Podczas ostatnich mistrzostw świata reprezentacja Polski dotarła do finału, w którym musiała uznać wyższość Włochów. Tym razem oba zespoły ponownie spotkały się na tej imprezie, lecz w półfinale.
Ostatecznie to Italia stanie przed szansą obrony tytułu. Podopieczni Ferdinando De Giorgiego pokonali Biało-Czerwonych 3:0 i tym samym awansowali do finału mistrzostw świata 2025, gdzie już czekała na nich Bułgaria.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: Polacy w drodze do finału mistrzostw świata. Tak wyglądają przygotowania
Były selekcjoner: graliśmy źle
Przed półfinałem Waldemar Wspaniały w rozmowie z WP SportoweFakty podkreślił, że Polacy są faworytami, ale Włosi są groźni i grają coraz lepiej. Były selekcjoner naszej kadry w latach 2001-2003 ocenił również to, co wydarzyło się w sobotę (27 września).
- Po prostu wygrał zespół lepszy, taka jest prawda. Statystyki, które są w miarę równe, w zagrywce i w ataku z wysokiej piłki są po stronie Włochów, którzy byli lepsi i wygrali zasłużenie - podkreślił nasz rozmówca.
Wcześniej, jeszcze przed sobotnim meczem, Wspaniały podkreślał, że finał Ligi Narodów z Włochami, w którym Polacy wygrali 3:0, nie będzie miał większego znaczenia. Teraz wrócił do tych słów, pokazując, iż były one jak najbardziej trafne.
- Chciałbym zwrócić uwagę, że wszyscy, z którymi rozmawiałem, przypominali, że wygraliśmy niedawno z Włochami 3:0 w finale Ligi Narodów. To nie ma nic wspólnego z tym, co się dzieje na mistrzostwach świata. Liga Narodów to jest okres przygotowawczy, natomiast główna impreza to MŚ - powiedział były selekcjoner.
Zdaniem naszego rozmówcy urazy liderów kadry nie powinny wpłynąć na to, co się wydarzyło. - My graliśmy źle, taka jest prawda. Oczywiście, jakiś wpływ na to miała kontuzja Bartka Kurka czy Fornala wcześniej, ale cały czas mówiliśmy, trener też to powtarzał, że mamy takie zaplecze, iż strata jednego czy drugiego zawodnika nie powinna mieć wpływu na to, że gramy gorzej - podkreślił.
- Niestety dzisiaj cały zespół grał na tyle, na ile nam Włosi pozwolili, a w tych najważniejszych momentach, szczególnie w końcówkach, nie pozwolili nam na zbyt wiele - dodał.
Zabrakło rotacji?
Nikola Grbić nie był skory na to, by dokonywać zmian. Z ławki rezerwowej na parkiecie zameldowali się jedynie Tomasz Fornal i Maksymilian Granieczny. Tyle tylko, że nasz przyjmujący, który zmaga się z problemami zdrowotnymi, ani razu nie atakował.
Zastanawiać może więc to, dlaczego nasz selekcjoner nie sięgnął po Artura Szalpuka. O tę kwestię zapytaliśmy naszego rozmówcę.
- Myślę, że mógł wprowadzić Artura Szalpuka, bo przegrywaliśmy i tak naprawdę była jedna zmiana, gdy Fornal wszedł za Semeniuka w trzecim secie. Był Artur, można było z niego skorzystać, tym bardziej, że w ataku z wysokiej piłki i na zagrywce mieliśmy problemy, ale taką decyzję podjął trener. Mógł, ale może nawet powinien z niego skorzystać - powiedział Wspaniały, pokazując też, że trafne zmiany przeprowadził trener Włochów.
- Z drugiej strony Ferdinando De Giorgi miał szczęście, bo to też polega na szczęściu, wprowadził dwóch zawodników, którzy mocno mu pomogli - dodał.
Musimy wygrać? Wspaniały ostrzegł
Po porażce z Włochami Biało-Czerwonym pozostała jedynie rywalizacja o brązowy medal. Nasza kadra narodowa w niedzielę, 28 września o godzinie 8:30 naszego czasu rozpocznie mecz z reprezentacją Czech i będzie zdecydowanym faworytem.
Czy zatem Polacy muszą zwyciężyć? - Wypadałoby wygrać, nie lubię słowa musimy w sporcie. Trzeba myśleć o tym, że z drugiej strony też są przeciwnicy, ludzie, którzy mają określone wartości sportowe i mentalne. Te mistrzostwa zresztą pokazały, że kilka czołowych reprezentacji się spakowało i pojechało do domów - podkreślił Wspaniały.
Zdaniem byłego selekcjonera nasi rywale na pewno zaprezentują się najlepiej jak tylko mogą, by osiągnąć historyczny sukces. Stąd też Biało-Czerwoni muszą zachować czujność, by nie dać się zaskoczyć.
- Chcąc zdobyć brązowy medal trzeba skoncentrować się maksymalnie. Czesi są na fali, pomimo tego że przegrali, bo dla nich awans do czwórki to bardzo duży sukces. Na pewno będą robić wszystko, by wywalczyć krążek - podsumował nasz rozmówca.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty