Domex Tytan AZS Częstochowa - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (18:25, 25:23, 12:25, 21:25)
AZS: Kardos, Nowakowski, Wierzbowski, Mikołajczak, Wrona, Łuka, Zatorski (libero) oraz Janeczek, Wiśniewski, Gradowski
ZAKSA: Masny, Gładyr, Sammelvuo, Jarosz, Szczerbaniuk, Ruciak, Mierzejewski (libero) oraz Pilarz, Witczak, Kaźmierczak, Martin
MVP Jakub Jarosz
Do pojedynku przeciwko ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle podopieczni
I rzeczywiście, po pierwszych minutach meczu można było powiedzieć, że to kolejny etap częstochowsko-kędzierzyńskiej wojny: po obu stronach siatki panowała zacięta i wyrównana walka, której początkowo przewodzili gospodarze. W szczególności było to widoczne we współpracy Marka Kardoša z Krzysztofem Wierzbowskim - przyjmujący Akademików cieszył się zaufaniem ze strony rozgrywającego, co skutecznie wykorzystywał poprzez zdobywanie punktów. Sytuacja uległa zmianie po pierwszej przerwie technicznej. Częstochowianie zaczęli się mylić, a do akcji w obozie przeciwnika raz po raz zaczął wkraczać Jakub Jarosz wspierany przez Michała Ruciaka. Przewaga ZAKSY rosła z każdą kolejną piłką i nawet pojawienie się na boisku Bartosza Janeczka nie zmieniło przebiegu tej partii, wygranej przez podopiecznych Krzysztofa Stelmacha.
Dopingowani przez publiczność zgromadzoną w Hali Polonia częstochowianie dobrze rozpoczęli drugiego seta od asowej zagrywki Marka Kardoša. Wkrótce rywale zaczęli popełniać błędy, a Akademicy mogli spokojnie wypracowywać przewagę punktową. Cztery oczka więcej pozwalały na odrobinę oddechu. Ta jednak nie mogła trwać wiecznie - w końcówce seta kędzierzynianie usiłowali dogonić gospodarzy, przez co do gry wkradło się trochę nerwów. Ostatecznie jednak biało-zieloni nie pozwolili na zabranie zwycięstwa w drugiej odsłonie.
1:8 - taki wynik widniał na tablicy podczas pierwszej przerwy technicznej. Częstochowianom nie wychodziło nic, podczas gdy ich przeciwnikowi wszystko. Duża ilość błędów niewymuszonych w pierwszych akcjach sprawiła, że zawodnicy spod Jasnej Góry nie byli w stanie podjąć próby dogonienia kędzierzyńskiej ZAKSY. A ta punktowała bezlitośnie zwiększając przewagę. Po pewnym czasie podopieczni Krzysztofa Stelmacha po prostu bawili się grą i sporo ryzykowali zagrywką czy w ataku, mając świadomość, że mogą sobie na to pozwolić.
W ostatniej odsłonie Akademicy zerwali się jeszcze do walki, ale szybko zostali utemperowani przez kędzierzynian. Przewaga, doświadczenie i siatkarskie szczęście tego dnia były po ich stronie. Gospodarze nie byli w stanie w pełni zaprezentować swoich atutów. Element, w jakim byli lepsi, to przyjęcie, a ciężko nim zdobywać punkty.