Poprowadził Rosjan do medalu IO, teraz pracuje w Polsce

- Po sezonie olimpijskim rozmawialiśmy o kontynuowaniu pracy z rosyjską kadrą do igrzysk w Paryżu. Byłem tym bardzo zainteresowany. Ale potem świat się zmienił. Nie mogłem zostać - mówi Tuomas Sammelvuo, trener Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Tuomas Sammelvuo (na zdjęciu) jeszcze niedawno był selekcjonerem reprezentacji Rosji WP SportoweFakty / Olga Król / Tuomas Sammelvuo (na zdjęciu) jeszcze niedawno był selekcjonerem reprezentacji Rosji

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: 12 lat temu opuszczał pan Kędzierzyn-Koźle jako dobry zawodnik, ale na pewno nie jako gwiazda. Teraz pan wrócił jako trener światowej klasy, medalista igrzysk olimpijskich.

Tuomas Sammelvuo, trener Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, z reprezentacją Rosji srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Tokio: Grając w Polsce, przekonałem się, jak wspaniałym i ważnym sportem jest siatkówka. Ze wszystkich krajów na świecie to tutaj śledzono ją najbardziej. W 2010 roku, gdy miałem 34 lata, z Kędzierzyna-Koźla pojechałem do Nowosybirska. Wygrałem Puchar Rosji. Potem leczyłem kontuzję i zostałem szkoleniowcem drugiej drużyny Lokomotiwu. Zrozumiałem, że zostanę trenerem. Już trzy lata później objąłem kadrę Finlandii. A potem była Rosja.

No właśnie - Finlandia to pańska ojczyzna, ale krajem, który wybrał pan na swój dom do niedawna była Rosja.

W 2016 roku zacząłem pracę w Kuzbassie Kemerowo, trzy lata później byłem już z Zenitem i rosyjską reprezentacją. Zamieszkałem tam, gdzie był klub, w Sankt Petersburgu. Stamtąd było niedaleko do Moskwy, w której bazę miała reprezentacja i gdzie mieszkała żona. Do tego po dwóch godzinach jazdy autem byłem w Finlandii. Kiedy świat się zmienił, logicznym wyborem było opuszczenie Rosji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hit sieci z udziałem Sereny Williams. Zobacz, co robi na emeryturze

W jakich okolicznościach opuścił pan Rosję?

W 2021 roku, po sezonie olimpijskim, rozmawialiśmy o kontynuowaniu mojej pracy z rosyjską kadrą do igrzysk w Paryżu w 2024. Byłem tym bardzo zainteresowany. Ale potem świat się zmienił. Nie mogłem już dalej prowadzić reprezentacji Rosji. Wszyscy to rozumieli, włącznie z rosyjską federacją. Nie przedłużyliśmy kontraktu i tyle.

Srebrny medal, który pańska drużyna wywalczyła na igrzyskach w Tokio, to życiowy sukces?


Na razie tak. Miałem świetny zespół, świetnych zawodników, a sztab trenerski i federacja zrobili wszystko, żeby ta podróż po medal mogła się wydarzyć. Czułem, że jest między nami więź, że wszyscy zmierzamy w konkretnym kierunku. Na początku sezonu spytałem zawodników, czy są gotowi, żeby być w tym zespole bez względu na rolę, która im przypadnie. To było dla mnie ważne, bo w drużynach narodowych występują gracze, którzy w klubach są liderami. W klubie możesz być bardzo ważny, ale w kadrze będziesz grać mniej - musisz to zaakceptować. Wszyscy to zrobili. Ważne było też, że trafiliśmy z formą. Przed startem turnieju w Tokio zagraliśmy sparing z Włochami. Przegraliśmy, ale już w pierwszym meczu turnieju pokonaliśmy Argentynę. To dodało drużynie pewność, która pozwoliła dojść aż do finału. Jednak ten finał, przegrany z Francją 2:3, zawsze będzie mnie bolał.

Teraz ma pan w zespole ZAKSY graczy, których igrzyska w Tokio bolą jeszcze bardziej. Oni nie przegrali z Francją 2:3 w finale, a w ćwierćfinale. Ta faza turnieju olimpijskiego od lat jest dla polskiej siatkówki przeklęta.

Przypominanie historii to zadanie dziennikarzy. My, trenerzy, nie możemy zmienić przeszłości. Skupiamy się na tym, co teraz. Trzeba się skupić na rzeczach, które można kontrolować. Przeszłości ani przyszłości kontrolować nie można. Ale dziś można zrobić coś dla przyszłości.

Wyobraża pan sobie, żeby Polska stała się pana nowym domem z wyboru?

W Kędzierzynie-Koźlu bardzo mi się podoba. To dobre miejsce do życia. Nie wiem, jak długo zostanę. To zależy od mojej pracy. Byłoby świetnie zadomowić się na dłużej.

Słyszałem, że mówi pan już trochę po polsku.

Trochę. To wyraz szacunku i podziękowania dla tych, którzy mi zaufali i dali tę pracę. Dla mnie to ważna sprawa, także dlatego, że kiedyś obiecałem ojcu, że gdziekolwiek nie pojadę, nauczę się miejscowego języka. Uważam, że to bardzo wzbogacające. Znając twój język, wiem więcej o tobie, o twoim kraju. Mogę się lepiej zaadaptować.

Co już pan wie o miejscu, w którym pan pracuje?

Że w tym mieście słowo ZAKSA jest ważne. Wszędzie jest tak, że ludzie chcą być częścią sukcesu, bo to daje im dobrą energię.

Ma pan poczucie, że panu o ten sukces będzie trudniej niż poprzednikom? Grupa Azoty ZAKSA jest uważana za słabszą niż w poprzednich latach. Pozyskanie Denisa Karjagina w miejsce Kamila Semeniuka to transfer, który był raczej wyszydzany niż chwalony.

Semeniuk to w tym momencie jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy skrzydłowy na świecie. Takie są fakty. Nie da się go zastąpić, nawet nie próbowaliśmy tego zrobić. Denis to młody gracz, ma duży potencjał. Mamy nadzieję, że w naszej drużynie jego talent eksploduje. Jaką drużyną jest od kilku sezonów ZAKSA? Taką, w której zawodnicy się rozwijają. To tutaj wchodzą na wysoki poziom. Taka jest polityka i tożsamość klubu. Co do opinii o Denisie, to dobrze, że była o nim dyskusja, bo ona świadczy o popularności siatkówki.

Klub, który wygrał Ligę Mistrzów, zaledwie wypożycza zawodnika z przeciętnej włoskiej drużyny. Nie sądzi pan, że kibice oczekiwali czegoś więcej?

Całkowicie to rozumiem. Wszyscy się spodziewali, że przyjdzie siatkarz z dużym nazwiskiem, gotowy do grania w klubie formatu ZAKSY. Na papierze nie wyglądamy na najsilniejszą drużynę w Europie, czy nawet w Polsce. Nie chodzi tylko o Denisa. Norbert Huber wciąż leczy kontuzję, Krzysztof Rejno przeszedł do Zawiercia. A kiedy w zespole dochodzi do zmian, trzeba go uformować od nowa.

I wygrywać.

Sukcesy klubu w ostatnich latach spowodowały, że wszyscy spodziewają się kolejnych. Musimy pracować dwa razy ciężej niż wcześniej, bo wiele ambitnych drużyn bardzo chce zająć nasze miejsce. Kiedy jesteś mistrzem, wszyscy grają przeciwko tobie mecz życia. Żeby się im przeciwstawić, potrzebuję ludzi głodnych zwycięstw, ale jednocześnie takich, którzy wiedzą czym jest pokora. Myślę, że mam takich ludzi.

Czytaj także:
"Najważniejszy set Tomasza Wójtowicza". Trwa zbiórka dla legendy siatkówki
Ukraiński sport nie zniknął mimo wojny. "On daje ludziom pozytywną energię"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×