W siódmej kolejce Tauron Ligi siatkarki MOYA Radomki Radom mocno rozczarowały, przegrywając przed własną publicznością z UNI Opole 1:3. Dla podopiecznych Stefano Micolego była to już czwarta porażka w bieżącym sezonie. - Bardzo duże rozczarowanie, na pewno jesteśmy zawiedzione: po pierwsze tym, że nie wygrałyśmy 3:0, po drugie - nie zdobyłyśmy żadnego punktu do tabeli - przyznała Marta Łyczakowska w mixed zonie.
Wstyd po porażce
Rozgrywająca nie chciała szukać usprawiedliwienia dla bardzo słabej postawy swojej drużyny. - Duży wstyd, bo mamy kim grać, mamy bardzo duży potencjał i nie wykorzystałyśmy tego w żadnym stopniu w tym meczu. Jedyne, co mogę zrobić, to przeprosić prezesów, trenerów i kibiców, że musieli na to patrzeć, bo nie możemy przegrywać 1:3 z Opolem - kontynuowała.
Przed rozpoczęciem spotkania Radomka miała na koncie osiem "oczek" i w przypadku zgarnięcia pełnej puli, mogła "odskoczyć" UNI. Stało się jednak zupełnie inaczej i to opolanki są teraz wyżej w tabeli. - Miały być pewne trzy punkty, takie było założenie - nie ukrywała Łyczakowska.
Rywalki je zaskoczyły
Radomianki przystąpiły do tego starcia po zwycięstwie we Wrocławiu. Czy zbyt duża pewność siebie je zgubiła? - Szczerze mówiąc, to myślałyśmy, że może pójdzie to gładko, a dziewczyny z Opola bardzo dobrze broniły, ponadto rozgrywająca miała dużo piłek na siatce, więc mogła wykorzystywać środkowe - odpowiedziała 25-latka.
ZOBACZ WIDEO: Jędrzejczyk rusza z projektem w telewizji. "Nie mogę się już doczekać"
- Czasami broniły nierealne piłki, a nas odrzucały od siatki, co też utrudniało nam prowadzenie gry, bo zostawało nam postawienie wysokiej piłki na lewe bądź prawe skrzydło. Moja gra nie mogła być tak kreatywna, jak w meczu we Wrocławiu. Zaskoczyła nas też Oliwka Sieradzka - bardzo dobrze zagrała, punktowała i trudno było bronić jej ataki - Łyczakowska komplementowała przeciwniczkę, która zdobyła 20 punktów.
Postawa dużo poniżej oczekiwań
Radomka póki co nie gra na miarę oczekiwań i potencjału, jakim dysponuje. Mając w składzie takie zawodniczki, jak Monika Gałkowska, Marie Scholzel, Maria Stenzel czy Hilary Johnson, bilans trzech zwycięstw i czterech porażek nie jest satysfakcjonujący. - Musimy wrócić do swojej gry, bo jeśli będziemy prezentować się tak, jak w Rzeszowie czy we Wrocławiu, to będzie dobrze. W tych meczach miałyśmy zacięcie, była walka, to było widać i czuć. Jeśli tak będzie, to bez problemu będziemy kolejne mecze wygrywać - podkreśliła rozgrywająca.
Tabela jednak nie kłamie - radomski zespół zajmuje dopiero ósme miejsce, mając na koncie tylko osiem punktów. Siatkarki nie prezentują takiej gry, jakiej oczekują od nich działacze, kibice, ale przede wszystkim chyba one same. - Nie będę się tłumaczyć. Pierwsze mecze były po to, aby wzajemnie się poznać, ponieważ kadrowiczki dołączyły do drużyny bardzo późno i w zasadzie nie było czasu na to, żeby potrenować i się zgrać, chociażby jak zespoły, które trenowały ze sobą od sierpnia - zwróciła uwagę Łyczakowska.
Przed jej zespołem bardzo trudny, wyjazdowy pojedynek z Grot Budowlanymi Łódź. - Wiadomo, że zawsze można szukać wymówek, ale myślę, że powinnyśmy patrzeć do przodu. Jeżeli się skupimy na tym, że mamy kim grać, ma kto atakować, kto przyjmować, to zaczniemy zdobywać te punkty i wygrywać. Myślę, że siódma kolejka nie jest też dobrym odzwierciedleniem, bo liga jest długa, jeszcze dużo meczów przed nami i wszystko może się zmienić - zakończyła rozgrywająca Radomki.
Czytaj również:
>> Szał na skrzydłach. Szóstka 7. kolejki Tauron Ligi
>> Informatyk, który poprowadził do historycznego zwycięstwa. Spełnił najważniejsze marzenie