Początek końca
O tym, że sezon nie będzie należał do tych z serii najwspanialszych sympatycy siatkówki w grodzie nad Prosną wiedzieli jeszcze przed jego rozpoczęciem. Po nieudanych występach w rozgrywkach 2008/2009, gdzie mistrzowska drużyna nie zdołała obronić żadnego z trzech wywalczonych wcześniej tytułów, ujawniły się kłopoty finansowe drużyny. Zniesmaczone zaistniałą sytuacją zawodniczki zaprotestowały przeciw zarządowi i nagłośniły całą sytuację w mediach. Wtedy mówiło się o półrocznych zaległościach. Do dnia dzisiejszego nie znane są powody braku znacznej kwoty w budżecie klubu, który miał dwóch sponsorów płacących w milionach. Pozostały tylko domysły i spekulacje, gdzie winą obarcza się zarząd klubu. Coś w tych plotkach musiało być, bo ze stanowiskiem dyrektora klubu pożegnała się osoba pełniąca tę funkcję wiele lat - Jerzy Witczak. W posezonowym oświadczeniu prezes Calisii Wiesław Kostera wydał oświadczenie, w którym twierdził, że brak pieniędzy wynikał z… zbyt małej ilości kibiców na spotkaniach, co wywołało zażenowanie pośród sympatyków najbardziej utytułowanego zespołu z najstarszego miasta w Polsce.
Sportowa kompromitacja
Poza kłopotami organizacyjnymi siatkarki z Wielkopolski miały ogromne problemy z odnoszeniem zwycięstw. Calisię opuścił cały trzon zespołu. Zespołowi pozostała wierna jedynie Anna Woźnikowska, rodowita kaliszanka, Magdalena Godos oraz rezerwowe: Katarzyna i Magdalena Wawrzyniak, które nie miały okazji do pokazania swoich możliwości. Do zespołu dołączył "zaciąg pilski": Anita Chojnacka, Dominika Sieradzan oraz Marta Kuehn-Jarek, a także Japonka Masami Tanaka.
Sercem drużyny była Woźniakowska, która jako kapitan zespołu wzięła na swoje barki ciężar zdobywania punktów w każdym spotkaniu. Pośpiesznie montowany skład nie sprawdził się w rozgrywkach ligowych. W rundzie zasadniczej kaliszanki wygrały tylko trzy spotkania, wszystkie przed własną publicznością. Pozwoliło to na zajęcie ostatniej pozycji i konieczność rozgrywania baraży ze Stalą Mielec. Te również zostały przegrane, w stosunku 4:1. Warto dodać, że podopieczne Mariusza Pieczonki dokonały rzeczy niemal niemożliwej, przegrywając tie-breaka, prowadząc w nim 12:6.
Kaliszanki nie miały zbyt wielu powodów do radości
Mariusz Pieczonka - bohater tragiczny
Warto wspomnieć jeszcze o jednym aktorze, który odegrał znaczącą rolę w tym dramacie. Mowa o wcześniej wspomnianym trenerze Pieczonce, który przez trzy lata asystował szkoleniowcom prowadzącym klub z Kalisza, aby w końcu samodzielnie objąć stery w Calisii. Rozpoczęło się od odważnych zapowiedzi jak na przykład... obrona brązowego medalu z poprzednich rozgrywek. Jednak w miarę upływu czasu szkoleniowiec zmieniał zdanie, choć ciągle zawyżał rzeczywisty obraz kaliszanek. Niejednokrotnie dziwnie słuchało się jego komentarzy oraz wskazówek. Oto przykładowe stwierdzenie: - Dziewczyny, nie grajcie na sto procent. Winien był zawsze ktoś inny, nie on.
Kibice nie obdarzyli go zaufaniem. Już podczas pierwszych porażek obrywało się głównie trenerowi. Fani nie wytrzymali po przegranym pojedynku we Wrocławiu i wdali się w polemikę z Pieczonką. Ten konflikt udało się jeszcze załagodzić. Do dużo poważniejszego doszło w trakcie baraży, kiedy to w hali Arena kibice pożegnali trenera białymi chusteczkami. Podczas najważniejszych spotkaniach dla dalszego istnienia klubu kibice i zespół znajdowali się w sporze. Pojednanie (niecałkowite) nastąpiło dopiero po spadku drużyny z PlusLigi kobiet.
Trener Pieczonka upatruje przyczyny kolejnej porażki
Koniec legendy nieunikniony
Podczas sezonu długi narastały, działacze nie mięli pomysłu na dalsze utrzymywanie zespołu. Podjęto decyzję o likwidacji stowarzyszenia i założeniu spółki akcyjnej, która miała być kontynuacją dawnego klubu. Gdy termin zgłaszania zespołów do pierwszej ligi dobiegał końca, a wieści z klubu nie nadchodziły, kibice pogodzili się już z upadkiem swojej ukochanej drużyny. Jednak Lechosław Ochocki i wiceprezydent Kalisza Daniel Sztandera znaleźli pieniądze i chętnych do założenia SSA Calisia. Plany zostały zniszczone przez PZPS, który stwierdził, że nowy podmiot musi spłacić zaległości pozostałe z poprzedniego klubu.
I tak upadła legenda i sportowa duma kaliszan. Teraz w najstarszym mieście można emocjonować się II-ligową siatkówką męską oraz żeńską, piłkarzami ręcznymi na tym samym poziomie, a także futbolistami z zielonych boisk na szczeblu III ligi. Piękna hala Arena stoi pusta i jest wykorzystywana na lekcje wychowania fizycznego dla gimnazjum.