Faza ćwierćfinałowa mistrzostw świata siatkarek dobiegła końca. W ostatnim meczu o awans do najlepszej czwórki turnieju i dołączenie do Japonek, Włoszek i Brazylijek walczyły Turczynki z Amerykankami.
Faworytkami w tym starciu były podopieczne Daniele Santarelliego. Obecne mistrzynie Europy dotarły do tej fazy turnieju bez straty choćby jednego seta. Reprezentantki Stanów Zjednoczonych z kolei "zgubiły" dwie partie i, delikatnie mówiąc, nie prezentowały dotychczas najwyższej formy.
ZOBACZ WIDEO: Pod siatką: Tak Stysiak zareagowała na zmianę. "Kopałam w ławkę"
Turczynki wyszły na ćwierćfinałowe starcie naładowane. Od początku po ich stronie widoczna była ogromna moc w ataku. Szybko wypracowały pięciopunktową przewagę (7:2). Amerykanki wyglądały na nieco przestraszone zaistniałą sytuacją. Ich pierwsza akcja nie istniała.
Kolejne minuty nie przyniosły żadnej zmiany w przebiegu meczu. Tureckie zawodniczki kapitalnie spisywały się w systemie blok-obrona. Siatkę zamurowała totalnie Eda Erdem. 38-latka ze Stambułu przygotowała na mistrzostwa globu wyśmienitą formę. W premierowej partii to potwierdziła - zanotowała aż pięć punktowych bloków.
Pierwszy set padł łupem faworyzowanej ekipy, która zupełnie zdominowała rywala w każdym elemencie. Początek kolejnej partii również należał do niej (5:2). Podopieczne Erika Sullivana się jednak nieco otrząsnęły i szybko doprowadziły do remisu (6:6).
Od tego momentu oglądaliśmy zdecydowanie najbardziej wyrównane starcie. Do ataku przy stanie 13:33 ponownie ruszyły reprezentantki Turcji. Uzyskały trzypunktową przewagę. Prowadziły 19:16 i wydawało się, że pewnie zmierzają po prowadzenie 2:0.
Nic bardziej mylnego. Amerykanki się nie poddały i zawiązały znakomitą serię. Wywalczyły aż siedem punktów z rzędu. "Z niczego" wyrównały wynik spotkania i to pomimo dalszej kosmicznej grze Erdem w bloku.
Taki stan rywalizacji mocno podrażnił ekipę Santarelliego. Od startu trzeciego seta znów podniosły poziom gry. Dobrze w ofensywnie prezentowała się Melissa Vargas, ale to nie ona była liderką zespołu. Tę rolę przejęła Ebrar Karakurt. Kontrowersyjna przyjmująca była po prostu znakomita zarówno w ataku, jak i przyjęciu.
W czwartej partii Amerykanki próbowały doprowadzić do tie-breaku. Nie były od tego daleko, bowiem remisowały z Turczynkami przy stanie 18:18. W końcówce zabrakło im liderki. Madison Skinner grała nieskutecznie. Ponadto przyjęcie zespołu nie pozwoliło na uruchomienie środka, który stanowi silną broń reprezentacji USA.
Karakurt i Vargas poprowadziły zespół do awansu do strefy medalowej mistrzostw świata. W niej zmierzą się z Japonkami, z którymi przegrały w ćwierćfinale tegorocznej Ligi Narodów. Wtedy jednak Turczynki były w zdecydowanie słabszej formie.