Wielka gwiazda na ławce. Skomentował decyzję Grbicia

W sezonie ligowym był absolutną gwiazdą, ale w reprezentacji siedzi na ławce. - Tyle nam pozostaje. Każdy z nas daje 100 proc., żeby znaleźć się w przyszłości w szóstce. To jedyne odpowiednie podejście - tłumaczy Tomasz Fornal przed Polska - Japonia.

Arkadiusz Dudziak
Arkadiusz Dudziak
Tomasz Fornal WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Tomasz Fornal
Korespondencja z Gdańska - Arkadiusz Dudziak

W sezonie klubowym był filarem Jastrzębskiego Węgla i to jego gra miała kluczowe znaczenie w walce o mistrzostwo Polski. Wydawało się, że ten rok może być dla Tomasza Fornala tym, w którym w końcu na stałe znajdzie się w wyjściowej szóstce kadry Polski na najważniejsze mecze. Te marzenia brutalnie zweryfikowała rzeczywistość.

Złoty rezerwowy

Wśród przyjmujących w kadrze panuje największa konkurencja. Poziom jest na tyle wysoki i wyrównany, że na turniej Ligi Narodów w Gdańsku trener zabrał pięciu, a nie czterech zawodników na tej pozycji. A niemal każda reprezentacja zazdrościłaby nam jeszcze choćby Artura Szalpuka czy Bartosza Kwolka, którzy w ogóle w czternastce się nie znaleźli.

Podstawową parę przyjmujących na mecz z Brazylią stworzyli jednak Wilfredo Leon i Aleksander Śliwka. Jak w roli rezerwowego odnajduje się Tomasz Fornal? - Jak ja bym był trenerem, to bym siebie wystawił - żartuje siatkarz. - Każdy z chłopaków jest w stanie zaprezentować wysoki poziom. To nie jest klub, lecz kadra. Trzeba zrobić wszystko, by szkoleniowca przekonać i pracować na treningach - tłumaczy Fornal.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polki z brązowym medalem Ligi Narodów! Zobacz euforię po meczu

- Chyba tyle nam pozostaje. Każdy z nas daje 100 proc., żeby znaleźć się w przyszłości w szóstce. To jedyne odpowiednie podejście, by kiedyś móc wyjść w podstawowym składzie - dodaje.

Trener Nikola Grbić wielokrotnie podkreślał w rozmowach z dziennikarzami, że bardzo ceni sobie rezerwowych. Jednocześnie, sporo od nich wymaga. Mają być w każdym momencie gotowi choćby na jedną piłkę, do pomocy w bloku, przyjęciu czy zagrywce.

- Tak jak rok temu, będę wchodził w odpowiednich momentach i starać się pomóc, jeśli ktoś będzie miał problem. Wydaje mi się, że tak musi podchodzić do tego każdy z kwadratu dla rezerwowych. Nie tylko na mojej pozycji, ale też na środku, ataku, na rozegraniu - tłumaczy Fornal.

- Czasem trzeba schować dumę do kieszeni i zrobić wszystko, by doprowadzić do tego, żeby grać - dodaje.

Ujawnia, że takie podejście to dla niego nic nowego. A najważniejsze jest dobro drużyny. - Przyzwyczajam się pomału. W tamtym roku pełniłem taką rolę i jeżeli w tym też będę musiał, to zaakceptuję ten fakt - ocenia.

Sporą dyskusję w siatkarskim środowisku wywołał fakt, że Tomasz Fornal nie znalazł się w składzie na ostatni turniej fazy zasadniczej Ligi Narodów na Filipinach. Niektórzy sądzili nawet, że przyjmujący może zostać skreślony ze składu na finały. Ten był jednak spokojny.

- Miałem rozmowę z trenerem po turnieju w Holandii. Wiedziałem trochę więcej niż media - zdradza siatkarz.

- Nie czytam za dużo komentarzy. Dość dużo dziennikarzy napisało do mnie o komentarz tej sytuacji. Pewne rzeczy dzieją się wewnątrz drużyny i reszta o tym po prostu nie wie. Trener mi wytłumaczył, skąd taka decyzja - dodaje.

Niesamowicie niewygodny przeciwnik

W sobotnim półfinale Ligi Narodów Biało-Czerwoni zmierzą się z Japończykami. Ekipa z Azji swoim awansem do półfinału rozgrywek osiągnęła największy sukces od kilku dekad. A prezentuje przy tym niesamowicie niewygodną grę.

Rewelacyjnie bronią, niemal uniemożliwiają dobicie się do boiska. Do tego często obijają blok, ponawiają kontry. To gra, która doprowadza ich przeciwników do wściekłości.

- Będzie trzeba przygotować swoją psychikę na to, że w pierwszym podejściu nie skończymy wszystkich akcji. Japończycy będą dużo bronić, będzie to techniczna siatkówka. W tej edycji Ligi Narodów pokazali na przestrzeni wszystkich weekendów, że potrafią grać. Mają zawodników, w Polsce, Włoszech, europejskich klubach i poziom u nich rośnie. Nastawiam się na trudny mecz. W sytuacji, gdy obie drużyny zagrają na swoje 100 proc., wydaje mi się, że mamy więcej jakości - tłumaczy przyjmujący.

Docenia także rolę francuskiego trenera w ostatnich znakomitych wynikach zespołu. - Swoją pracę wykonuje tam Philippe Blain, który ułożył ich siatkarsko. Przyjemnie się patrzy na ich grę - tłumaczy.

Jakie będą więc największe atuty Biało-Czerwonych? - Wydaje mi się, że mamy dużo większą siłę ofensywną na środku, którą będziemy wykorzystywać. Jesteśmy bardziej fizycznymi zawodnikami i to pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy. Wystarczy spojrzeć, że jesteśmy dużo wyżsi i tej siły fizycznej u nas jest więcej. Aspekty techniczne też u nas stoją na wysokim poziomie - analizuje siatkarz.

Reprezentanci Japonii są ogromnymi gwiazdami w mediach społecznościowych. Kilku z nich na Instagramie ma ponad milion obserwujących, a to wynik, który trudno osiągnąć nawet polskim siatkarzom. Okazuje się, że popularność tego sportu w Japonii rykoszetem odbija się także na Biało-Czerwonych.

- Nawet nas oznaczają często kibice z Japonii. Obserwują to, oglądają mecze reprezentacyjne i ligowe. Ten kraj interesuje się siatkówką i tymi zawodnikami. Wystarczy wejść na ich konta, żeby wiedzieć, że ten kraj wspiera swoją społeczność siatkarską. Często spotyka się japońskich kibiców w Holandii czy nawet w Gdańsku i robi się z nimi zdjęcia. To wielki wyczyn przylecieć kilka tysięcy kilometrów na mecz i szacunek im za to - ocenia Fornal.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
"Mógłbym wystawić kogokolwiek". Zaskakujące słowa Grbicia

Kto wygra mecz?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×