Wzorowa reakcja reprezentacji Polski na porażkę. "To jeszcze jedna dobra rzecz, jaka się nam przydarzyła"

- Dziewczyny ucieszyły mnie reakcją na przegraną. Pokazały, że nie chcą rozpamiętywać porażek, że chcą najszybciej jak to możliwe znów poczuć smak zwycięstwa - mówi nam selekcjoner kadry Polski siatkarek, Stefano Lavarini.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
trener Stefano Lavarini Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: trener Stefano Lavarini
W turniejach Ligi Narodów siatkarek w Antalyi i Hongkongu Polki spisały się znakomicie. Wygrały siedem z ośmiu spotkań i zajmują ocenie pierwsze miejsce w tabeli fazy zasadniczej.

W rozgrywanych w Chinach turnieju Biało-Czerwone pokonały silne ekipy Dominikany i Turcji, potem ich serię kolejnych zwycięstw przerwały Holenderki, ale nasz zespól zareagował na tę porażkę w znakomity sposób - pokonując dzień później znakomite Chinki 3:0.

Trener polskiej ekipy w rozmowie z WP SportoweFakty przyznaje, że mecz z Holandią był dla zespołu ważnym momentem sezonu, a reakcja zawodniczek go ucieszyła. Wskazuje też element, w którym reprezentacja Polski zrobiła w ostatnim czasie największe postępy oraz cele na ostatni turniej fazy zasadniczej Ligi Narodów - w koreańskim Suwon. 

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Chociaż w drugim turnieju VNL 2023 pański zespół przegrał jeden mecz, chyba ma pan po nim równie wiele powodów do satysfakcji, co po pierwszym?

Stefano Lavarini, selekcjoner reprezentacji Polski siatkarek: Jesteśmy usatysfakcjonowani tym, że gramy dobrą siatkówkę i rozwijamy się jako zespół. Taki jest nasz cel - rozwijać się, zdobywać pewność siebie i motywację do pracy, także z kolejnych rozegranych spotkań, no i oczywiście zbierać punkty do rankingu FIVB. Po Hongkongu, mimo przegranego spotkania z Holandią, które nam nie wyszło, możemy powiedzieć, że większość swoich założeń zrealizowaliśmy. Było ok.

Dostał pan potwierdzenie, że jesteście na dobrej drodze?

Na to pytanie będę mógł odpowiedzieć zakończeniu sezonu, a jesteśmy dopiero na jego początku. W tym okresie ważne jest, żeby wzloty i upadki nie wytrąciły nas za bardzo z równowagi i nie przeszkodziły nam w zmierzaniu do celu. Jeśli jednak istniało coś takiego jak "dobra droga" do rozpoczęcia sezonu reprezentacyjnego, to chyba właśnie nią szliśmy w ostatnich tygodniach.

Zobacz także: Sesja zdjęciowa reprezentacji Polski, świetne humory Kurka i Leona

Kiedy rozmawialiśmy po turnieju Antalyi powiedział pan, że bardzo istotne są dla pana pojedynki z zespołami na zbliżonym poziomie do reprezentacji Polski. Co w tym kontekście pokazały panu spotkania z Dominikaną i Turcją?

Turcję uważam za zespół, który jest trochę ponad nami. Drużynami na zbliżonym poziomie, na tle których chcieliśmy się pokazać jako lepsza ekipa, były Dominikana i Holandia. W pierwszym wypadku nam się udało, w drugim nie. To pokazuje, że choć gramy dobrze i jesteśmy na dobrych torach, wciąż mamy wiele pracy do wykonania.

Po porażce z Holandią ponoć powiedział pan zawodniczkom, że teraz tak naprawdę zaczyna się dla nich Liga Narodów.

Mówiłem wtedy, że nie będziemy wiedzieli, jak bardzo jesteśmy zmotywowani, dopóki nie doświadczymy zarówno zwycięstwa, jak i porażki. Jedna przegrana nie daje jeszcze na to odpowiedzi, ale zobaczenie drugiej strony medalu bez wątpienia było dla naszej drużyny ważnym momentem. Dzięki niemu mogliśmy się przekonać, jak zareagujemy, jak bardzo będziemy chcieli wrócić na boisko i zagrać mecz, z którego będziemy dużo bardziej zadowoleni.

Zespół zareagował w najlepszy możliwy sposób - dzień później pokonał bardzo mocne Chinki 3:0. Takiej reakcji się pan spodziewał, czy też przerosła one pańskie oczekiwania?

Ujmując rzecz bardziej ogólnie - w turniejach w Antalyi i w Hongkongu dziewczyny zagrały trochę lepiej, niż się spodziewałem. Jednak nie dlatego, że sądziłem, że nie mają jakości by tak grać, bo wiem, że stać je na dużo. Po prostu myślałem, że w tym momencie sezonu, na samym jego początku, nasza gra może wyglądać trochę gorzej. Co do reakcji na przegraną z Holandią - dziewczyny mnie nią ucieszyły. Pokazały, że nie chcą rozpamiętywać porażek, że chcą najszybciej jak to możliwe znów poczuć smak zwycięstwa. To jeszcze jedna dobra rzecz, jaka przydarzyła się nam w pierwszym okresie sezonu.

W tym okresie wygraliście z Włochami, Serbią, Turcją, Chinami. Przy takich wynikach - wynikach, które przekraczają oczekiwania, jednym z pańskich głównych zadań jest pewnie pilnowanie, żeby zawodniczki twardo stąpały po ziemi?

Jeśli o mnie chodzi, to twarde stąpanie po ziemi jest dla mnie rzeczą naturalną, więc nie muszę sobie powtarzać, żeby o tym pamiętać. Dziewczynom też póki co o nim nie przypominam, choć jeśli któregoś dnia zdam sobie sprawę, że potrzebują takiego przypomnienia, zrobię to. Mam jednak nadzieję, że moje zawodniczki są na tyle bystre i dojrzałe, że mają podobne podejście do mojego: czerpią satysfakcję z tego, co robią i następnego dnia po zwycięstwie wracają do pracy z chęcią pokazania się z jeszcze lepszej strony.

W jakich aspektach widzi pan największe postępy w porównaniu do poprzedniego sezonu?

Jeśli mam wybrać tylko jeden element, to wskażę na obronę. Rok temu miałem wrażenie, że zaczynamy od niskiej jakości gry w obronie, potem krok po kroku ta jakość zaczęła się polepszać, a sezon zakończyliśmy z całkiem dobrą w mojej opinii równowagą między ofensywą a defensywą. Teraz wystartowaliśmy z innego, dużo wyższego poziomu tego elementu.

Przed wami jeszcze jeden turniej fazy zasadniczej Ligi Narodów, zagracie go w koreańskim Suwon. Co będzie waszym głównym celem w tej imprezie?

Po pierwsze chcemy się zakwalifikować do finałów. Po drugie - zdobyć jak najwięcej punktów do rankingu FIVB. Na tych dwóch celach najbardziej się skupiamy, bo zrealizowanie ich zwiększy nasze szanse na zakwalifikowanie się na igrzyska, a to nasze główne zadanie. Po trzecie, choć z pewnej perspektywy właśnie to jest dla nas najważniejsze, chcemy mieć poczucie, że gramy coraz lepszą siatkówkę.

Awansu na finały Ligi Narodów jesteście niemal pewni. Spogląda pan już w jego stronę?

Moje ostatnie dni wyglądają tak, że analizuję nasze ostatnie cztery spotkania, a w kolejnych będziemy się koncentrować na meczu ze Stanami Zjednoczonymi. To są sprawy, o których myślimy. Na inne nie starcza czasu. Oczywiście wiemy, że mamy duże szanse na grę w finałach, ale aktualnie skupiamy się na tu i teraz.

W naszej poprzedniej rozmowie powiedział pan, że chciałby, aby Polska była bardzo zbalansowanym zespołem, a także drużyną potrafiącą znajdować rozwiązania w każdej sytuacji. Czy po turnieju w Hongkongu macie o kroczek bliżej do osiągnięcia tego celu?

W ostatnich spotkaniach na pewno pokazaliśmy trochę takich cech. Tym, co bardzo lubię w siatkówce reprezentacyjnej, jest jej różnorodność. W rozgrywkach ligowych często spotykasz się z podobnym stylem gry. Tutaj co mecz musisz się adaptować do całkowicie innej szkoły, innego stylu, co zwiększa znaczenie umiejętności adaptowania się i znajdowania rozwiązań. Początek sezonu pokazuje, że te umiejętności są w naszym zespole, choć zanim będzie można powiedzieć, że są naszą cechą charakterystyczną, musimy je potwierdzić jeszcze wiele, wiele razy. Do ocenienia, czy zrealizowaliśmy cel, potrzeba będzie kilku sezonów i wielu turniejów, w których zespół raz po raz będzie potwierdzał, że taka jest jego charakterystyka.

Czytaj także:
Drużynowo i indywidualnie absolutna czołówka! Polki wysoko w rankingach Ligi Narodów
Polki rządzą. Zobacz tabelę Ligi Narodów po drugim tygodniu

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×