Siatkarska niedziela w Ergo Arenie w Gdańsku rozpoczęła się od starcia o trzecie miejsce. Włochy zmierzyły się z Japonią, która przegrała z reprezentacją Polski w półfinale tegorocznej Ligi Narodów.
Azjaci przegrali z naszymi zawodnikami po czterosetowym meczu. Z kolei reprezentanci Italli zostali absolutnie zdominowani przez drużynę Stanów Zjednoczonych - w ani jednym secie nie przekroczyli granicy dwudziestego punktu.
Siatkarze, których trenerem jest Philippe Blain, stanęli przed historyczną szansą. Nigdy wcześniej Japonia nie wywalczyła bowiem medalu podczas imprezy tej rangi. To samo po części można powiedzieć o Italii, która w Lidze Narodów do tej pory najwyżej była czwarta. Włosi jednak odnieśli triumf w Lidze Światowej.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polki z brązowym medalem Ligi Narodów! Zobacz euforię po meczu
Pierwsze akcje wskazywały na to, że szybko przewagę w meczu zyskają podopieczni Ferdinando De Giorgiego. Nic bardziej mylnego. Japończycy szybko odrobili trzypunktową stratę, a po świetnych atakach Yuki Ishikawy oraz Kento Miyaury prowadzili 7:3. Azjaci na początku tego spotkania pokazywali to, co w pierwszym secie meczu z Polską - świetną jakość i ogromną waleczność.
Włosi nie mogli przyjąć zagrywki Miyaury i przegrywali już siedmioma oczkami (14:7). Musieli dokonać zmian, bo bardzo nieskutecznie grał Daniele Lavia. W jego miejsce na boisku pojawił się Tommaso Rinaldi, ale to nie zmieniło ostatecznego rozstrzygnięcia pierwszej partii. Nowy zawodnik szybko został sprawdzony przez świetnie serwującego atakującego Japonii - dwukrotnie z rzędu nie przyjął jego zagrywki. Sam Miyaura zanotował cztery asy w pierwszej partii, która padła łupem Japonii.
Drugą partię w bloku świetnie rozpoczęli zawodnicy z Italii. Po zatrzymaniu rywali przez Gianlucę Galassiego objęli czteropunktowe prowadzenie 6:2. Szybko jednak zaczęli popełniać proste błędy, tak jak w meczu z USA. Japończycy zachowywali spokój i doprowadzili do remisu 11:11. Problemy na boisku starał się rozwiązywać Simone Giannelli. Rozgrywający dołożył do dorobku zespołu dwie skuteczne kiwki.
W decydujących momentach drugiej partii ze świetnej strony pokazał się Lavia. 23-latek najpierw obronił trudną piłkę, zaryzykował w ataku, a na końcu zablokował Japonię (21:18). Do tego trzeci już raz rywali zaskoczył kiwką Giannelli (23:21). Na samym końcu mieliśmy zwrot akcji. Azjaci imponowali obroną, Yuri Romano zaatakował w aut, a seta zakończył skuteczny na lewym skrzydle Ishikawa.
Włosi stanęli pod ścianą. Początek trzeciego seta był jednak dobry w ich wykonaniu. Znaleźli sposób na regularne podbijanie ataków przeciwników. Lepiej też zaczęli funkcjonować w polu serwisowym. Do tego mogliśmy zauważyć wiele niedokładności w rozegraniu Sekity. Europejczycy objęli prowadzenie 10:5.
System blok-obrona Włochów funkcjonował w trzecim secie niemal perfekcyjnie. Podopieczni trenera De Giorgiego cały czas robili dużą szkodę Japończykom zza linii dziewiątego metra. Zaczęli grać na własnych warunkach. Pod koniec seta mieliśmy serię zepsutych zagrywek z obu stron, ale Włosi mogli sobie na to pozwolić - prowadzili 23:17. Partia zakończyła się zagraniem z drugiej piłki bezbłędnego w tym elemencie Simone Giannelliego. Trzeci set dla Włochów 25:17.
Nakręceni mistrzowie świata kontynuowali grę na wysokim poziomie. Wydawało się też, że Japończycy zaczęli coraz bardziej spuszczać z tonu. Mimo że na początku czwartej partii znów dobre serwisy, w tym asa, posłał Miyaura, to po kolejnej wyśmienitej akcji rozgrywającego Włochów Azjaci przegrywali 12:6.
Zieloną kartkę za przyznanie się do bloku otrzymał Taishi Onodera, ale to była jedyna pozytywna rzecz dla japońskiego zespołu w tej części spotkania. Włosi prowadzili bowiem już 19:11 po asie serwisowym Alessandro Michieletto. Genialną akcję wykreował Giannelli - najpierw zamarkował atak, a potem posłał piłkę na prawe skrzydło bez bloku do Romano (23:14). Zepsutą zagrywką Miyaury zakończyła się czwarta partia, która ponownie padła łupem Włochów 25:17.
O rozstrzygnięciu walki o brązowy medal zadecydował tie break. Piąta partia rozpoczęła się od siódmego w meczu asa serwisowego w wykonaniu atakującego reprezentacji Japonii. Ten zespół jako pierwszy uzyskał trzypunktową przewagę - skuteczny blok zanotował Akihiro Yamauchi.
Takahashi efektownie zablokował Michieletto i drużyna z Japonii prowadziła już 9:4. Ekipa francuskiego szkoleniowca grała jak natchniona - prezentowała fantastyczne kontry oraz niebywałe obrony. I stało się. Po skończonym ataku Ishikawy to azjatycki team wygrał całe spotkanie.
Tym samym Japonia po raz pierwszy w historii zdobyła medal imprezy tej rangi. Azjaci pokazali, że znów dokonali dużego progresu pod okiem trenera Blaina i sięgnęli po brąz, pomimo nieobecności w ostatnich dwóch meczach podstawowego atakującego Yuji Nishidy.
Japonia - Włochy 3:2 (25:18, 25:23, 17:25, 17:25, 15:9)
Japonia: Ishikawa, Miyaura, Onodera, Sekita, Takahashi, Yamauchi, Yamamoto (libero) oraz Otsuka, Nishiyama, Eiro
Włochy: Galassi, Giannelli, Michieletto, Russo, Romano, Lavia, Balaso (libero) oraz Rinaldi
Czytaj także:
Trener Amerykanów o atutach reprezentacji Polski. "O rany, od czego tu zacząć?"
"Są faworytami". Były reprezentant jasno o finale Ligi Narodów