Korespondencja z Filipin - Arkadiusz Dudziak
W środę na zakończenie fazy grupowej reprezentacja Polski mierzyła się z Holendrami. Selekcjoner Nikola Grbić zapowiadał, że to będzie pierwszy poważny sprawdzian Biało-Czerwonym na mistrzostwach świata siatkarzy. I tak też się stało. Oranje postawili mistrzom Europy naprawdę trudne warunki, ale ostatecznie to nasza kadra wygrała 3:1.
- Nie wiem, czy to był taki wybitny mecz. Po naszej stronie było sporo niedociągnięć, ale cieszymy się, że wygraliśmy i zajęliśmy pierwsze miejsce w grupie. Musimy jednak wznieść się na wyższy poziom, jeśli chcemy zrobić coś fajnego na tych mistrzostwach - ocenia po spotkaniu kapitan polskiej kadry Bartosz Kurek.
ZOBACZ WIDEO: Pod siatką: Niespodziewany bohater reprezentacji. Szczere słowa o Kurku i MŚ
Taktyką Holendrów było ryzykowanie zagrywką. Pomarańczowi robili to nawet za cenę błędów. Niektóre ich zagrywki lądowały prosto w trybunach.
- Wywierali ciągłą presję serwisem, mimo kilku kuriozalnych błędów, które rzadko pojawiają się na takim poziomie. Było widać, że agresywna zagrywka to ich plan na to spotkanie. Do tego grali mądrze w ataku, więc ciężko było nam ich złapać - opowiada zawodnik.
Sam Kurek był jednym z głównych autorów sukcesu. Atakujący zdobył 19 punktów przy 53 proc. skuteczności w ofensywie. - Zdarza się czasem, że dołożę jakąś cegiełkę od siebie - mówi skromnie. - Generalnie dobrze zaprezentowaliśmy się jako drużyna. Pomimo niebezpieczeństw graliśmy do końca, czekaliśmy na swój moment - dodaje atakujący reprezentacji Polski.
Kluczowa była także zmiana Kamila Semeniuka. Przyjmujący wszedł na boisko na początku drugiego seta i zmienił Wilfredo Leona. Ostatecznie, zapisał na swoim koncie aż 15 punktów i atakował z niespotykaną na jego pozycji 83 proc. skutecznością i popisał się czterema asami.
- Jeśli ktoś po kilku latach miał jeszcze jakieś wątpliwości, że każdego w tej czternastce czy nawet dwudziestce siatkarzy, stać na to, żeby wejść i odmienić mecz w mistrzostwach świata, to dostał teraz kolejny przykład, że tak się dzieje - kończy kapitan.