Zakontraktowanie Wilfredo Leona okazało się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Reprezentant Polski kapitalnie spisuje się w barwach Bogdanki LUK Lublin, a sam klub jest rewelacją rozgrywek.
Co prawda w sobotnie popołudnie lublinianie przegrali pierwszy raz w tym sezonie (1:3 na wyjeździe z Projektem Warszawa), ale i tak ich gra od początku sezonu zasługuje na uznanie. Mają 22 punkty, zajmują 2. miejsce w tabeli i przegrywają tylko o jedno oczko ze swoim sobotnim rywalem.
Tak znakomitych wyników nie byłoby jednak bez Leona. Działacze klubu już teraz mogą być zadowoleni, że zdołali sprowadzić do siebie jednego z najlepszych siatkarzy świata. Co ciekawe, 31-latek nie był jednak pierwszym wyborem klubu.
Działacze najpierw rozważali inne wielkie nazwiska, o czym poinformował w programie #7Strefa na antenie Polsatu Sportu Maciej Krzaczek, wiceprezes klubu.
- To było chyba 30 stycznia podczas jednego z nieformalnych spotkań z grupą sponsorów. Padło pytanie o to, kto jest jeszcze fajny na rynku. Pierwsze nazwisko, które padło, to nie był Leon. Wtedy wolny był Aleksander Śliwka czy Osmany Juantorena. Rzucaliśmy różnymi nazwiskami i chyba Krzysztof Skubiszewski powiedział, że może Leon. Jeden ze sponsorów wstał i powiedział, że daje w ciemno na pół kontrakt - powiedział Krzaczek.
Wiceprezes klubu dodał, że później dłużej trwały negocjacje dotyczące kolejnych zapisów w kontrakcie Leona niż samo znalezienie funduszy na jego transfer.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hit internetu. Nagrali Lewandowskiego z "synami"