12 lat czekania i sensacja? "Przestały się bać najlepszych"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: reprezentacja Polski
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: reprezentacja Polski
zdjęcie autora artykułu

Na letnich igrzyskach olimpijskich zobaczymy je po raz pierwszy od 12 lat. W tym czasie kadra przeszła istną transformację. Reprezentacja Polski siatkarek na imprezę czterolecia nie musi jechać wyłącznie na wycieczkę. A może nawet nam coś przywieźć.

Wiem, wiem, poprzednie zdanie zaczyna brzmieć jak pompowanie wiadomo czego. Ale absolutnie nie zamierzam tego robić. Szczególnie, że jeszcze całkiem niedawno drżeliśmy o to, czy w ogóle nasze panie na takej imprezie się znajdą. Zadawaliśmy sobie pytanie, czy w ogóle mamy kim grać, czy też będziemy opierać całą siłę ataku na Magdalenie Stysiak.

Tymczasem realia, w jakie wprowadził naszą żeńską drużynę narodową maesto Stefano Lavarini to coś, co było dość trudne do wyobrażenia, gdy zaczynał współpracę z PZPS. W 2022 roku otarliśmy się o półfinał mistrzostw świata przegrywając na przewagi z późniejszymi triumfatorkami - Serbkami. W 2023 roku przyszły kolejne efektowne zwycięstwa i medal Ligi Narodów oraz awans na Igrzyska Olimpijskie po pokonaniu Włoszek. Rok 2024 z kolei to powtórzenie sukcesu w VNL, czyli kolejny brąz.

ZOBACZ WIDEO: dziejesiewsporcie: Niecodzienne obrazki z boiska. Bramkarz aż wziął się za łopatę

W tym czasie selekcjoner reprezentacji Polski "zbudował" mentalnie kilka kluczowych siatkarek, jak choćby Martynę Łukasik, pomógł w oszlifowaniu naszego diamentu, czyli Martyny Czyrniańskiej. W znakomitą formę wskoczyła też po przerwie macierzyńskiej Natalia Mędrzyk. A mówimy tu wyłącznie o przyjmujących, których przecież jeszcze kilka lat temu brakowało nam tak bardzo, że przestawiana była tam Magdalena Stysiak czy Malwina Smarzek.

Biało-Czerwone zapłaciły frycowe po wejściu do elity i przestały się bać najlepszych ekip na świecie, jak Brazylia, Serbia, Turcja czy USA. Potrafią się z nimi bić jak równy z równym, a nawet czasem też je pokonać. Jakże pięknie to przełamanie "żelaznej kurtyny" brzmi w kontekście słów byłego trenera naszej kadry Jacka Nawrockiego, który podczas kwalifikacji do igrzysk w Tokio, przed meczem z Serbkami w 2019 roku żartował, że "musiałyby nie wyjść na boisko", żebyśmy mieli z nimi szansę.

Piątkowa próba generalna Polek z Serbkami podczas Memoriału Agaty Mróz-Olszewskiej początkowo wypadła całkiem nieźle, ale z czasem okazało się, że chwila dekoncentracji w jednym czy drugim elemencie (na przykład zagrywce i bloku) powoduje, że na tym poziomie przeciwniczki mogą nie dać się dogonić, gdy obudzi się ich liderka. Tak jak to miało miejsce właśnie w Mielcu. A Tijana Bosković to przecież najlepsza atakująca na świecie.

Nasze panie same podkreślały, że to nie powinno tak wyglądać. To z kolei znaczy, że czują, że dało się ugrać w tym meczu (z kandydatem do medalu na igrzyskach!) więcej. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na to, że w Paryżu pojawi się jeszcze coś takiego, jak "dyspozycja dnia", lecz pod wodzą Stefano Lavariniego Polki nie są już drużyną tak chwiejną jak jeszcze dwa-trzy sezony temu. Nie schodzą poniżej pewnego poziomu

I teraz do brzegu, bo chodzi oczywiście o Igrzyska Olimpijskie, które już za tydzień rozpoczną się w stolicy Francji. To nie tak, że jesteśmy przekonani, że nasze panie wszystko wygrają bez zająknięcia, bo jakiś kryzys na pewno się przytrafi. Ponadto Brazylia i Japonia to przecież naprawdę top. Ale z całą odpowiedzialnością możemy patrzeć na reprezentację Polski jak na równorzędnego przeciwnika dla drużyn klasy światowej. To zaś otwiera nam drogę do marzeń.

Awans do ćwierćfinału? Byłoby fantastycznie. Wejście do najlepszej czwórki? To już byłaby piękna historia. A medal? Potężna euforia. Ale najlepsze jest to, że nawet jeśli żadna z tych rzeczy się nie wydarzy, nic wielkiego się nie stanie, bo nasze panie nie są "na musiku". A o tym, że warto za nie trzymać kciuki, pokazały zacięte mecze Ligi Narodów.

Między wierszami można też domniemywać, że wielkiej presji na żeńską kadrę nie nakłada szeroko pojęte siatkarskie środowisko, biorąc choćby pod uwagę fakt, gdzie rozgrywany był ostatni turniej przed wyjazdem siatkarek do Paryża, a jak sytuacja ma się w przypadku siatkarzy. Na jednej szali odnowiony (i przy tym uroczy) trzytysięczny hangar w Mielcu, a na drugiej Memoriał Wagnera w krakowskiej Tauron Arenie oraz turniej towarzyski w Ergo Arenie w Gdańsku, gdzie na każdy mecz reprezentacji przychodzi około 10 tysięcy osób.

Powtórzę się: od reprezentacji Polski siatkarek nie WYMAGAM medalu, a szczerze jej tego ŻYCZĘ. Nie jedziemy do Paryża na ścięcie, oj nie!

Krzysztof Sędzicki, dziennikarz WP SportoweFakty Czytaj też: Kapitalny początek, a potem... kłopoty Polek z Serbkami

Źródło artykułu: WP SportoweFakty