Wyjazd do najmocniejszej siatkarskiej ligi kobiecej na świecie i wybór niesamowitego klubu - na to zdecydowała się Martyna Czyrniańska. Polska przyjmująca została zawodniczką Eczacibasi Dynavit Stambuł.
20-latka trafiła do drużyny, w której grają takie gwiazdy jak Hande Baladin, Irina Woronkowa, Alexa Gray czy przede wszystkim kapitan zespołu Tijana Bosković. Ma szansę się wiele nauczyć. Jednocześnie musi mocno powalczyć o uznanie w oczach Ferhata Akbasa, ale też tureckich kibiców, którzy kochają siatkówkę kobiet i nieprawdopodobnie wspierają swoje ulubione zespoły, na czele z tymi ze Stambułu (Eczacibasi, Vakifbank, Fenerbahce).
Mateusz Wasiewski, WP Sportowe Fakty: Czy dzieje się coś poważnego? Nie było cię w składzie meczowym na dwa ostatnie spotkania.
Martyna Czyrniańska, przyjmująca reprezentacji Polski, zawodniczka Eczacibasi Stambuł: Nic wielkiego. Pojawiły się małe problemy z mięśniem brzucha. Patrząc na to, że miałam już z nim kilka nieprzyjemnych sytuacji, dmuchamy na zimne. Nie chcemy powtórzyć sytuacji z przeszłości, kiedy musiałam dłużej pauzować.
Czy to dokładnie ten sam uraz, który ci się przytrafił w 2022 i 2023 roku podczas sezonu reprezentacyjnego?
Wcześniej naderwałam mięsień. Teraz potrzebuję kilku dni wolnego. Niebawem powrócę do pełnych treningów. Nie chcemy się spieszyć, bo przed nami mnóstwo meczów. Obecnie gramy średnio co trzy-cztery dni. Wiem, że niektóre dziewczyny z zespołu już odczuwają pierwsze zmęczenie. Nie mogę się doczekać, aż będę mogła wejść na boisko i pomóc drużynie.
29 maja 2023 roku. Wtedy dowiedzieliśmy się, że Martyna Czyrniańska udaje się do tureckiego giganta. Co zadecydowało o tym, że pojechałaś do tak mocnej ligi?
Zmiana otoczenia czy miejsca zamieszkania wiąże się z wyjściem ze strefy komfortu. To było nieuniknione, jeśli chciałam się dalej rozwijać. Byłam dwa lata w Grupa Azoty Chemiku Police, jednym z najlepszych klubów w Polsce, gdzie dużo się nauczyłam. Teraz chciałam czegoś więcej, wejść na wyższy poziom.
Do odważnych świat należy. Jeśli chcemy iść do przodu, musimy podejmować trudne decyzje. Gdyby coś nie poszło po mojej myśli, zawsze mogę wrócić do Polski. Najważniejsze to próbować.
ZOBACZ WIDEO: Medalistka olimpijska zachwyca w ciąży. Co za kreacja!
Jakie są twoje pierwsze wrażenia? Grasz w siatkarskim gigancie obok wielkich gwiazd.
Widzę różnicę, jeśli chodzi o poziom rozgrywek. Mierzymy się z zespołami ze ścisłej czołówki europejskiej i światowej. Odczuwam to też na treningach. Mam w zespole niesamowite zawodniczki. Przede wszystkim gram z Tijaną Bosković, MVP ostatnich mistrzostw świata. Mam od kogo się uczyć.
Wspomniałaś o serbskiej mistrzyni. Jak to jest trenować z taką zawodniczką?
Tijana jest nie tylko niesamowitą siatkarką, ale też świetną osobą. Niezwykle stara się pomagać każdej z nas. To super kapitan. Dobrze wpływa na drużynę. Pokazuje swoją siłę na każdym treningu. Jest profesjonalistką na każdym kroku. Stanowi autorytet dla wielu zawodników i zawodniczek.
W jaki sposób zostałaś przyjęta przez zespół pełen głośnych nazwisk?
Na samym początku byłam mocno w szoku. Wiem, jak to wygląda w Polsce. Zagranicznym zawodniczkom bywa trudno zaaklimatyzować się w zespole. Wiele mówimy w języku polskim. Przykładowo żartujemy między sobą, a dopiero później mówimy nie-Polkom, o co chodzi.
Tego się też w Turcji obawiałam. Wszyscy jednak bardzo dobrze mówią po angielsku. Nie ma żadnego problemu z komunikacją. Zawodniczki niezwykle ciepło mnie przyjęły. Były pomocne. Na pierwszym treningu skręciłam kostkę, a miałam wiele rzeczy do zabrania do Turcji. Dziewczyny pomogły z walizkami. Same to zaproponowały. Takie małe rzeczy zostają na długo w pamięci.
Na początku myślałam, że mówienie o naszej siatkarskiej rodzinie, są trochę kurtuazją, ale wiem już po kilku dniach, że to nie puste słowa.
Kto jest ci obecnie najbliższy spośród zawodniczek?
Bardzo dużo czasu spędzam z Beyzą Arici. Na pewno wymieniałabym też Alexę Gray czy Elif Sahin, która jest moją współlokatorką. Ponadto z Yaprak Erkek znamy się już z Polski, rozmawiałyśmy przed moim przybyciem do Turcji. Najważniejsze, że wspólnie wszystkie mamy dobry kontakt. Nasze relacje są bardzo pozytywne.
W sztabie Eczacibasi z kolei są fachowcy dobrze znani polskim kibicom. Jak odbierasz trenera Ferhata Akbasa?
Uważam, że jest bardzo dobrym szkoleniowcem. Ma doświadczenie, przekazuje mi dużą wiedzę, dostarcza naprawdę ciekawe wskazówki i uwagi. Treningi są odpowiednio ułożone, choć na przygotowania do kolejnych spotkań nie mamy dużo czasu. Już teraz mogę powiedzieć, że sztab szkoleniowy wykonuje dobrą robotę. Przemek Kawka i Łukasz Filipecki to świetni fachowcy. Wszyscy szkoleniowcy tworzą bardzo dobry zespół.
Trener dał ci już szansę na debiut i grę w podstawowym składzie. Zrobił to, choć na pozycji przyjęcia masz niezłe towarzystwo.
Zdecydowanie. Cała czternastka to bardzo dobre zawodniczki. To duży plus. Zawsze mamy do dyspozycji długą ławkę, która może pomóc i wnieść dużą jakość. Wiele zespołów ma z tym problem.
Myślę, że przy tak intensywnym graniu trener musi rotować składem, żeby „nie zajechać” jednej szóstki. Trener Akbas tak zawsze pracował i wierzę, że teraz będzie tak samo. Każda zawodniczka musi zbudować zaufanie, ale też pewność siebie.
Bardzo ucieszyłam się z debiutu, świetnie się z tym czułam, ale to już przeszłość. Liga pędzi, trzeba się skupiać na kolejnych celach.
Podczas waszych spotkań dużą rolę odgrywają kibice. Zdobyłaś już ich sympatię?
Zainteresowanie siatkówką w Turcji jeszcze wzrosło po znakomitym sezonie tej reprezentacji. Dziewczyny czują, że budzą większe zaciekawienie wśród fanów.
Kibice w hali tworzą rewelacyjną atmosferę. W Turcji obiekty nie są zbyt duże, a trybuny bardzo często się zapełniają. Zwykle jest tak głośno, że nie słychać własnych myśli! Czekam na mecz w hali zespołu Fenerbahce Opet Stambuł. Tam są też kibice piłki nożnej, którzy potrafią dodatkowo podkręcić atmosferę.
Czuję duże wsparcie od naszych fanów. Dostałam już wiele ciepłych wiadomości. Tutaj klub tworzy rodzinę z kibicami. To nie tak, że jest zespół, a obok ludzie wspierający nas.
Wspomniałaś o Fenerbahce. Zagrałaś przeciwko Magdalenie Stysiak. Czy miałyście szansę na spotkanie, dłuższą rozmowę?
Miałyśmy okazję się spotkać. O to nie jest jednak łatwo. Mieszkamy w różnych częściach Turcji - ona po azjatyckiej, ja europejskiej stronie kraju. Ostatnio moja podróż do niej trwała 2,5 godziny. Czasu nie mamy też dużo. Niemniej myślę, że Polki za granicą mocno się wspierają i tak jest też w tym przypadku.
Nie mogę nie zahaczyć o wątek reprezentacyjny. Minął już ponad miesiąc od ostatniego meczu sezonu. Jak z perspektywy czas patrzysz na co, co osiągnęłyście?
Jesteśmy sportowcami, musimy myśleć o tym, co tu i teraz. Nie możemy żyć wspomnieniami. Osiągnęłyśmy duży sukces, a teraz pracujemy w swoich klubach. Temat igrzysk szybko wróci. Każda zawodniczka na pewno ma piękne wspomnienia, natomiast obecnie skupiamy się na sezonie ligowym.
Zupełnie nie myślisz o temacie biletu do Paryża? Czy jednak masz to z tyłu z głowy?
Na razie odkładam to na bok. Głęboko we mnie jest ta myśl, że za rok igrzyska. Pewnie, nawet nieświadomie, poziom motywacji do treningów wzrósł. Teraz nasz cel jest prosty: jak najwięcej osiągnąć z klubem.
Czy znalazłabyś cechy wspólne między Ferhatem Akbasem, a Stefano Lavarinim?
Oni prezentują różne szkoły. W końcu tureckie i włoskie metody nieco się od siebie różnią. Obaj jednak duży nacisk kładą na pracę w systemie blok-obrona i tym, co dzieje się w trakcie akcji. Mimo że ci trenerzy są różni, to i jeden, i drugi ma ogromną wiedzę. To świetni szkoleniowcy.
Czytaj także:
Do drużyny mistrzyń Polski weszła bez kompleksów. Pomaga jej wyjść z kryzysu
Chemik awansował w europejskim pucharze. Konflikt zbrojny zmienił plan