Pięciosetowa batalia na koniec turnieju. Słowenia zwycięzcą fazy zasadniczej

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / CEV / Igro Kolaković
Materiały prasowe / CEV / Igro Kolaković
zdjęcie autora artykułu

Słowenia zwycięzcą fazy zasadniczej Ligi Narodów. Podopieczni Gheorghe Cretu pierwsze miejsce w tej części rozgrywek zapewnili sobie zwycięstwem z Serbami, których pokonali po emocjonującym, pięciosetowym pojedynku.

W ostatnim meczu fazy zasadniczej Ligi Narodów mężczyzn starły się ze sobą zespoły Serbii i Słowenii. Dla obu ekip niedzielne spotkanie nie było bez znaczenia. Podopieczni Gheorghe Cretu walczyli o pierwszą pozycję w tabeli rozgrywek, z kolei Serbia o miejsce w czołowej ósemce i zarazem awans do turnieju finałowego.

Słowenia w Lidze Narodów spisuje się fenomenalnie, o czym świadczy tylko jedna porażka w rozgrywkach. Sposób na brązowych medalistów olimpijskich znalazła jedynie Japonia. Do tego Słowenia mogła liczyć na doping licznie zgromadzonych w hali w Lublanie kibiców. Serbską drużynę mogła jednak uskrzydlić wiadomość o kwalifikacji olimpijskiej. Awans ekipy Igora Kolakovicia na imprezę czterolecia stał się faktem po porażce Kuby z reprezentacją Polski.

Premierowa odsłona niedzielnego starcia w Lublanie okazała się teatrem jednego aktora. Seta mocnym atakiem rozpoczął Toncek Stern, który potem dołożył także dwa asy serwisowe. Gospodarze z impetem natarli na rywali, prowadząc po imponującej serii już 7:0. Po mocnym ciosie na dzień dobry, Serbowie już się nie pozbierali, a Słoweńcy robili na boisku, co chcieli. Decydującym elementem była zagrywka, którą gospodarze rozłożyli przeciwników na łopatki i triumfowali w secie 25:13.

W drugim secie nareszcie mogliśmy zobaczyć dwie grające drużyny. Serbia otrząsnęła się po bolesnej lekcji w pierwszej partii i tym razem to ona jako pierwsza zbudowała sobie kilkupunktową przewagę (12:7). Podopieczni Igora Kolakovicia zaczęli wywierać presję w polu serwisowym, a w ataku piłki jak natchniony kończył Aleksandar Atanasijević. Serbowie długo utrzymywali się na prowadzeniu, ale Słowenia w końcówce potrafiła jeszcze powalczyć. Asy serwisowe Tonceka Sterna i Klemena Cebulja dały gospodarzom remis (22:22) i o losach odsłony zadecydowała gra na przewagi. W niej jednak chłodną głowę zachowała Serbia, wygrywając 27:25.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: "Złapał nas duży kryzys". Polki bez szans w starciu z Chinkami

W trzeciej odsłonie po kilku minutach wyrównanej walki do głosu doszli gospodarze. Świetna gra Słoweńców i tym razem zaczęła się od zagrywki, gdzie brylowali Stern i Cebulj. Podopieczni Gheorghe Cretu świetnie czytali także grę rywali, pewnie stawiając skuteczne bloki. W tym elemencie swoje umiejętności pokazywał przede wszystkim Saso Stalekar. Gospodarze złapali swój rytm i krok po kroku powiększali przewagę (10:16). Serbia z kolei znów niemal nie istniała po drugiej stronie, co obrazuje różnica jedenastu "oczek" w końcowym wyniku odsłony (14:25).

Kolejny set także rozpoczął się pomyślnie dla Słoweńców, którzy po ósmym już asie serwisowym Tonceka Sterna prowadzili 4:1. Tym razem Serbowie jednak wrócili do gry, zniwelowali straty i objęli prowadzenie przy stanie 12:11. To rozpoczęło świetny fragment gry zespołu Igora Kolakovicia, który w końcówce miał po swojej stronie już cztery punkty zapasu. Mimo starań gospodarzy, Serbia prowadzenia nie oddała, doprowadzając do tie-breaku po zwycięstwie 25:22.

W tie-breaku mogliśmy oglądać najwięcej wyrównanej walki. Obie drużyny wymieniały się na prowadzeniu, utrzymując kibiców w napięciu do samego końca. Decydujące akcje należały jednak do gospodarzy, a wygraną Słowenii przypieczętował as serwisowy Klemena Cebulja.

Serbia - Słowenia 2:3 (13:25, 27:25, 14:25, 22:25, 12:15)

Serbia: Atanasijević, Todorović, Masulović, Krsmanović, Perić, Kovacević, Ristić (libero) oraz Kujundzić, Ivović,

Słowenia: Stern, Ropret, Pajenk, Kozamernik, Urnaut, Cebulj, Kovacic (libero) oraz Stalekar, Mujanović, Bracko

Zobacz także: Włosi zakończyli fazę zasadniczą na trzecim miejscu Polka doceniona! Środkowa naszej kadry w drużynie marzeń Ligi Narodów!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty