Podczas turnieju finałowego Ligi Narodów reprezentacja Polski radzi sobie bez zarzutu. Zarówno w ćwierćfinale, jak i w półfinale Biało-Czerwoni nie przegrali seta, dzięki czemu w niedzielę (3 sierpnia) wystąpią w finale.
Po tym, jak podopieczni Nikoli Grbicia pokonali Japończyków, w sobotę ograli Brazylijczyków. Nasi rywale po raz kolejny nie byli w stanie ugrać choćby seta. Do końcowego triumfu przyczynił się m.in. Kamil Semeniuk, który dał dobrą zmianę i skończył wszystkie 6 otrzymanych piłek.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: Tłumy oszalały na punkcie Polek. Zobacz ich drogę po brąz Ligi Narodów
Semeniuk: nam to pomogło
- Początkowo mecz wyglądał trochę nerwowo, ale myślę, że nerwy były bardziej po stronie Brazylijczyków. Pierwszy ich atakujący, który w ćwierćfinale zagrał naprawdę bardzo dobre spotkanie, tutaj za bardzo nie rozwinął skrzydeł i szybko został zdjęty z boiska, dlatego na pewno gdzieś nam to pomogło - przyznał przyjmujący w pomeczowej rozmowie.
Semeniuk zwrócił uwagę na to, że po stronie rywali nie funkcjonował ich najmocniejszy element. - Generalnie Brazylijczycy się nie rozwinęli, co jest skutkiem naszej dobrej gry. Wytrzymaliśmy trudne momenty, bo było ich kilka, nie daliśmy im złapać serii na zagrywce, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że Brazylia jest mocna w tym elemencie, ale w tym spotkaniu im nie pomogła - podkreślił.
Rozmowa z przyjmującym została przeprowadzona krótko po zakończeniu rywalizacji. Ten zaznaczył, że on i jego koledzy z kadry bardzo szybko skupią się na tym, co jeszcze przed nimi, bo w niedzielnym finale o godz. 13:00 naszego czasu zagrają z Włochami.
- Cieszymy się bardzo, wygraliśmy kolejne spotkanie w Chinach bez straty seta, ale po tym, jak wyjdziemy z szatni, każdy będzie już myślami przed jutrzejszym finałem - zakończył Semeniuk.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty