Niewiarygodny mecz Polek z Amerykankami. Aż 5 setów

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarki reprezentacji Polski
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarki reprezentacji Polski

Polskie siatkarki po raz kolejny potwierdziły, że w Lidze Narodów 2023 są w bardzo dobrej formie, choć tym razem nie wygrały. W swoim dziewiątym spotkaniu poniosły drugą porażkę, przegrywając z bardzo mocną reprezentacją USA 2:3.

Gdyby przed startem Ligi Narodów ktoś obstawił, że mecz Polek z Amerykankami w turnieju w koreańskim Suwon będzie starciem o pierwsze miejsce w tabeli fazy zasadniczej, uznano by go za niepoprawnego, szalonego wręcz optymistę. A jednak. Rewelacyjna postawa Polek w pierwszych dwóch turniejach, w Antalyi i w Hongkongu, dawała im przed tym spotkaniem pozycję liderek. Amerykanki z takim samym bilansem zwycięstw i porażek (7-1) zajmowały drugie.

Choć Biało-Czerwone w swoich wcześniejszych spotkaniach spisywały się znakomicie, faworytem była drużyna USA, która już od dawna ma ugruntowaną pozycję w ścisłej światowej czołówce. Polki dopiero pukają do drzwi tej czołówki. Pokonanie Amerykanek byłoby zapukaniem tak głośnym, że nie dałoby się go nie usłyszeć, dałoby naszemu zespołowi już absolutną pewność występu w finałach VNL i jeszcze bardziej wzmocniłoby jego pewność siebie.

Było jednak jasne, że o zwycięstwo nie będzie łatwo. Dobrą formę, waleczność i zaciekłość obu ekip pokazała już trzecia, niesamowicie długa akcja meczu. Skończyła ją wreszcie Olivia Różański i choć był to dopiero początek grania, zmęczona padła na kolana.

Przez kolejne kilka minut żaden zespół nie był w stanie oderwać się od rywala. W połowie seta zrobiły to Polki. Zaczęło się od asa serwisowego Magdaleny Stysiak, potem atak zerwała Kara Bajema, Jordan Thompson uderzyła w siatkę, a Magdalena Jurczyk popisała się efektownym blokiem i było 18:13 dla Biało-Czerwonych. Trzy z tych pięciu punktów straty Amerykanki szybko odrobiły w jednym ustawieniu, ale wtedy trener Stefano Lavarini zrobił podwójną zmianę, wprowadził na boisko Julię Nowicką i Monikę Gałkowską, i nasz zespół znów powiększył dystans (21:16). Końcówka partii należała już całkowicie do Polek. Po ataku i bloku doskonale grającej Agnieszki Korneluk było 24:17, a seta zamknął blok Stysiak.

Na drugiego seta trener amerykańskiej drużyny Karch Kiraly wprowadził na boisko Aleksandrę Frantti oraz Andreę Drews i gra jego zespołu zaczęła wyglądać lepiej. Przede wszystkim siatkarki z USA sprawiały Polkom większe problemy w przyjęciu, i to problemy na tyle duże, że wyszły na prowadzenie 12:8. Grały też zdecydowanie skuteczniej w ataku, zarówno w pierwszej akcji, jak i w kontrze, zdobyły kilka punktów blokiem (zatrzymane Stysiak i Gałkowska) i tym razem to one wchodziły w końcówkę partii wysoko prowadząc (20:12).

- Przede wszystkim nastawienie, walka! - mówił swoim zawodniczkom trener Lavarini, gdy poprosił o przerwę na żądanie. Jednak w tej partii Biało-Czerwone walki już nie podjęły. W ostatniej akcji Drews obiła polski blok, Amerykanki wygrały 25:15 i wyrównały wynik meczu na 1:1.

ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #1. Zaskakujące wyznanie Adrianny Sułek. "Nie chciałam już trenować"

W trzeciej partii walki było już bardzo dużo, choć swojej pierwszej fazie ten set bardzo przypominał poprzedniego - najpierw kilka minut wyrównanej walki, potem rywalki Polek naciskają serwisem i odskakują na kilka punktów (10:7). Tyle tylko, że tym razem Biało-Czerwone zatrzymały "odjazd" Amerykanek. Zarówno pierwszy, gdy szybko doprowadziły do remisu (10:10), jak i drugi - z wyniku 11:14 wyrównały na 16:16. A w decydującą fazę seta wkraczały nawet z niewielkim prowadzeniem - Stysiak w trudnej sytuacji wypchnęła piłkę po rękach blokujących, wreszcie w ataku pomyliła się dobrze grająca Drews i było 20:18 dla polskiej ekipy.

W końcówce, po dwóch blokach Amerykanek na Stysiak, Lavarini zdecydował się na odważne posunięcie i wystawił na pozycji atakującej Czyrniańską. Ta skończyła ważny atak na 23:21, ale rywalki doprowadziły do remisu blokując na środku Jurczyk, potem kontrę skończyła Drews i to drużyna USA miała piłkę setową (23:24). Pierwszą Polki obroniły, drugą też, ale przy trzeciej atak Olivii Różański został podbity, w odpowiedzi skutecznie zaatakowała Kelsey Robinson-Cook, skończyło się na 25:27 i amerykańskie siatkarki objęły w cały meczu prowadzenie 2:1.

W czwartej odsłonie siatkarskie przeciąganie liny trwało długo, bo aż do stanu 14:14. Potem Biało-Czerwone zbudowały trzypunktową przewagę dzięki blokowi, który wcześniej Amerykanki przez długi czas skutecznie omijały, obijały, lub asekurowały swoje ataki. Korneluk i Stysiak blokowały jednak skutecznie i dały swojemu zespołowi prowadzenie 17:14. Niedługo później asa serwisowego zagrała Czyrniańska, jeszcze jeden blok dołożyła Łukasik, zrobiło się 21:16 i w decydującą fazę seta Polki wchodziły ze sporym zapasem.

Sporym, ale jak się okazało niewystarczającym. Gdy przewaga niebezpiecznie stopniała (22:20), bardzo ważną piłkę skończyła Stysiak, potem to samo zrobiła Czyrniańska i Polki miały dwa setbole (24:22). Niestety ich nie wykorzystały i znów o zwycięstwo w secie musiały walczyć w grze na przewagi. Obroniły trzy piłki meczowe, później znów miały setbole, aż w końcu wykorzystały swoją szansę - Łukasik obiła blok rywalek, dając naszej drużynie wygraną 30:28 i doprowadzając do tie-breaka.

Na początku decydującego seta świetnie w ataku z lewego skrzydła spisywała się właśnie Łukasik, Stysiak sprawiała rywalom problemy zagrywką, a Katarzyna Wenerska zanotowała swój pierwszy skuteczny blok w meczu. Efektem takiego otwarcia było prowadzenie Biało-Czerwonych 7:3. Amerykanki, dzięki kapitalnym akcjom w obronie, zbliżyły się na 7:6, po błędzie dotknięcia siatki w naszym zespole wyrównały na 9:9 i było już jasne, że to nie będzie spokojny tie-break. W końcówce, znów granej na przewagi, dostarczył ogromnych emocji. Polki najpierw nie wykorzystały piłki meczowej, a po chwili same musiały bronić meczbola. Nie obroniły go. Robinson-Cook pewnie skończyła atak w kontrze, drużyna USA wygrała 16:14, a cały mecz 3:2.

Dla polskiego zespołu to druga porażka w dziewiątym meczu Ligi Narodów 2023. Amerykanki wyprzedziły po niej Biało-Czerwone w tabeli, ale i tak gry w turnieju finałowym VNL nasze siatkarki są praktycznie pewne. W czwartek zagrają kolejne spotkanie z trudnym przeciwnikiem - z Niemkami, które też spisują się w rozgrywkach nadspodziewanie dobrze i też wygrały już siedem spotkań. Początek meczu o godzinie 5:00 polskiego czasu.

Liga Narodów, Suwon
Polska - Stany Zjednoczone 2:3 (25:17, 15:25, 25:27, 30:28, 14:16)

Polska: Katarzyna Wenerska (1), Magdalena Stysiak (28), Olivia Różański (7), Martyna Łukasik (16), Agnieszka Korneluk (19), Magdalena Jurczyk (8), Maria Stenzel (libero) oraz Monika Gałkowska, Julia Nowicka, Martyna Czyrniańska (10), Monika Fedusio.

Stany Zjednoczone: Micha Hancock (7), Heleigh Washington (12), Jordan Thompson (5), Kara Bajema (2), Kelsey Robinson (19), Dana Rettke (13), Justine Wong Orantes (libero) oraz Alexandra Frantti (12), Andrea Drews (20), Kathryn Plummer.

Czytaj także:
Polki w znakomitej sytuacji. Mają to na wyciągnięcie ręki
Stało się. FIVB podjęła decyzję wobec reprezentacji Rosji

Komentarze (2)
avatar
trooy
28.06.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Nie ma się czego wstydzić. Amerykanki grały w najmnocniejszym zestawieniu ; wynik mógłby być też w drugą stronę. Brawo, choć w przyszłości trzeba wykorzystywać takie przewagi jak 23:21 w trzeci Czytaj całość
avatar
regulator
28.06.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Brawo dziewczyny . Jeden punkt z Amerykankami ! Być może ważny punkt .