Rzeszowianie rozpoczęli mecz bardzo nerwowo. Słoweńcy szybko odskoczyli na dwa oczka (3:5), a na pierwszej przerwie technicznej prowadzili już 8:5. Resoviacy wyrównali stan pojedynku, ale kolejne błędy w ich wykonaniu ponownie pozwoliły odskoczyć rywalowi na trzy punkty (14:17). Podobnie jednak jak kilka minut wcześniej, liczne błędy w wykonaniu siatkarzy ACH Bled sprawiły, że na tablicy widniał kolejny remis (18:18).
Drużyna ze Słowenii prowadziła już w końcówce 20:18, ale od tego momentu zdobyła tylko jedno oczko, a aż siedem punktów dopisali do swojego dorobku rzeszowianie i to oni pewnie wygrali pierwszego seta. Nie mogło być inaczej, skoro w tej partii ACH Bled oddał Resovii aż 11 oczek.
Przed dwie trzecie drugiej odsłony spotkania Resovia grała fatalnie. Gospodarze środowego pojedynku seriami popełniali błędy, a jedynie Paweł Papke trzymał formę w ataku. W rezultacie miejscowi przegrywali po kilku początkowych akcjach już 0:4, później 4:8 na pierwszej przerwie technicznej i już sześcioma punktami na drugiej. Kiedy na boisku pojawili się Marcin Wika i Łukasz Perłowski, gra Resovii nieco się poprawiła, ale drużyna Ljubomira Travicy nie zdołała w tym secie doprowadzić do wyrównania. Rzeszowianie dwukrotnie mieli szansę na zniwelowanie straty do rywala do dwóch oczek, ale obie okazje zmarnowali i w efekcie przegrali tą partię.
W trzecim secie gospodarze nadal wyglądali na nieco uśpionych, a w ich poczynaniach brakowało agresji. Nie odmienili tego nawet Wika i Perłowski, którzy pozostali na parkiecie. Gra w tej odsłonie spotkania była w miarę wyrównana, ale tylko do drugiej przerwy technicznej. Później rozstrzelał się Oliver Venno i ACH Bled zaczął odjeżdżać Resovii. W pewnym momencie rywale prowadzili już 19:15, ale kiedy wydawało się, że już wszystko w tym secie jest stracone, niespodziewanie przebudziła się Resovia.
Gospodarze doprowadzili do remisu 24:24 i mieli w górze piłkę na 27:26, ale kontra Mikko Oivanena, który kilka minut wcześniej zmienił Pawła Papke, została zablokowana i to słoweński klub prowadził w meczu 2:1.
Gra Resovii w trzech pierwszych odsłonach spotkania do złudzenia przypominała postawę rzeszowskiego zespołu z meczów PlusLigi z drużynami z Częstochowy i Olsztyna. W szeregi będących jakby obok spotkania rzeszowian agresja wstąpiła dopiero wtedy, kiedy przegrywali. Tak też stało się w środę. Czwarta partia meczu toczyła się pod wyraźne dyktando zmobilizowanych gospodarzy. Trener Travica wreszcie trafił też ze składem, którym znacznie rotował w poprzednich setach, a wyjściowa szóstka z Wiką, Redwitzem (od połowy 3. seta zastępował go Ivan Ilić), Oivanenem i Perłowskim była strzałem w dziesiątkę.
Rzeszowianie wreszcie zaczęli mocno zagrywać, a dodatkowo zaczął funkcjonować blok, nieobecny w zespole Resovii w dwóch poprzednich setach. W rezultacie gospodarze z minuty na minutę powiększali swoją przewagę, a wyniki 11:7, 16:8 i wreszcie 25:14 najlepiej oddają to, co działo się na boisku.
Rzeszowscy siatkarze rozpoczęli tie-breaka od dwóch udanych bloków, ale przyjezdni nie zamierzali odpuszczać. Sygnał do odrabiania strat dał swoim asem serwisowym Venno, a przy zmianie stron to słoweńska drużyna prowadziła 8:5. W ekipie rywali nie do zatrzymania był młody estoński skrzydłowy, ale wreszcie i on na szczęście zaczął popełniać błędy. Dodatkowo świetnie spisywał się Oivanen i w rezultacie rzeszowianie doprowadzili do remisu, a po udanych atakach Ahkrema i Wiki rozstrzygnęli mecz na swoją korzyść.
Po raz kolejny Resovia w starciu z teoretycznie słabszym rywalem zafundowała swoim kibicom horror rodem z Hitchocka. Ale przecież łatwe wygrane nie dają tyle satysfakcji.
Asseco Resovia Rzeszów - ACH Volley Bled 3:2 (25:21, 22:25, 26:28, 25:14, 16:14)
Resovia: Gierczyński, Grzyb, Redwitz, Kreek, Papke, Ahkrem, Ignaczak (libero) oraz Oivanen, Ilić, Perłowski, Wika.
ACH Volley: Petković, Vidić, Venno, Flajs, Gato, Pajenik, Lewis (libero) oraz Sket, Vincić, Jakopin.