Kosmiczny finał mistrzostw Europy siatkarek! Pięciosetowy bój wyłonił triumfatora

Materiały prasowe / CEV / Reprezentacja Turcji
Materiały prasowe / CEV / Reprezentacja Turcji

Finał mistrzostw Europy siatkarek był kapitalną reklamą żeńskiej siatkówki. Po pięciosetowym boju, po raz pierwszy w historii ze złotego medalu cieszyć się mogły Turczynki, które w ćwierćfinale wyeliminowały Polki.

W tym artykule dowiesz się o:

Dwadzieścia lat czekały Turczynki na to, aby ponownie powalczyć o złoto mistrzostw Europy. Pod wodzą Daniele Santarellego i w składzie z niesamowitą Melissą Vargas marzenie udało się spełnić. Wielki finał jednak tylko częściowo zaspokoił apetyty nad Bosforem. Pełnię szczęścia gwarantował jedynie pierwszy w historii złoty medal europejskiego championatu. Aby sięgnąć po tytuł, trzeba było jednak pokonać etatowe finalistki wielkich siatkarskich imprez - Serbki.

Już przed meczem wiadomo było, że starcie o złoto będzie rywalizacją tercetu wielkich gwiazd. Melisa Vargas wraz z Ebrar Karakurt, kontra Tijana Bosković. Tak też wyglądało to od pierwszych akcji. Do zwycięstwa potrzeba jednak zdecydowanie więcej niż tylko wybitnych indywidualności. Maja Ognjenović bazowała głównie na swojej liderce, ale nie zapominała o Biance Busy (14:14).

Kibice obserwujący inauguracyjną partię mieli powody do zadowolenia, poziom meczu był bowiem spektakularny. Serbki, które z trzech ostatnich finałów przegrały tylko raz, robiły wszystko, aby powrócić na tron. Niewielką przewagę Plavi wypracowały w drugiej połowie seta, wykorzystując błędy Ebrar Karakurt. Gwiazda ekipy znad Bosforu w pewnym momencie "zagotowała się" w przyjęciu i została zmieniona przez Daniele Santarellego. Pod jej nieobecność błyszczała Hande Baladin. Gra się wyrównała, o wszystkim zdecydowały detale w końcówce partii. Wojny nerwów nie wytrzymały w decydującym momencie Melisa Vargas i Hande Baladin, atakując w aut.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sabalenka wystartowała. "Szczególne miejsce w moim sercu"

Obraz gry nie zmienił się w drugim secie. To była siatkówka na najwyższym poziomie, która wprawiała w ekstazę komplet kibiców obecnych w hali Paleis 12 w Brukseli. Zwłaszcza tych tureckich, którzy wyjątkowo żywiołowo dopingowali swoje pupilki i niemal eksplodowali, kiedy Hande Baladin postawiła skuteczny pojedynczy blok, wyprowadzając swój zespół na trzypunktowe prowadzenie (8:11).

Turczynki utrzymywały dystans, jeżeli tylko nie zawodziła Ebrar Karakurt. Kiedy skrzydłowa znad Bosforu zaczynała popełniać błędy, różnica natychmiast malała. Na szczęście dla podopiecznych Daniele Santarelliego, kosmiczny poziom utrzymywała Melisa Vargas. Serbkom nie pomogła tym razem doskonała gra Tijany Bosković i wsparcie Bianki Busy i Miny Popović.

Kto, jak nie ja? - zdawała się pytać Tijana Bosković, po wyjściu na trzeciego seta. Gwiazda reprezentacji Serbii po przerwie ponownie wzięła na swoje barki ciężar odpowiedzialności za zdobywanie punktów. Jej koleżanki nie były jednak w stanie powstrzymać Melisy Vargas, która bombardowała rywalki atakami ze skrzydeł i pola zagrywki. Skuteczny blok dorzuciły także Hande Baladin i Eda Erdem Dundar. Po nim przewaga wzrosła do czterech punktów. Spora zaliczka, przy tak wyrównanym starciu (6:10).

Serbki ożywiło pojawienie się na boisku Katariny Lazović. Lewoskrzydłowa odciążyła w ofensywie liderkę, Tijanę Bosković, która przeżywała trudne chwile. Plavi poprawiły grę w obronie i zniwelowały straty, które w pewnym momencie wynosiły nawet sześć oczek (13:19). Olbrzymia w tym zasługa Miny Popović, która fenomenalną serią zagrywek wyprowadziła koleżanki na prowadzenie (21:19). Rozbite w przyjęciu Turczynki, przez długi czas nie były w stanie wyprowadzić ataku. Otrząsnęły się dopiero w końcówce, ale na ratowanie wyniku było za późno.

Po przegranej partii margines błędu Turczynek zmalał do zera. Presja nie sprzyjała ich dobrej grze. Nie radziła sobie zwłaszcza Ebrar Karakurt, która ostrzeliwana zagrywką popełniała kolejne błędy. Mylić się zaczęła również Melisa Vargas, co było rzadkością w poprzednich setach. Stawka meczu okazała się na tyle motywująca, że obie szybko zapominały o niepowodzeniach i błyskawicznie wróciły do swojej najlepszej gry. Wizualnie, dużo lepiej prezentowały się Serbki, na które stawka meczu jakby nie wpływała.

Podopieczne Daniele Santarelliego nie składały broni, ale im bliżej było końca seta tym bardziej robiło się nerwowo. Bazowanie w ataku na Melisie Vargas już się nie sprawdzało. Tijana Bosković z kolei dostała drugie życie. W kluczowym momencie w polu zagrywki pojawiła się jednak Ebrar Karakurt, która doskonale wytrzymała ciśnienie. Jej zagrywki i as serwisowy, wyprowadziły Turczynki na prowadzenie, którego nie oddały już do końca.

Tie-break był zwieńczeniem kapitalnego widowiska. Daniele Santarelli postawił na Elif Sahin, kosztem Cansu Ozbay, chcąc zwiększyć średnią wzrostu w zespole. Giovanni Guidetti nie zmienił nic w porównaniu z poprzednim setem, choć to jego podopieczne zeszły z parkietu pokonane.

Gra w piątym secie od początku toczyła się punkt za punkt. Przy stanie 10:10 jasne stało się, że o złotym medalu decydować może nawet jedna akcja. Tę przełomową, chwilę później wykonała Zehra Gunes, zatrzymując na prawym skrzydle Tijanę Bosković. Chwilę wcześniej trafiła Melisa Vargas, choć nieodzowny okazał się challenge. Turczynki odskoczyły na dwa punkty i niesione dopingiem swoich fanatycznych kibiców, dowiozły przewagę do końca.

Serbia - Turcja 2:3 (27:25, 21:25, 25:22, 22:25, 13:15)

Serbia: Busa, Popovic, Ognjenović, Stevanović, Bosković, Lozo, Jegdić (libero) oraz Lazović, Drca, Pusić, Aleksić;

Turcja: Ozbay, Vargas, Baladin, Erdem, Gunes, Karakurt, Orge (libero) oraz Sebnem Akoz, Sahin, Aydim, Aykac.

Czytaj także:
Macedończycy sprowadzeni na ziemię. Kolejna wygrana Polaków na mistrzostwach Europy
Polacy idą jak burza! Sprawdź kiedy i z kim nasi siatkarze zagrają kolejny mecz mistrzostw Europy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty