stefano Lavarini po zwycięstwie 3:2 z Kanadą na MŚ siatkarek.

To był istny rollercoaster. Po wygranym do 18 secie Polki w dwóch kolejnych partiach wyraźnie przygasły i przegrały do 19 i 16. Widmo porażki za 0 punktów i odpadnięcia z mundialu zaczęło zaglądać nam w oczy. Wtedy jednak nastąpiło wspaniałe przebudzenie polskiego zespołu. Zwycięstwo 25:23 w czwartej odsłonie i 15:5 w tie-breaku.

- Po pierwszym dobrym secie, gdzie byliśmy precyzyjni, daliśmy pole do popisu przeciwnikowi. Straciliśmy koncentrację i pewność siebie. Bardzo trudno było wrócić do gry, ale finalnie udało się dzięki kilku dobrym wymianom zaradzić tym problemom. Pomogła nam też fantastyczna publiczność. Było nas więcej niż szóstka na boisku - powiedział szkoleniowiec.

- Cierpieliśmy w tym meczu i gratulacje należą się przeciwniczkom. W tym momencie najważniejsza była wygrana. Graliśmy nie jeden na jednego, a dwóch na dwóch. Za nami byli jeszcze wspaniali kibice, ale momentami graliśmy też przeciwko samym sobie - dodał Stefano Lavarini.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze

Włoch podkreślił klasę drużyny spod znaku Klonowego Liścia. Jego zdaniem wielu zlekceważyło Kanadyjki przed spotkaniem z Polską.

- Kanada zrobiła największy postęp ze wszystkich zespołów od Ligi Narodów. Brakowało nam też czasem pewności, a tu już przecież stawka wzrosła. Brakuje nam takiego balansu. Po naszym wygranym meczu z USA wszyscy zaczęli mówić od razu o spotkaniu z Niemkami zapominając o Kanadzie, a teraz jesteśmy wszyscy zaniepokojeni przed sobotą - przyznał trener reprezentacji Polski kobiet.

- Musimy więc zdać sobie sprawę, że mamy wszystko w swoich rękach. Musimy wyciągnąć lekcję, by walczyć nie tylko z presją, którą sami na siebie nakładamy, ale i z przeciwnikiem. Rozumiemy także, że dopisało nam szczęście i ten mecz mógł skończyć się zupełnie inaczej. Presję wywierał na nas też fakt, że zakładaliśmy, że musimy być tak samo dobrzy sami, jak dwa dni temu. Chciałbym, żeby tak było i wierzę, że już mieliśmy wystarczająco dużo w gaciach i teraz już wrócimy do bycia sobą - przyznał Lavarini rozbawiając przy tym dziennikarzy w mixed zone.

Ale nie byłoby do śmiechu, gdyby przy stanie 23:23 w czwartym secie pani sędzi Joo-Hee Kang z Korei Południowej przedwcześnie się nie gwizdnęło i akcja nie zostałaby powtórzona. To był prawdziwy uśmiech od losu.

- Każdy wykonuje swoją pracę najlepiej jak tylko potrafi. Każdy może popełnić błąd, ale daje z siebie wszystko. Nie mam nic do dodania. To są momenty pełne stresu, ja też popełniam błędy. Głupio to komentować. Grunt, że potrafiliśmy się skoncentrować i zdobyć punkt - ocenił.

Czy można zatem o lepszy obraz dla powiedzenia: "kobieta zmienną jest"?

- Znamy to powiedzenie od wieków, ale to sprawia, że tak bardzo je kochamy, czyż nie? Pamiętajmy, że kobiety grają przeciwko kobietom, więc to może się obrócić w każdą stronę - zakończył.

Ostatni mecz II rundy mundialu Polki rozegrają z Niemkami w sobotę o 20:30 w Atlas Arenie. Relacja na żywo w WP SportoweFakty.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj też: Horror dla Polek. Libero wskazuje, co denerwowało zespół

Komentarze (0)