Decydowały błędy w końcówkach - relacja ze spotkania Jadar Radom - Jastrzębski Węgiel

Rzadko się zdarza, żeby pomyłki sędziów w siatkówce wywołały tak dużą falę oburzenia, jak podczas poniedziałkowego spotkania Jadaru Radom z Jastrzębskim Węglem. Wszak sędzia też człowiek i ma prawo się pomylić. Żeby jednak swoimi błędnymi decyzjami wpłynąć na wynik co najmniej dwóch setów, to jak na PlusLigę zdecydowanie za dużo.

Gdy charyzmatyczny spiker z Radomia Edward Giza podczas prezentacji przedstawiał głównych sędziów pojedynku, Jacka Sęka i Mariusza Gadzinę, mało kto przypuszczał, że niespełna dwie godziny później opuszczającym halę arbitrom towarzyszyć będą setki gwizdów. To właśnie wspomniany duet okazał się jednym z najbardziej znaczących w poniedziałkowej rozgrywce. I chociaż na oficjalnej konferencji żaden ze szkoleniowców nie odniósł się do pracy sędziów, ich reakcje w trakcie meczu i w kuluarowych rozmowach tuż po jego zakończeniu mówiły same za siebie.

Zanim jednak do akcji wkroczyli panowie Sęk i Gadzina, pojedynek był niezwykle zażarty. Przewaga gości w pierwszej partii wynikała z bardzo wielu błędów, które popełniał m.in. Robert Prygiel w ataku oraz Adrian Stańczak w przyjęciu. - Dlatego natychmiast wziąłem czas i powiedziałem chłopakom, żeby się uspokoili. Rywalizacji z Jastrzębskim Węglem w nerwach się nie wygra - przekonywał trener Jan Such. I rzeczywiście, gdy tylko jego podopieczni opanowali emocje, a zajęli się wcielaniem w życie ćwiczonych na treningach setki razy schematów, nie tylko zniwelowali przewagę, ale wyszli na prowadzenie. Patryk Czarnocki swoimi zagrywkami, a następnie sędziowie, którzy popełnili w końcówce partii aż trzy rażące błędy na niekorzyść radomian, doprowadziły trenera Sucha do furii. Zapewne niejeden szkoleniowiec rzuciłby po takiej partii swoimi notatkami i wyszedł z hali. Ale nie Jan Such.

Powyższa sytuacja tak rozdrażniła siatkarzy Jadaru, że w drugiej odsłonie nie było dla nich straconej piłki. Wśród kibiców po jednej z obron wylądował Stańczak, chwilę później Wojciech Żaliński. Robert Prygiel natomiast dzięki piłkarskim umiejętnościom utrzymywał piłkę w grze. Gdyby i tego było mało, libero radomskiego teamu podbijał niemal wszystkie ataki Igora Yudina. Co prawda doświadczeni rywale nawet wobec heroicznej gry w obronie Jadaru wyszli na prowadzenie 19:17. Gdy jednak po kąśliwych zagrywkach Maikela Salasa radomianie osiągnęli prowadzenie 23:21, a następnie mieli w górze dwie piłki meczowe, kibice byli pewni, że ich pupile wywalczą pierwszego seta w tym sezonie. - Właśnie w tym momencie moi podopieczni mieli najcięższe z zadań do wykonania. Pokazali klasę i wygrali - skomentował krótko końcówkę seta trener Jastrzębskiego Węgla Roberto Santilii.

Wskazanie zwycięzcy ostatniej partii było wręcz niemożliwe do stanu 22:22. Radomianie mozolnie nabijali kolejne "oczka", ale ekipa Jastrzębskiego Węgla nie pozwoliła im odskoczyć na więcej niż dwa punkty. Także przy wspomnianym remisie wydawało się, że kolejna akcja przyniesie spodziewany punkt dla radomian. Do przyjęcia spadającej za siatkę zagrywki ruszył Stańczak, podbił piłkę i w tym momencie sędzia przerwał akcję wskazując punkt dla Jastrzębskiego Węgla. Powtórki telewizyjne udokumentowały błędną decyzję arbitra. Zresztą nawet zawodnicy gości przebywający w strefie dla zawodników rezerwowych kiwali z niedowierzaniem głowami. Powyższa sytuacja sprawiła, że radomianie bardziej o kontynuowaniu gry myśleli o tym, jak cofnąć czas i udowodnić sędziemu jego pomyłkę. - Nie będę komentował tej sytuacji. Może gdybyśmy sami popełnili mniej błędów nie kończylibyśmy tego meczu z takim bagażem - rzucił tuż po ostatniej akcji meczu libero radomskiego zespołu.

Jadar Radom - Jastrzębski Węgiel 0:3 (21:25, 27:29, 23:25)

Jadar: Salas, Pawliński, Kosok, Prygiel, Hernandez, Terlecki, Stańczak (libero) oraz Kocik, Żaliński, Macionczyk, Kaczmarek.

Jastrzębski: Łomacz, Abramov, Nowik, Yudin, Czarnowski, Hardy, Rusek (libero) oraz Master, Szczygieł.

MVP: Igor Yudin

Sędziowali: Jacek Sęk, Mariusz Gadzina

Źródło artykułu: