To on odkrył nową gwiazdę u Grbicia. Co za słowa Piotra Gruszki!

Getty Images / Volleyball World oraz WP SportoweFakty/Monika Pliś / Na zdjęciu: Piotr Gruszka i Marcin Komenda
Getty Images / Volleyball World oraz WP SportoweFakty/Monika Pliś / Na zdjęciu: Piotr Gruszka i Marcin Komenda

- Potrafił zrobić krok do tyłu, żeby dostać się na szczyt - mówi WP Piotr Gruszka o Marcinie Komendzie. To on jako trener odkrył zawodnika, który poprowadził Polaków do złota VNL. Opowiada też, w czym tkwi siła Polaków i o ogromnym kuriozum w finale.

W tym artykule dowiesz się o:

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Co zadecydowało o tym, że Polacy w całym turnieju finałowym Ligi Narodów nie stracili ani jednego seta?

Piotr Gruszka, były przyjmujący reprezentacji Polski, mistrz Europy i wicemistrz świata, były trener, obecnie komentator Polsatu Sport: Zespołowość. W każdym spotkaniu ktoś inny brał na siebie wiodącą rolę. To paradoks, że Wilfredo Leon, który wcześniej grał słabo, odpalił w finale, a Sasak po dwóch wspaniałych meczach, grał słabiej. Ale i tak skończył dwa ważne ataki, dokładał blok.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: Tłumy oszalały na punkcie Polek. Zobacz ich drogę po brąz Ligi Narodów

Każdy zmiennik dodawał coś pozytywnego od siebie na boisku. Siłą tego zespołu jest kolektyw. My pokazaliśmy, że mamy niesamowitą głębię składu. Cieszę się, że ci nowi zawodnicy weszli do gry z dużą jakością. To dla nich motywacja, bo teraz wiedzą, że nie przyszli jako czyjeś zastępstwo, ale budują swoją własną historię, jako znakomici siatkarze. Taki wynik trzeba docenić, bo my przeszliśmy spore zmiany.

Wszystkie reprezentacje przeszły spore zmiany, ale my chyba największe. W Ningbo zabrakło aż 8 z 13 medalistów igrzysk olimpijskich, a i tak prezentowaliśmy się znakomicie. Grbić ma nosa do młodych talentów.

Dwa tygodnie temu po niezbyt udanym turnieju w Gdańsku mieliśmy wiele pytań. My oceniamy pojedyncze spotkania, ale Nikola patrzy trochę szerzej. Dla niego perspektywą są wrześniowe mistrzostwa świata, a myśli już też o igrzyskach w Los Angeles w 2028 roku. Musi budować pewność siebie zawodników. To właśnie ten mecz z Francją w Gdańsku (3:2) pozwolił im uwierzyć, że w tym składzie mogą mierzyć wysoko.

To pan odkrył Marcina Komendę i jako trener sprowadził go do GKS-u Katowice, gdzie wypłynął na szerokie wody. Spodziewał się pan, że to zawodnik światowego formatu?

Marcin się rozwinął w Katowicach, ale w Resovii jego kariera zahamowała. Jednak potrafił zrobić krok do tyłu, żeby dostać się na szczyt. Marcin potwierdził występem w finale, że potrafi grać w siatkówkę i stosować zmienny styl. Jak Sasak miał problemy, to posyłał do niego mniej piłek, wykorzystał zawodników, którzy mieli swój dzień. Wcześniejsze jego dwa mecze w Chinach nie były wybitne. Była to siatkówka oparta na liderach i pojawiało się sporo uwag do tego, co pokazuje.

Ja sądzę, że to wynikało z tego, co Grbić od niego wymagał. Marcin nie dostał od Nikoli wolnej ręki, trener nie powiedział mu "Rób co chcesz, a później najwyżej to skorygujemy". Serb prowadzi kadrę tak, że rozgrywający musi spełniać określoną taktykę i tak też było w tym przypadku.

Wydaje mi się, że sufit Komendy leży jednak znacznie wyżej niż to, co zaprezentował w Ningbo.

Marcin ma olbrzymi potencjał do tego, by prowadzić zespół do największych trofeów. Może grać jeszcze lepiej. Komenda z każdym meczem na tym turnieju rósł. W finale skutecznie prowadził drużynę, bo to też dzięki niemu Polacy zdominowali aktualnych mistrzów świata.

Kamil Semeniuk był jednym z cichych bohaterów turnieju w Ningbo. W ćwierćfinale i półfinale znakomicie spisał się w roli zmiennika, a w finale zagrał już od pierwszej piłki. Czy on u Grbicia jest takim człowiekiem od zadań specjalnych?

Nikola sam go nazywa maszyną, bo zawsze jak wchodzi, to coś dobrego wnosi. Jak trzeba pomóc w przyjęciu, to pomaga, jak trzeba zaserwować, to zaserwuje. Klucz tkwi w tym, że on zaakceptował, że jest zmiennikiem i zawsze jest gotowy. Ale podobnie jest u większości naszych zawodników i w tym tkwi siła naszej kadry.

Wilfredo Leon w ćwierćfinale i półfinale zagrał słabo, ale na finał się odrodził. To zaskoczenie, że tak szybko był się w stanie podnieść?

Nie. Wilfredo lubi finały. My się o niego tak nie martwiliśmy, bo na treningach wyglądał bardzo dobrze. To oznaczało, że nie cierpiał na problemy zdrowotne. On sam w jednym z wywiadów powiedział, że jest tylko człowiekiem. My obserwujemy tylko spotkania i one faktycznie nie były najlepsze. Wcześniej taka liczba pomyłek w ataku mu się nie zdarzała. To taki zawodnik, który dostanie jedną piłkę w ataku w końcówce i on ją skończy. To właśnie dlatego Grbić trzymał go na boisku.

Sporym atutem Nikoli jest to, że wie, kiedy trzeba przetrzymać tych największych liderów na boisku, nawet jeśli im nie idzie. Zawsze mogą wrócić, odbudować się. W finale od początku pokazał, że on będzie ten zespół ciągnął. Ta wymiana liderów podczas różnych spotkań jest imponująca, bo wielu zawodników może wziąć na siebie odpowiedzialność.

Na drugiego seta Włosi wyszli, popełniając kuriozalny błąd, wpisując przyjmującego w miejsce atakującego, co kompletnie zdezorganizowało im grę. Widział pan kiedyś coś takiego na takim poziomie?

Nie pamiętam, żeby ktoś zrobił taki błąd. Czasem się myli zawodników w obrębie tych samych pozycji, wpisuje zły numer, ale to można bardzo szybko skorygować, bo zawodnicy są na swoich pozycjach. Oni stali źle. Pojawiła się panika. Tym bardziej mnie to dziwi, bo Włosi słyną z żelaznej taktyki, z zamiłowania do pilnowania wszystkiego.

To położyło mecz Włochom?

Nie, ale trafiło im się to w trudnym momencie, bo przegrali pierwszego seta. Położyło im to jednak kompletnie drugą odsłonę. Za późno wprowadzili zmiany, bo tak naprawdę mogli to skorygować od razu, z innymi zawodnikami. My graliśmy na takim poziomie, to myśmy się nie zdekoncentrowali, tylko skupialiśmy się na swojej grze.

Pojawiło się sporo zarzutów wśród dziennikarzy i ekspertów, że gramy prostą siatkówkę, Michał Kubiak po półfinale z Brazylią określił ją nawet jako archaiczną. Czy w ogóle ma to sens i czy powinniśmy się tym przejmować?

Każdy ma prawo do swojej opinii. Nie możemy jednak oceniać wszystkiego tak zerojedynkowo. Gra w meczu z Brazylią nie była porywająca, ale bardzo skuteczna. W finale prezentowaliśmy się zupełnie inaczej, bardziej różnorodnie, widowisko, bardzo mądrze Marcin Komenda prowadził zespół. Cieszmy się z tego, że z meczu na mecz pokazywaliśmy coraz lepszą siatkówkę.

Komentarze (14)
avatar
rm1950
4.08.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Sars _ w opinii większości ekspertów krajowych i zagranicznych Leon słusznie znalazł się w drużynie marzeń. Oczywiście ty uznajesz go za najgorszego. Nie ta rasa ? 
avatar
Jur Mi
4.08.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
jak zwykle - sukces ma wielu ojców ! 
avatar
Sars
4.08.2025
Zgłoś do moderacji
10
5
Odpowiedz
Sprawozdawcy przestańcie wychwalać pod niebiosy Leona, jeden serw dobry, drugi albo w siatkę albo w aut. I tylko dyskutuje. Inni są o wiele lepsi od niego. 
avatar
wisus
4.08.2025
Zgłoś do moderacji
6
4
Odpowiedz
Rozgrywający powinien mieć dobrą zagrywkę i umiejętność blokowania. Daleko naszym rozgrywającym do zagrywki brazylijskiego rozgrywającego no i wzrost włoskiego rozgrywającego to też atut. Trzeb Czytaj całość
avatar
Stresor74
4.08.2025
Zgłoś do moderacji
16
0
Odpowiedz
Sasak w finale w ataku słabo, ale obrony(!!!), zagrywka i blok funkcjonowały super. Pełna zgoda, siłą tej drużyny jest kolektyw i głębia jakości całego składu. No i generał Grbić - pełen szacun Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści