Stał się legendą olsztyńskiego klubu. Wytypował, kto wygra Ligę Mistrzów

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Robbert Andringa
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Robbert Andringa

- Swój głos w finale Ligi Mistrzów oddaję na Jastrzębski Węgiel - mówi nam Robbert Andringa, kapitan AZS-u Olsztyn. Reprezentant Holandii opowiada też o zbliżającym się sezonie kadrowym oraz o swojej klubowej przyszłości.

[b]

Janusz Siennicki, WP SportoweFakty: W sobotę 20 maja w historii polskiej siatkówki dojdzie do historycznej chwili. W finale Ligi Mistrzów spotkają się drużyny Jastrzębskiego Węgla i Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Będzie to pierwszy finał Champions League z udziałem dwóch polskich drużyn. Jak myślisz, kto sięgnie po końcowe trofeum?
[/b]
Robbert Andringa, kapitan Indykpolu AZS Olsztyn: Byłem pod ogromnym wrażeniem jak Jastrzębski Węgiel zdominował Grupę Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w tych trzech meczach finałowych, zwłaszcza w ostatnim, gdzie pokazali prawdziwą siłę. Swój głos w finale Ligi Mistrzów oddaje na aktualnych mistrzów Polski.

Jesteś jednym z najdłużej grających siatkarzy w PlusLidze. W AZS-ie Olsztyn grałeś już przez 6 lat i rozegrałeś 168 spotkań. Spodziewałeś się, że aż tyle czasu spędzisz w jednym klubie?

W żadnym stopniu. Kiedy w 2017 roku przyjeżdżałem do Polski, nie mogłem sobie na początku wyobrazić, że aż tyle czasu będę grał dla jednego klubu. Nie spodziewałem się również, że przez tyle lat będę mógł grać na takim poziomie, ponieważ według mnie przejście z francuskiej Ligue A do PlusLigi był bardzo dużym krokiem.
W Olsztynie czułem się jak w domu. Bardzo podoba mi się życie w tak przyjemnym mieście. Nie był to najważniejszy powód, ale była to część mojej decyzji. Najważniejszym było to, że bardzo chciałem nadal grać w Polsce, a klub zawsze był dla mnie przyjazny. Zarząd wyraźnie chciał, abym za każdym razem przedłużał umowę na następny sezon. Nawet w sezonie 2018/2019, kiedy przez dłuższą jego część miałem poważną kontuzję stopy, to klub nadal widział mnie w swoich szeregach.

Jeśli spojrzysz na swój pierwszy mecz w barwach AZS-u przeciwko dawnej Stoczni Szczecin, a ostatni z PSG Stalą Nysa kończący tegoroczny sezon PlusLigi, to jakim stałeś się graczem na przestrzeni tych 6 lat?

Stwierdziłem, że jestem w stanie grać na najwyższym poziomie, na którym nie sądziłem, że potrafię. Całościowo stałem się bardziej spokojnym siatkarzem. O wiele lepiej znam swoje możliwości oraz limity, jakość, siłę i słabości.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"

Wróćmy do ostatnio zakończonej edycji PlusLigi. Jak ocenisz grę Indykpolu AZS Olsztyn przez cały ten sezon? 7. miejsce to mały niedosyt, patrząc na to jak blisko byliście awansu do półfinału?

Sezon był naprawdę długi i ciężki, graliśmy bardzo dużo meczów. Podczas ostatnich miesięcy musieliśmy mierzyć się z różnymi problemami. Początek mieliśmy dosyć mieszany, wygrywaliśmy kilka spotkań, a następnie przytrafiły nam się 4 porażki z rzędu. Do tej pory pamiętam bardzo złe w naszym wykonaniu mecze z Treflem Gdańsk i Projektem Warszawa na naszym boisku. Następnie przyszedł lepszy moment i wygraliśmy 9 z 10 spotkań. Potem jednak koszmarnej kontuzji nabawił się Josh Tuaniga, na dodatek Moritz Karlitzek miał kilku urazów. Spora część zespołu miała przez te kila miesięcy większe lub mniejsze dolegliwości zdrowotne.

Pomimo tylu problemów, zawsze znajdowaliśmy drogę, aby je rozwiązać i prezentować się najlepiej, jak tylko się da w danym momencie. Musieliśmy się nauczyć z grania z Grzegorzem Pająkiem na rozegraniu, a on musiał nauczyć się nas – i to wszystko przed fazą play-off. Z tego również udało nam się wyjść w dobrym stylu, wywalczając sobie awans do pierwszej ,,ósemki”. Wtedy robiliśmy wszystko co tylko się dało, aby zawalczyć o dobry rezultat. Podczas ćwierćfinału z Aluronem CMC Wartą Zawiercie zagraliśmy na sto procent swoich możliwości. To była ogromna szkoda, kiedy przegrane sety w piątym meczu kończyły się jedynie różnicą dwóch punktów, a mieliśmy swoje szanse na wygraną przynajmniej jeszcze jednego seta.

Będąc tak blisko półfinału pomimo tylu problemów, to chyba nie można do końca stwierdzić, że był to zły sezon w waszym wykonaniu...

Dokładnie tak, nikt z drużyny nie myślał w taki sposób.

Taylor Averill w wywiadzie po waszym ostatnim meczu z PSG Stalą Nysa powiedział, że są w zespole osoby, które ,,mają wszystko gdzieś” i że nawet w meczach o miejsca 7-8 trzeba grać z maksimum zaangażowaniem. Zgadzasz się z jego zdaniem?

Słyszałem o tym wywiadzie, lecz nie czytałem go. Nie pytałem go również o to. Ostatni mecz w naszym wykonaniu był bardzo zły, wszyscy to wiemy. Trudno jest jednak grać mecz o miejsca 7-8 zaledwie dwa dni po przegraniu zaciętego, emocjonującego i najważniejszego starcia w sezonie. Może to zabrzmieć źle, lecz trudno jest przygotować się mentalnie do „meczu o nic” w takim sam sposób, jak do tego w ćwierćfinale.

Przez ostatnie 2 lata każdy mecz dla was był meczem wyjazdowym – z powodu przebudowy olsztyńskiej hali ,,Urania” graliście w Iławie. Trudno było pogodzić się z tak częstymi wyjazdami?

To potrafiło być uciążliwe. Na dzień przed meczem musieliśmy pojawić się w Iławie, zameldować się w hotelu, a później przeprowadzić trening. Przez całą fazę zasadnicza liczącą 30 meczów i przez te wszystkie mecze musieliśmy podróżować. Na szczęście hala w Iławie nam bardzo często dopisywała, a kibice w niej obecni spisywali się na medal.

Jesteś fanem NBA, więc nie mogę do tego nie nawiązać. Zawodnik Memphis Bucks, Giannis Antetokounmpo po przegranym play-offie z Miami Heat odpowiadając na pytanie dziennikarza o to, czy ,sezon Memphis Bucks był porażką: odpowiedział, że nie ma porażki w sporcie – jest tylko progres, który osiągasz z roku na rok. Czy jako sportowiec też uznajesz taką filozofię?

Na koszykarzach grających w NBA narzucana jest ogromna presja, więc udzielenie takiej odpowiedzi po dotkliwej porażce przez Antetokounmpo jest czymś niesamowitym. Cieszy mnie to, że gwiazda światowego formatu powiedziała samą prawdę. Moi aktualni i byli koledzy z boiska oraz zawodnicy z którymi grałem i których obserwuje na Twitterze i Instagramie publikowali jego wypowiedź. Nie tylko ja, ale i inni sportowcy utożsamiamy się z jego wypowiedzią i wiemy, co chciał przez to pokazać. Porażki to część sportu, ktoś musi przegrać, żeby ktoś wygrał, tylko jeden zostanie mistrzem. Tak było i zawsze tak będzie.

Przebywasz aktualnie na zgrupowaniu reprezentacji Holandii. Trener Roberto Piazza powołał cię na pozycję przyjmującego. Jednak w tamtym roku również zostałeś powołany na swoją nominalną pozycję, ale finalnie grałeś na libero. Czy w tym sezonie będziemy cię obserwowali już w pełni jako przyjmującego?

Wiem, że na ten moment jestem przyjmującym. Zrobię jednak to, o co poprosi mnie trener. Jeśli ponownie uzna, że moja gra na pozycji libero okaże się dobra dla drużyny, to przejmę te rolę. Będę miał jeszcze dalsze rozmowy z trenerem Piazzą na ten temat w trakcie sezonu kadrowego wszystko może się jeszcze zmienić.

Na mistrzostwach Europy oraz podczas olimpijskich kwalifikacji będziecie walczyć z reprezentacją Polski, a obok naszej kadry ekspertów i kibiców jesteście wymieniani jako jedni z faworytów do wyjścia z grupy. Czego można spodziewać się po reprezentacji Holandii w tym sezonie?

Na pewno będzie bardzo długie lato. Oczywiście, na pierwszym miejscu stawiamy awans na igrzyska olimpijskie. Na dodatek każdy mecz podczas Ligi Narodów czy mistrzostw Europy będzie się liczył i nie możemy odpuszczać żadnego, pomimo napiętego terminarzu. Jeśli nie uda nam się awansować do Paryża bezpośrednio, to będziemy liczyć na awans z rankingu. Wiemy, że Polska jest największym faworytem, a my będziemy musieli nastawić się na bardzo ciężkie boje z innymi grupowymi rywalami jak Kanada, Argentyna czy Bułgaria. Nie będzie łatwo, lecz patrząc na zestawienie innych grup, mogliśmy trafić gorzej. W każdym meczu ważne jest dawać z siebie maksimum, bo ten turniej może być naszą jedyną szansą. Mam nadzieję, że sprawimy sporą niespodziankę, ponieważ nie ukrywamy, że igrzyska olimpijskie to moje ogromne marzenie.

Pozostając przy holenderskiej siatkówce - jak twoim zdaniem wygląda kwestia popularności tego sportu w twoim kraju?

Nie jest to zbyt popularny sport w Holandii. Piłka nożna zostawiła za plecami praktycznie wszystkie dyscypliny. Jednak, kiedy rok temu mój kraj wraz z Polską organizował mistrzostwa świata w siatkówce kobiet, to praktycznie wszystkie mecze z udziałem naszej kadry były wyprzedane, a kibice wypełniali hale. To bardzo cieszyło oko. Zainteresowanie jednak rośnie, ale żeby było większe, to potrzebne są wyniki. Mam nadzieję, że nasza postawa w tegorocznym sezonie kadrowym przyczyni się do tego.

A kwestia ligi holenderskiej? Doskonale wiemy, że na świat wyszło kilku bardzo dobrych siatkarzy z Holandii, oprócz ciebie możemy wymienić Nimira, Van Garderena czy Ter Horsta. Nie należy jednak do silnych lig w Europie. Czy jest coś co może sprawić, aby poziom tej ligi osiągnął wysoki poziom?

Wiem, że chodzą pogłoski o połączeniu ligi holenderskiej z belgijską. Jest to dla mnie bardzo interesujący poziom, aby podnieść poziom ligi i żeby zachęcić dobrych siatkarzy do przyjazdu do Holandii. Aktualnie poziom Eredivisie nie jest najlepszy, ale za to belgijska EuroMilions League jest ciekawsza i prezentuje wyższą jakość. Do tego liga ma do zaoferowania ciekawsze pieniądze dla zawodników. Dla Eredivisie połączenie z silniejszą ligą może być okazją do wzrostu popularności siatkówki w moim kraju, pojawia się również potencjalne pojawienie się nowych sponsorów, a budżety klubów mogą się zwiększyć. Pozwoli im to na zatrudnienie lepszych siatkarzy lub rozwój młodzieży.

Czy planujesz jeszcze powrót do Eredivisie w przyszłości?

Na ten moment nie mam planów. Mam zamiar zostać w europejskiej czołówce tyle, ile pozwala mi na to ogień, który cały czas się we mnie tli. Może wrócę wtedy, kiedy będę wiedział, że mam dość i chciałbym spędzić więcej czasu z rodziną.

Jak prezentuje się przyszłość Robberta Andringi, jeśli chodzi o następny sezon w Olsztynie? Ze wszystkich stron dochodzą już pewne transferowe plotki...

Pewnie większość już wie, co ze mną będzie (śmiech). Mogę powiedzieć jedynie, że zmieniam ligę. Chciałbym spróbować czegoś nowego. Jestem już bardzo blisko podpisania umowy z pewnym klubem, więc już niedługo moja przyszłość powinna się wyjaśnić.

Janusz Siennicki, dziennikarz WP SportoweFakty
Przeczytaj także:
Niespodzianka w finale 1. ligi. PlusLiga nie dla faworyta

Komentarze (0)