Obie drużyny w tym sezonie nie ukrywają swoich wysokich aspiracji. Warta celuje w mistrzostwo Polski, a celem minimum dla częstochowian jest awans do play-offów, ale w klubie marzy się o czymś więcej.
Faworytem tego starcia byli zawiercianie, którzy do tej pory wygrali jedno spotkanie (z ZAKSĄ) i jedno przegrali (z Projektem). Z kolei Norwid dwukrotnie musiał uznać wyższość rywali, przegrywając z Bogdanką LUK i Barkomem Każanami.
ZOBACZ WIDEO: Szymon Kołecki skomentował Tomasza Adamka we freak fightach. "Było mi przykro"
Siatkarze Norwida czuli rozczarowanie początkiem sezonu i w Zawierciu nie zamierzali łatwo się poddawać. Do tego musieli sobie radzić bez libero Mateusza Masłowskiego i środkowego Daniela Popieli. Pierwszą partię lepiej rozpoczęli goście, którzy szybko uzyskali trzy "oczka" przewagi (2:5), ale jeszcze szybciej ją stracili (7:7).
Później to już miejscowi kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku i powiększali zaliczkę (16:12, 20:14, 24:15). Gospodarze ostrzeliwali rywali zagrywką, a ci mieli problemy ze skutecznością w ataku i to pomimo kreatywnego rozgrywania w wykonaniu Luciano De Cecco. W dodatku sami częstochowianie mieli problemy w polu serwisowym.
Początek drugiej partii był bliźniaczo podobny do pierwszej. Znów częstochowianie mieli minimalną zaliczkę (5:3), ale błyskawicznie ją stracili, popełniając proste błędy, co wywoływało zdenerwowanie zwłaszcza u De Cecco. Za to zawiercianie kończyli ataki nawet na najtrudniejszych piłkach. Nie zdołali jednak uzyskać dużej przewagi nad rywalami, którzy utrzymywali punkt-dwa dystansu.
W końcówce częstochowianie doprowadzili do remisu (20:20), lecz to wszystko, na co było stać gości w tym secie. Game changerem był atak Mateusza Bieńka przy przechodzącej piłce, co dało prowadzenie 22:20. Ostatecznie miejscowi wygrali 25:22 i prowadzili już 2:0.
Częstochowianie byli pod ścianą, ale zaczęli walczyć o to, by w Zawierciu nie przegrać do zera. Początkowo to oni lepiej asekurowali, bronili i atakowali, dzięki czemu prowadzili 11:8, a trener gospodarzy Michał Winiarski po raz pierwszy w tym meczu musiał poprosić o czas. To dało efekt, bo po kilku chwilach to Warta prowadziła 15:14, a uśmiech nie schodził z twarzy Bieńka, który był wiodącą postacią gospodarzy. Z kolei po asie Bartosza Kwolka było już 19:16 i wydawało się, że Warta była o krok od wygranej.
Wtedy jednak goście ruszyli do odrabiania strat. Dzięki zagrywce i atakowi debiutującego w podstawowym składzie Jakuba Kiedosa Norwid zdołał doprowadzić do remisu 21:21. Później gra toczyła się punkt za punkt i set rozstrzygnął się po grze na przewagi. Choć Norwid miał piłkę setową, to górą byli gospodarze. Mecz zakończył się po błędzie w ataku Jakuba Nowaka, który nie trafił czysto w piłkę.
Aluron CMC Warta Zawiercie - Steam Hemarpol Politechnika Częstochowa 3:0 (25:17, 25:22, 27:25)
Warta: Kwolek, Bieniek, Bołądz, Russell, Zniszczoł, Tavares, Popiwczak (libero) oraz Ensing, Nowosielski.
Norwid: Nowak, De Cecco, Kiedos, Adamczyk, Indra, Ebadipour, Makoś (libero) oraz Kowalski, Jeanlys.
MVP: Mateusz Bieniek (Aluron CMC Warta Zawiercie)