Niespodzianka w Gdańsku. Faworyt tylko z setem

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: siatkarze Trefla Gdańsk
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: siatkarze Trefla Gdańsk

Trefl Gdańsk dość nieoczekiwanie ograł w czterech setach Asseco Resovię Rzeszów. To kolejne potwierdzenie bardzo dobrej dyspozycji podopiecznych Igora Juricicia.

Dyspozycja gdańskiego klubu to jedna z większych pozytywnych niespodzianek w tym sezonie PlusLigi. Podobieczni Igora Juricicia prezentują się ze świetnej strony od pierwszej kolejki, dzięki czemu plasują się w czołówce tabeli.

Ostatnio jednak zawodnicy Trefla Gdańsk złapali delikatną zadyszkę. Ugrali zaledwie jednego seta w dwóch niedawno rozegranych meczach wyjazdowych. 0:3 z PSG Stalą Nysa i 1:3 z Exact Systems Hemarpol Częstochowa to zdecydowanie nie są wyniki, które zadowoliłyby Gdańskich Lwów.

W sobotę do Ergo Areny przyjechał zespół Asseco Resovii Rzeszów. O grze podopiecznych Giampaolo Medeiego można powiedzieć naprawdę wiele. Ich dyspozycja bardzo faluje. Jedno jest pewne - zgadza się ich dorobek punktowy przy dwunastu zwycięstwach i tylko dwóch porażkach.

ZOBACZ WIDEO: Zdjęcia wrzucili do sieci. Zobacz, gdzie Ronaldo zabrał swoją ukochaną

Goście byli faworytem weekendowego starcia. Niemniej to starcie zapowiadało się naprawdę interesująco. Początek okazał się wyrównany. Przyjęcie po obu stronach siatki wyglądało bardzo podobnie. Wraz z trwaniem premierowej partii coraz lepiej w ataku prezentowali się gdańszczanie. Ich gra była poukładana.

Świetnie spisywał się Piotr Orczyk, który, tak jak w ostatnim czasie, wyszedł w szóstce zamiast Jana Martineza. Argentyńczyk z kolei pełnił w starciu z Resovią rolę libero. Poza składem znalazł się Voitto Koykka.

Goście z Jakubem Buckim na pozycji atakującego mieli problem z mocą ofensywną. Szczególnie źle wyglądał wyjątkowo nieskuteczny Torey Defalco. Ponadto z boiska z powodu pewnych problemów z palcem zszedł Jakub Kochanowski. Wszystko to złożyło się na wygraną gdańszczan w pierwszym secie.

W drugiej partii niewiele się zmieniło - poza tym, że trener Medei mocno rotował składem. Cały czas na lewym skrzydle oraz z drugiej linii szalał Orczyk. Rywale nie mieli pomysłu na to, jak go zatrzymać.

Od stanu 15:15 gospodarze zaliczyli dwie niezwykle istotne mini serie punktowe, które pozwoliły im na względny komfort w końcowej fazie. Rzeszowianie zbliżyli się na jeden punkt, ale ostatecznie przegrali 23:25.

Trzeci set to delikatne przebudzenie Asseco Resovii Rzeszów. Delikatny, bo goście cały czas nie grali na poziomie swoich możliwości. Oglądaliśmy też wielu zawodników rezerwowych - Mordyla (który zaliczył dobre wejście), Rejno czy Staszewskiego.

W drugiej części tej partii Trefl Gdańsk powrócił do wysokiej skuteczności. Niesamowitą jakość utrzymywał Piotr Orczyk, nie zawodzili Kewin Sasak oraz Mikołaj Sawicki. Ostatni z nich miał jednak ogromne problemy z zagrywką.

Ostatecznie o losach tego seta zadecydowała gra na przewagi. Faworyci meczu zdołali wyjść z niej zwycięsko. Czy to był początek ich kolejnego w tym sezonie powrotu?

Otóż nie. Gdańszczanie potwierdzili swoją wyższość w czwartym, a zarazem ostatnim secie. Wszystko lepiej wyglądało po stronie zespołu gospodarzy. Ofensywa i organizacja gry mogła się podobać. Tym samym Trefl odniósł bardzo ważne zwycięstwo za trzy punkty w kontekście Pucharu Polski. Asseco Resovia ma o czym myśleć przed meczem wyjazdowym w Lidze Mistrzów...

Trefl Gdańsk - Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (25:20, 25:23, 31:33, 25:19)

Trefl: Droszyński, Sasak, Niemiec, Urbanowicz, Orczyk, Sawicki, Martinez (libero) oraz Nasewicz

Resovia: Drzyzga, Bucki, Kłos, Kochanowski, DeFalco, Cebulj oraz Boyer, Kozub, Mordyl, Louati

MVP: Piotr Orczyk

Czytaj także:
Reprezentant Polski przekazał nowe informacje. Kiedy wróci do gry? 
Problemy Skry Bełchatów. Tie-break w Wieluniu

Źródło artykułu: WP SportoweFakty