Nikola Grbić: Jesteśmy już po miesiącu miodowym

- Sam nie wiem, co musiałoby się stać, żebyśmy nie zdobyli awansu na igrzyska dzięki rankingowi. Chcemy jednak zmniejszyć to prawdopodobieństwo z bardzo niskiej wartości do zera - mówi Nikola Grbić, trener kadry Polski siatkarzy.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Nikola Grbić WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Nikola Grbić
W rozmowie z WP SportoweFakty selekcjoner Biało-Czerwonych mówi, co było największym wyzwaniem w pierwszym roku pracy z reprezentacją Polski i w czym odczuł najbardziej wyraźną różnicę w porównaniu z wcześniejszym prowadzeniem kadry Serbii. Ocenia nowy system kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Paryżu, zdradza, czego powinniśmy mu życzyć w 2023 roku. 

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jaki był pierwszy rok w roli selekcjonera reprezentacji Polski?

Nikola Grbić, selekcjoner reprezentacji Polski siatkarzy: Poznawaliśmy się. W kadrze zmienił się system, styl prowadzenia drużyny, oczekiwania i wymagania wobec zawodników. Sam zespół też był nowy, choćby z uwagi na nowego rozgrywającego, co w siatkówce zawsze dużo zmienia.

Zagraliśmy dwa duże turnieje i zdobyliśmy dwa medale. Według mnie to dobry rezultat. Mam nadzieję, że tendencja rozwojowa zostanie utrzymana. Ogólnie rzecz ujmując - ten rok był dla mnie bardzo pozytywnym doświadczeniem.

Co było dla pana największym wyzwaniem ostatnich dwunastu miesięcy?

Przekonanie zawodników do mojego stylu i przekazanie im mojej mentalności. Sprawienie, by między mną, moim sztabem szkoleniowym i zawodnikami była "chemia".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: show polskiego bramkarza. Zobacz, co zrobił na treningu

Przekazanie pańskiej mentalności zespołowi się udało?

To proces, wcale nie łatwy do przeprowadzenia i wymagający czasu. Muszę się nauczyć, jak myślą zawodnicy, oni muszą poznać, jak myślę ja. Im więcej razem przejdziemy, tym lepiej się poznamy. Po pierwszym roku pracy znamy się całkiem nieźle. Zespół rozumie, o co go proszę, czego od niego wymagam i czego chcę. Jesteśmy już po miesiącu miodowym, po tym czasie, gdy wszyscy są podekscytowani nowym rozdziałem. Teraz budujemy już bardziej dojrzałą relację. Liczę na to, że z czasem będzie się ona stawała coraz dojrzalsza.

Coś pana zaskoczyło?

Nie powiem, że coś zaskoczyło mnie pozytywnie, bo to by oznaczało, że miałem niskie oczekiwania lub spodziewałem się znacznie gorszej sytuacji. Jest tak jak to sobie wyobrażałem. Praca jest bardzo wymagająca, czasami może przytłoczyć, bo przecież mowa o jednym z najpopularniejszych siatkarskich zespołów na świecie. Czymś nowym jest dla mnie wielkie zainteresowanie mediów. Nowym w znaczeniu, że nigdy wcześniej nie pracowałem z drużyną, która skupia na sobie tak dużo uwagi, a nie że się tego nie spodziewałem.

Właśnie ta uwaga, którą w Polsce poświęca się siatkarzom, jest największą różnicą w porównaniu z pańską wcześniejszą pracą z kadrą Serbii?

Tak. Inną istotną różnicą są możliwości finansowe. Jako selekcjoner reprezentacji Polski mam bardziej rozbudowany sztab szkoleniowy, jako drużyna możemy mieć tylko dla siebie cały ośrodek treningowy, na przykład w Spale czy w Zakopanem. W Serbii jeśli chcieliśmy trenować na jakimś obiekcie, musieliśmy się liczyć z tym, że będzie tam też ktoś inny i będziemy musieli się dostosować. W Polsce jest łatwiej. Nie trzeba improwizować. Po prostu podaję, jaki mamy program, kiedy, gdzie i jak trenujemy i drużyna dostaje to, czego potrzebuje. Ale to zainteresowanie mediów jest największą różnicą. Wszystko inne jest mniej więcej takie same.

Co do przyszłego roku: powiedział pan, że będzie udzielał wywiadów w języku polskim. Czuje się pan na to gotowy?

Gdybym się na to zdecydował, na pewno byłyby krótsze, niż do tej pory. Próbuję mówić po polsku, dużo rozumiem, ale też chcę, żeby moje wypowiedzi były zrozumiałe. Nie chciałbym stać się obiektem żartów, jeśli coś przekręcę. Mówienie po polsku jest dla mnie ważne, uczę się, biorę lekcje, ale jeszcze nie znam języka na tyle dobrze, żeby udzielać w nim długich wywiadów i wyczerpująco odpowiadać na pytania. Moje polskie słownictwo jest znacznie uboższe niż angielskie, pewnie ciągle powtarzałbym te same rzeczy. Mówiąc po angielsku mam zdecydowanie większą pewność, że dobrze wyrażę swoje myśli i odczucia oraz zostanę dobrze zrozumiany. Myślę, że również dla dziennikarzy będzie lepiej, jeśli póki co zostanę przy angielskim.

Jaką polską reprezentację zobaczymy w 2023 roku? 

Jak już mówiłem, pewne rzeczy wymagają czasu. Niestety wielu trenerów jest ocenianych tylko na podstawie wyników, jakie osiągają. Czasami trener nie robi niczego szczególnego, po prostu jest z drużyną i jej nie szkodzi, nie przeszkadza, ale ma tak dobry, tak "naoliwiony" zespół, że wszystko idzie gładko. Taki trener wygrywa i mówią o nim, że jest świetny. A czasem szkoleniowiec wykonuje świetną robotę i przez jakiś drobny detal przegrywa, choć zrobił wszystko jak należy.

Żeby zobaczyć pracę trenera, musisz dać mu czas. Jeszcze raz powtórzę: niektóre sprawy można załatwić szybko, inne naprawdę potrzebują czasu. Potrzeba go chociażby po to, żeby zawodnicy dojrzeli i nabrali doświadczenia. Bywa, że to zajmuje lata, a nie jeden sezon. Doświadczenie zdobywa się przez wyzwania, rozczarowania, porażki i zwycięstwa. One dają zawodnikom sportowe "przeciwciała", które uodparniają ich na to, co przed nimi.

Myślę, że będziemy dojrzalszą i bardziej doświadczoną drużyną, ale inne reprezentacje też. Jeśli mamy dotrzymywać im kroku, musimy utrzymać tendencję wzrostową.

W przyszłym sezonie zaczniecie od Ligi Narodów, a w niej czeka was dużo podróżowania. Najpierw Nagoya, potem Rotterdam, na koniec Filipiny i dopiero na końcu Gdańsk.

W 2022 roku Amerykanie byli w takiej sytuacji, w jakiej będziemy my. Francuzi też. Nie możesz oczekiwać, że twoja drużyna zawsze będzie miała stosunkowo wygodny terminarz i uniknie długich podróży. Spróbujemy tak zorganizować te wyprawy, żeby wszyscy mieli dość czasu na odpoczynek i przygotowania do meczów.

Dobra wiadomość jest taka, że jako gospodarze finałów VNL na pewno w nich zagracie. Czy to wpłynie na pana podejście do fazy grupowej?

Nie, ponieważ tylko w fazie grupowej zdobywa się punkty do rankingu FIVB, które są teraz bardzo ważne ze względu na system kwalifikacji do igrzysk olimpijskich. Z perspektywy rankingu lepiej będzie wygrać wszystko w rundzie interkontynentalnej i przegrać wszystko w finałach, niż odwrotnie. Musimy mieć świadomość, że w grupach nie możemy sobie pozwolić na wiele porażek.

Kolejnym dużym turniejem po Lidze Narodów będą mistrzostwa Europy z finałami we Włoszech. Może będzie okazja zrewanżować się drużynie Ferdinando de Giorgiego za mecz o złoto mistrzostw świata 2022?

Każdą imprezę, w której wystartujemy, będziemy chcieli wygrać. Mistrzostwa Europy również. Jednak na pewno w przygotowaniach będzie trzeba wziąć pod uwagę, że mistrzostwa odbędą się tuż przed kwalifikacjami olimpijskimi.

Kwalifikacjami, których zasady są inne niż w poprzednich cyklach olimpijskich. Co pan sądzi o obowiązującym teraz regulaminie?

Jest trudny dla zespołów, które nie zajmują wysokich pozycji w rankingu. One będą miały tylko jedną szansę, żeby wywalczyć prawo występu w Paryżu - właśnie w turnieju kwalifikacyjnym. Tych szans w ogóle będzie mniej, bo nie można już zdobyć biletów na igrzyska w Pucharze Świata czy w turniejach kontynentalnych.

Poprzedni system nie był jednak dobry. Ten obecnie obowiązujący nazwałbym merytokracją. Jeśli grasz dobrze w rozgrywkach, w których występujesz, zdobywasz punkty do rankingu i na końcu, dzięki wysokiej pozycji w tym rankingu, jesteś nagradzany awansem.

Sześć zespołów awansuje z turniejów kwalifikacyjnych, pięć właśnie z tytułu miejsca w rankingu FIVB. To powoduje, że możemy być pewni obecności wszystkich najlepszych siatkarskich reprezentacji w Paryżu.

Zgadza się. Właśnie dlatego mówię, że to merytokracja. Teraz już w zasadzie nie ma możliwości, żeby na igrzyska dostał się Meksyk, tak jak zdarzyło się to w Rio de Janeiro w 2016 roku. Oczywiście nie mam nic do Meksyku, ale system kwalifikacji, który był wtedy dla niego sprzyjający, zabrał miejsce zdecydowanie silniejszemu zespołowi pokroju Serbii, Niemiec czy Słowenii. System kwalifikacji powinien podnieść jakość turnieju olimpijskiego. Jest lepszy niż poprzedni.

Aktualnie pański zespół jest liderem rankingu FIVB. Chyba tylko totalna katastrofa mogłaby odebrać Polsce awans na tej podstawie?

To prawda. Sam nie wiem, co musiałoby się stać, żebyśmy wypadli z piątki drużyn, które zagrają w Paryżu dzięki swojemu rankingowi. Chcemy jednak zmniejszyć prawdopodobieństwo, że zabraknie nas w Paryżu, z tej bardzo niskiej wartości do całkowitego zera. Naszym celem jest wywalczenie przepustki już w turnieju kwalifikacyjnym, który zagramy jesienią. Wolałbym nie wchodzić w rok olimpijski z mieczem wiszącym nad naszymi głowami, tylko rozpoczynać przygotowania ze świadomością, że kwalifikację już mamy.

Kiedy zacznie pan przygotowywać polską reprezentację na wyzwania 2023 roku?

Już to robimy. Dogadujemy mecze towarzyskie i obsadę Memoriału Wagnera. Wiemy też, kiedy najprawdopodobniej zaczniemy przygotowania, choć termin może się jeszcze zmienić w zależności od play-offów PlusLigi i postawy polskich klubów w Lidze Mistrzów.

Od kilku miesięcy nie łączy pan już roli selekcjonera kadry Polski z pracą w klubie. Dzięki temu jest panu łatwiej?

Tak, bo skupiam się w 100 procentach na reprezentacji. Mam więcej czasu, żeby oglądać mecze moich zawodników, na układanie pewnych rzeczy. No i będę miał świeższą głowę, gdy zacznie się nowy sezon międzynarodowy.

Czego powinniśmy panu życzyć w 2023 roku?

Żeby moim graczom dopisywało zdrowie. Jeśli tak będzie, z całą resztą sobie poradzimy.

A czego życzy pan polskim kibicom siatkówki?

Mam nadzieję, że wciąż będziecie tacy sami. Że będziecie przychodzić na nasze mecze, wspierać nas i dawać nam swoje pozytywne emocje. Postaramy się odpłacić tym samym.

Rozmawiał Grzegorz Wojnarowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Siatkówka zaczyna gościć w egzotycznych krajach. To dopiero początek
Drużyna roku 2022 siatkarzy wybrana. Sprawdź, czy znaleźli się w niej Polacy

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×