Asseco Resovia nie ma łatwego powrotu do Ligi Mistrzów. Po latach nieobecności rzeszowianie w fazie grupowej trafili na Itas Trentino, ACH Volley Lublana i Tours VB. W teorii zestawienie z którego polski zespół bez większych problemów powinien awansować do kolejnej rundy, jednak na własne życzenie skomplikował sobie tę drogę.
Problem pojawił się wraz z porażką w meczu inauguracyjnym z francuskim Tours VB. Asseco Resovia przegrała 1:3 i choć następnie odprawiła z kwitkiem słoweński ACH Volley, obie ekipy po 4. kolejkach miały po tyle samo punktów i zwycięstw. Liderem grupy był Itas, a Polacy wyprzedzali Francuzów w tabeli jedynie dzięki lepszemu ratiu setów.
Powyższe sprawiło, że rewanżowe polsko-francuskie starcie było o być albo nie być w Lidze Mistrzów. Każdy set i punkt liczył się w kontekście awansu, a obie drużyny zdawały sobie z tego sprawę.
Mecz lepiej zaczęli rzeszowianie. Skuteczna strategia serwisów na Nicolasa Mendeza i kończące kontry Stephena Boyera dały pierwsze prowadzenie właśnie Asseco Resovii (6:2). Ich determinację nieco przygasił Antoine Pothron wyrównując zagrywką (6:6), lecz to polska ekipa zdawała się mieć kontrolę nad wynikiem. Regularnie budowali i tracili przewagę, a taka sytuacja trwała do wyniku 19:19. Wówczas Gildas Prevert wszedł z ławki rezerwowych i w pojedynkę rozmontował polską defensywę. Swoim serwisem doprowadził do wyniku 24:20 czym znokautował Resovię, która całkowicie zatraciła swoją skuteczność (22:25).
ZOBACZ WIDEO: Zobacz, gdzie Milik zabrał ukochaną. Jej zdjęcia zachwycają
Końcówka pierwszego seta rozbiła mentalnie Asseco Resovię. Drugiego zaczęli od przegranych bloków 0:2 i choć chwilę później wymiany toczyły się punkt za punkt, wynik wyglądał lepiej niż gra. Trener Giampaolo Medei próbował ratować sytuację zmianami, lecz ściągnięcie nieskutecznych Toreya Defalco i Klemena Cebulja, nie pomogło. Skala błędów polskiego klubu i fatalna skuteczność w ofensywie skrzydłowych w porównaniu do świetnej dyspozycji lidera Tours Juliena Faganasa i francuską regularnością w serwisie, pogrążała Polaków. Od stanu 13:13 rzeszowianie zdołali zdobyć zaledwie 5 "oczek" do końca seta, a na każdy zdobyty punkt Francuzi odpowiadali dwoma. Dwa efektowne bloki na Cebulju zakończyły drugą partię (18:25).
Mierząc się z fatalna grą swojego zespołu, trener Asseco Resovii po zmianie stron boiska postawił również na zmianę na rozegraniu. Łukasz Kozub miał za zadanie rozrzucić ofensywę, która skupiała się głównie na najlepiej grającym Boyer i sprawić, że środek siatki zacznie kończyć. Owa sztuka początkowo mu się udawała, a Resovia zdołała nawet zbudować przewagę (15:11).
Ich euforia trwała jednak krótko. Do gry szybko włączyły się ich stare demony w postaci błędów własnych, a Boyer zaczął przegrywać rywalizację z blokiem (17:16). Francuzom wystarczyło wspomniane wyrównanie aby wytrącić rzeszowian z równowagi i przejąć inicjatywę. To oni mieli pierwsze meczowe w górze (24:22) i nawet gdy Zelijko Corić wyciągnął pomocną rękę rzeszowianom w postaci złych rozegrań, ci tego nie wykorzystali i zasłużenie przegrali 24:26.
Sprawdził się czarny scenariusz dla Asseco Resovii. Porażka i to do zera sprawiła, że rzeszowianie są o krok od pożegnania się z tegoroczną Ligą Mistrzów. Na koniec fazy grupowej pozostał im rewanżowy mecz z mistrzem Włoch Itasem Trentino.
5. kolejka Ligi Mistrzów:
Tours VB - Asseco Resovia Rzeszów 3:0 (25:22, 25:18, 26:24)
Tours VB: Corić, Parkinson, Mendez, Nascimento, Pothron, Faganas, Ramon (libero)
Asseco Resovia: Cebulj, Defalco, Mordyl, Kłos, Boyer, Drzyzga, Zatorski (libero) oraz Louati, Staszewski, Kozub, Bucki.
Tabela grupy B:
Czytaj także -> Niespodzianki w Lidze Mistrzów. Gigant nie poradził sobie w Rumunii