Punktem wyjścia do napisania niniejszego komentarza jest felieton, który ukazał się na oficjalnej stronie PlusLigi w piątek, 17 lutego. Warto się z nim zapoznać, by zrozumieć niniejszy. Głównym założeniem tekstu, do którego się odnoszę, jest obrona szesnastozespołowej ekstraklasy siatkarzy. Tyle, że wiele podanych w nim argumentów niestety mija się z prawdą. Spokojnie, będziemy sobie tutaj po kolei wszystko weryfikować.
Przede wszystkim, co powtarzam jak mantrę, ale będę się przy tym upierał: nie mamy kiedy odpocząć od siatkówki. Nie mamy kiedy zgłodnieć, bo cały czas jesteśmy najedzeni. U niektórych słychać już nawet odruchy niestrawności, bo ligowa młócka zaczyna się zlewać w jednolitą papkę.
Oczywiście nie mamy pełnej swobody, bo ograniczeni jesteśmy - także chorym, co trzeba wyraźnie podkreślić - kalendarzem FIVB i CEV. Ale szkalowanie światowej oraz europejskiej federacji zostawmy sobie na kiedy indziej, choć jako dość silny ośrodek w siatkarskim świecie być może to właśnie my powinniśmy uderzyć pięścią w stół. Tak, "polskie kluby i liga powinny naprawiać niedoskonałości systemu", bo ma ku temu silne - przede wszystkim sportowe i organizacyjne - argumenty. Lecz to odłóżmy na bok. Szyjmy z tego, co mamy.
Sezon zaczęliśmy w październiku, trzy tygodnie po mistrzostwach świata mężczyzn współorganizowanych przez Polskę, w trakcie trwania kobiecego mundialu, który także odbywał się w naszym kraju. To jeszcze nic wielkiego. Okazało się jednak, że trzeba było zagrać na przykład 1 listopada, kiedy myślami byliśmy raczej gdzie indziej niż przy siatkówce. Poszukajmy więc chwili wytchnienia w innym terminie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szałowa kreacja Sereny Williams. Fani zachwyceni
Może w Święta Bożego Narodzenia? Nie za bardzo. Grane było tuż przed Wigilią, a także w okresie świąteczno-noworocznym. Znowu nie odpoczęliśmy od siatkówki. Zawodnicy też nie, bo w pierwszy lub drugi dzień świąt już musieli wrócić do trenowania. Wprawdzie kluby, które były w stanie, poprzekładały te spotkania, ale nie wszystkim się to udało. Gramy więc dalej i szukamy.
Faza zasadnicza skończy się na tydzień przed Wielkanocą. To może wtedy chociaż na tydzień odsapniemy? Nie! Właśnie na wielkanocny weekend zaplanowana jest pierwsza seria meczów fazy play-off. I tak sobie będziemy grać bez przerwy do połowy maja. Potem już nastąpi sezon reprezentacyjny i zabawa zacznie się od nowa jesienią.
A przecież ostrzegał przed czymś takim nawet selekcjoner reprezentacji Polski. Nikola Grbić w wywiadzie z Arkadiuszem Dudziakiem opublikowanym 11 listopada 2022 roku tłumaczył, że większa liga to także więcej... słabszych zawodników, a więc obniżenie poziomu, a ponadto narażanie - zwłaszcza kadrowiczów i czołowych graczy występujących w rozgrywkach międzynarodowych - na kontuzje.
Tymczasem w felietonie czytamy, że "gdyby liga była mniejsza, młodzi utalentowani gracze nie dostaliby szans na grę". Wymienia się Michała Gierżota, Karola Urbanowicza czy Kubę Hawryluka. Czy by dostali? Nie wiem, ale spójrzmy na fakty: Urbanowicz od lat występuje - i to z powodzeniem - w Treflu Gdańsk. Hawryluk ściągany był do Indykpolu AZS Olsztyn z myślą, by był pierwszym libero. Błysnął nieco wcześniej niż zakładano i klub ma z niego pociechę już teraz. A mówimy tu o klubach z TOP 8 tabeli. Nie ostatniej czy przedostatniej drużynie. Zakładam, że ani w Trójmieście, ani w stolicy Warmii (czy też Iławie, gdzie teraz olsztynianie grają mecze) o spadek raczej nie drżą.
Poza tym, jak wyliczył na Twitterze dość bacznie obserwujący siatkówkę Artur Skrzypczyński: gdyby policzyć, ilu graczy do lat 25 mamy w sezonie 16-zespołowym, a ilu było ich w poprzednim, 14-zespołowym, okazuje się, że przed rokiem tych młodych zawodników było... więcej. Argument z felietonu zbity.
Na końcu tekstu Jarosława Bińczyka czytamy, że "nagromadzenie meczów w pierwszej części rozgrywek było konsekwencją wniosku prezesów, którzy woleli, by ich drużyny na początku grały więcej, a w drugiej fazie rzadziej. I tak właśnie się dzieje."
Sprawdzam. Za odpowiedź niech posłuży wypowiedź jednego z siatkarzy z czołowego polskiego klubu. Celowo nie podaję jego imienia i nazwiska, bo okazuje się, że mógłby za krytykę otrzymać karę. Takie karanie to ewidentne ograniczenie swobody wypowiedzi. Szkoda, bo - jakby nie patrzeć - to on jest głównym aktorem widowiska zwanego PlusLigą. Nie trener, nie prezes i nie działacz.
- Na początku sezonu jeszcze rozróżnialiśmy, w jakich gramy rozgrywkach. Ci, którzy nie grali w kadrze, może faktycznie tęsknili za nimi. Ale ten kalendarz wygląda naprawdę źle. Uważam, że rozszerzenie ligi to bardzo słaby pomysł. Niestety, jesteśmy w takich realiach, że prezesi nie liczą się ze zdaniem zawodników, którzy zgłaszają, że tego wszystkiego jest za dużo. Pojawiają się kontuzje. Sami się obawiamy, że przy jeszcze bardziej napiętym terminarzu urazów będzie jeszcze więcej - mówi mi siatkarz.
Taką sprawą mógłby się zająć związek zawodowy siatkarzy. Wiem, że trwają prace nad powołaniem takiej organizacji. Oby powstała jak najszybciej i zaczęła działać. Ku wspólnemu pożytkowi.
Więcej meczów, to także więcej męczących, wielogodzinnych podróży. To one są najbardziej męczącą częścią całej zabawy. Choć infrastruktura drogowa w Polsce jest coraz lepsza, to nadal jesteśmy rozciągnięci od Suwałk po Nysę w jedną stronę i od Gdańska do Rzeszowa w drugą stronę. I wracaj sobie potem przez pół Polski autokarem na przykład po takim meczu o 21:00. Wyliczanie, że gra się średnio co 5,1 czy co 5,9 dnia to jak mówienie, że gdy człowiek idzie na spacer z psem albo kotem, to każdy z nich ma średnio po trzy nogi.
A Grbić tłumaczył: - Zbyt dużo podróży przekłada się na mniejszą liczbę treningów. Zawodnicy, którzy grają w finałach ligi, pucharu, rozgrywek europejskich będą łapać kontuzje częściej niż zwykły gracz. On z kolei zakończy sezon i przez 3-4 miesiące nie robi nic, nawet nie trenuje - mówił selekcjoner.
No dobrze, wróćmy do kolejnego aspektu. "Sukcesy reprezentacji i klubów przyciągają dzieci i młodzież do treningów, a sponsorów do wspierania dyscypliny". Lepszej reklamy dla polskiej siatkówki klubowej niż udział w europejskich pucharach chyba nie ma. Jest jeszcze taki turniej jak Klubowe Mistrzostwa Świata, z którego Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle musiała się w 2022 roku wycofać, bo terminarz ligowy był już przeładowany.
Pomijając już kwestię, czy KMŚ w takim terminie i w takiej formule mają sens, pisanie że "gra w pucharach to przywilej, a nie przymus" i "gdy klub nie ma ochoty, może zrezygnować", trąci trochę bezczelnością. Zgadza się, że "Real Madryt, Manchester City, Bayern Monachium nie narzekają, że muszą rozegrać o kilkanaście spotkań więcej od swoich krajowych rywali", ale krajowe federacje w Hiszpanii, Anglii i Niemczech robią wszystko, żeby pomóc im to wszystko poukładać, a nie rzucają kłody pod nogi.
Jedziemy dalej. "Najbardziej wyczerpanych gwiazd kadrowych jest kilkanaście, a w PlusLidze zarejestrowanych zostało sporo ponad 250 siatkarzy" - czytamy w felietonie. Pytanie brzmi: czy faktycznie mamy w kraju aż 250 siatkarzy na takim poziomie, żeby tworzyć im miejsca do gry w najwyższej klasie rozgrywkowej? A poza tym "najbardziej wyczerpanych gwiazd" jest trochę więcej, bo przecież grają u nas reprezentanci USA, Serbii, Francji, Niemiec, Belgii czy Australii.
Powiększenie PlusLigi z 14 do 16 drużyn to "raptem 4 mecze fazy zasadniczej więcej". A może spójrzmy na to tak: zmniejszenie PlusLigi z 14 do 12 drużyn (czyli optymalnego moim zdaniem wariantu) to odzyskanie kolejnych czterech terminów meczowych. Problem środowych kolejek rozwiązałby się wówczas sam. Zresztą odpowiedzmy sobie szczerze: czy naprawdę drużyny pokroju BBTS-u Bielsko-Biała i Cerradu Enei Czarnych Radom podnoszą poziom ligi? Cytując tego samego klasyka co autor felietonu, do którego się odnoszę: "przypuszczam, że wątpię".
A jeśli by się okazało, że kalendarz z 12-drużynową PlusLigą jest za luźny, można byłoby zorganizować kolejny "superweekend" z... czterozespołowym Superpucharem Polski. Tak jak we Włoszech. Skoro "Perugia czy Trentino (...) nie naciskają na władze Serie A, by np. rozgrywać jeden mecz o Superpuchar Włoch", może i nasze kluby by nie naciskały?
Warto byłoby to oczywiście wcześniej skonsultować. To jest podstawa całej tej dyskusji. Aczkolwiek oczami wyobraźni widzę taki turniej w dużej hali przy kilkunastu tysiącach kibiców. Przy odpowiednim opakowaniu byłoby to wspaniała reklama ligi i klubów. Mam nadzieję, że takową będzie tegoroczny turniej finałowy Tauron Pucharu Polski w Krakowie. Przy okazji pojawia się też szansa na zarobek. Chyba nawet lepsza niż przy meczach drużyn z ogona tabeli w jakiś poniedziałek o 20:30.
A skoro już o Włochy zahaczyliśmy, to wróćmy na moment do młodzieży. We wstępie autor stawia pytanie: "Czy mimo odrobiny większej liczby meczów powinniśmy iść śladem włoskiej Serie A, która liczy zaledwie 12 drużyn?" Sprawdźmy zatem, jak sobie radziła włoska młodzież w 2022 roku:
ME U-22 mężczyzn? Złoto.
ME U-21 kobiet? Złoto.
ME U-20 mężczyzn? Złoto.
ME U-19 kobiet? Złoto.
ME U-18 mężczyzn? Złoto!
ME U-17 kobiet? Też złoto!
Kurczę, chyba jednak są lepsi. Ba, seniorska reprezentacja Włoch siatkarzy zgarnęła złoto mistrzostw świata (i to w katowickim Spodku!) pokonując... no kogo? Reprezentację Polski! Choć oczywiście wicemistrzostwo świata seniorów oraz polski brąz w Euro U-22 i srebro w Euro U-20 też cieszą. To w końcu chcemy być najlepsi czy nie?
Trzeba zdać sobie sprawę, że grając ligę przez kilkanaście dni z rzędu nie podnosi się jej poziomu atrakcyjności. Wręcz przeciwnie - odziera się widowisko z elitarności. Pamiętacie czasy, gdy hit kolejki leciał o 14:45 w ogólnodostępnym TV4 i jaki to był szał? A teraz już nie ma znaczenia, czy grasz we wtorek o 16:15, czwartek o 21:00, sobotę o 14:45 czy niedzielę o 17:30. Zawsze w telewizji jest jakiś mecz PlusLigi, który po prostu zlewa się z resztą.
Rozumiem, że skoro taki felieton ukazuje się na oficjalnej stronie PlusLigi, ma być obroną pomysłów podjętych przez przełożonych. Zupełnie temu się nie dziwię, sam własnego interesu też bym bronił. Ale warto czasem posłuchać głosów z zewnątrz. Tam pochwał dla 16-zespołowej ligi raczej nie słychać. A przecież wszyscy chcemy dla naszej krajowej siatkówki dobrze. Chyba.
Krzysztof Sędzicki, dziennikarz WP SportoweFakty