Piątkowy Superpuchar Polski zostanie na długie lata w pamięci kibiców siatkówki. Wydawało się, że Jastrzębski Węgiel ma już trofeum wyłożone na tacy. Ekipa ze Śląska prowadziła 2:0 w setach, a w trzeciej odsłonie wygrywała 19:13.
Trudno sobie wyobrazić trudniejszą sytuację dla zawodników Grupa Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Jednak ci zdołali wrócić do gry i odwrócili sytuację w trzecim secie. I mało tego, w kolejnych utrzymali znakomitą passę, dzięki czemu zdobyli pierwsze trofeum w tym sezonie klubowym.
- Znów wróciliśmy z beznadziejnego punktu. Ta sytuacja była chyba najgorsza w historii. Taki mecz na pewno nas zbuduje na cały sezon, bo jeszcze wiele rzeczy mamy do wygrania - przyznaje rozgrywający ZAKSY Marcin Janusz.
ZOBACZ WIDEO: W trybie pilnym Polka zawiesza karierę. Jest w ciąży
- Ten mecz wymyka się logice. Trudno wytłumaczyć to, co się wydarzyło. Przez 2,5 seta Jastrzębski Węgiel dominował. My mieliśmy trochę szans w końcówce drugiej partii. Wszystko zmierzało w jednym kierunku. W trzecim secie widziałem już nawet oficjeli, którzy chcieli wręczać nagrody - dodaje jego kolega z drużyny Aleksander Śliwka.
Kapitan ZAKSY, a także reprezentacji Polski zwrócił uwagę na to, że aż trzech kadrowiczów nie dokończyło spotkania przez problemy zdrowotne. W tym dwóch członków jego ekipy: Łukasz Kaczmarek oraz Marcin Janusz. Z kolei siatkarz Jastrzębskiego Węgla Norbert Huber w czwartym secie sam poprosił o zmianę.
- Kontuzje i zmiany spowodowane problemami zdrowotnymi zawodników, to też będzie obrazek, który zapamiętamy po tym meczu - opowiada Śliwka. Szerzej o problemach zdrowotnych naszych reprezentantów pisaliśmy TUTAJ.
Kontuzje stworzyły okazję zmiennikom do pokazania swoich umiejętności. I znakomicie wykorzystał ją 18-letni Daniel Chitigoi, który zastąpił Łukasza Kaczmarka. To jego zagrywki i udane ataki pozwoliły jego ekipie wrócić do gry w trzecim secie.
- Daniel ma niesamowity potencjał. Pokazał w piątek coś wielkiego. Nie jest łatwo w takim meczu wejść i wykonać znakomitą robotę w zagrywce i w ataku. Widać niesamowitą odporność psychiczną tego chłopaka. W czwartek na treningu zepsuł 14 z 15 zagrywek. To pokazuje, że ma gotową głowę, by wygrywać wielkie rzeczy. Naszym zadaniem będzie to, żeby pozostał skromny i dalej ciężko pracował. I mam nadzieję, że przyczynimy się do tego, że w przyszłości będzie znakomitym zawodnikiem - opowiada Śliwka.
Z kolei Marcin Janusz zwraca uwagę na znakomitą atmosferę, która panowała w katowickim Spodku.
- Spodek ma w sobie coś magicznego. Wielu z nas marzyło jako dzieci, by zagrać przed taką publicznością. Jeśli już rozgrywać mecze, to takie. Zdecydowanie wole takie spotkania niż mecze ligowe w środku tygodnia przy prawie pustych trybunach. Nikt z tego nie ma pożytku - kończy Marcin Janusz.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Niesamowity Trefl Gdańsk! Kontynuuje świetną passę