Oba zespoły spotkały się już na tym mundialu, w pierwszej fazie grupowej. Spotkanie rozgrywane w Łódź Sport Arenie im. Józefa Żylińskiego było jednak dość jednostronne. Serbki zwyciężyły wówczas w trzech setach - do 20, 23 i 13. Jak tym razem zamierzały podejść do tego spotkania Amerykanki?
- Skupimy się przede wszystkim na swojej grze, bo wiemy, że to będzie podstawą, żeby wygrać to spotkanie. Postaramy się narzucić swoje tempo gry i oczywiście w miarę możliwości zdobywać jak najwięcej punktów w każdym elemencie, tak, żeby być cały czas w grze o zwycięstwo - mówiła Alexandra Frantti w rozmowie dla portalu tauronliga.pl.
- Dla nas byłoby najlepiej, gdybyśmy skończyły ćwierćfinał 3:0, ale mam nadzieję, że będziemy bardziej skoncentrowane w półfinale. Oczekujemy bardzo trudnej przeprawy. Amerykanki przegrały z Polkami i grały pięć setów z niektórymi słabszymi drużynami. Są jednak cały czas świetną drużyną i wiem, że nie będzie łatwo - opowiadała w rozmowie z WP SportoweFakty atakująca mistrzyń świata Tijana Bosković.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: plaża na Florydzie, a tam Polka. Zachwytom nie ma końca
Jednak reprezentacja Serbii ponownie czuła się bardzo pewnie od początku. Fenomenalnie spisywała się ich atakująca Tijana Bosković, którą dzielnie wspierały na lewym skrzydle Brankica Mihajlović oraz Bianka Busa. Po amerykańskiej stronie siatki takiej liderki brakowało. Próbowała nią być Frantti, lecz im bliżej było końca seta, tym radziła sobie gorzej. Serbki od początku miały 3-4 punkty przewagi i taką też różnicą ta partia się zakończyła. Mistrzynie świata triumfowały do 21.
W drugiej odsłonie parokrotnie drużyna Karcha Kiraly'ego odrabiała straty do rywalek, ale nie potrafiła wyjść na prowadzenie. Zazwyczaj działo się to dzięki błędom przeciwniczek niż własnej dobrej grze. Cały czas szalała Bosković, której na finiszu tej części gry zmierzono 66 procent skuteczności w ataku. Jednak znów w kluczowych fragmentach seta lepsza była reprezentacja Serbii i wygrała do 20.
Zanosiło się więc na kolejne szybkie zwycięstwo drużyny z Bałkanów. Trener USA postanowił jednak dokonać zmiany na przyjęciu. Miejsce Frantti zajęła Kara Bajema i gra ekipy spod Gwieździstego Sztandaru ruszyła. Serbkom przytrafił się nieprawdopodobny przestój. Od stanu 11:10 dla USA momentalnie zrobiło się 18:10 dla tej drużyny. Mistrzynie olimpijskie złapały wiatr w żagle i nie oddały już tego seta. Triumfowały 25:17.
Dopiero w czwartej odsłonie obejrzeliśmy dużo więcej wyrównanej walki. Wciąż bardzo dużo ataków kończyła oczywiście Bosković, ale amerykański blok również pracował świetnie. A poza tym z drugiej strony siatki raz po raz odpowiadały Drews czy Bajema. Końcówka należała jednak do Serbek, choć z 23:19 jeszcze ekipie USA udało się dojść na jeden punkt. Trzecią piłkę meczową wykorzystała jednak Bosković i dała zwycięstwo, a także awans do finału swojej ekipie.
W finale w Apeldoornie Serbia zmierzy się ze zwycięzcą pary Brazylia - Włochy. Amerykanki czekają na przegranego z tej dwójki. Oba mecze odbędą się w sobotę 15 października.
Serbia - USA 3:1 (25:21, 25:20, 17:25, 25:23)
Serbia: Drca, Busa, Aleksić, Bosković, Mihajlović, Stevanović, Pusić (libero) oraz Milenković, Mirković, Bjelica, Popović, Lozo.
USA: Poulter, Drews, Washington, Robinson-Cook, Frantti, Ogbogu, Wong-Orantes (libero) oraz Cuttino, Carlini, Bajema, Wilhite, Hentz (libero).
Z Gliwic - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Czytaj też: Gwiazdor kadry Polski pod wrażeniem wyczynu Stysiak. "Ile ona zdobyła punktów!"