Gospodarze wyszli na boisko z Tomaszem Józefackim i Paulo Pinto w składzie. Mecz rozpoczęli z dużym animuszem i szybko uzyskali dwupunktową przewagę. Dzięki skutecznej grze Józefackiego powiększyli ją nawet do trzech punktów (11:8), ale w tym momencie jastrzębianie wzięli się za odrabianie strat. Sygnał do walki asem serwisowym dał zespołowi były olsztynianin Patryk Czarnowski. Po nim mocne zagrywki serwowali przyjmującym AZS-u także Paweł Abramow i Igor Yudin. Gospodarze zaczęli się gubić, niepewnie grali w przyjęciu i ataku, zresztą ciągle musieli walczyć z dwu- i trójblokiem. W rezultacie goście wyszli na prowadzenie 17:13.
Jednak emocje w tym secie jeszcze się nie skończyły. AZS ponownie poprawił grę. Trudne zagrywki Paulo pozwoliły na zbliżenie się do rywali na jeden punkt (19:20). Hala Urania zatrzęsła się od braw, kiedy blok Marcelo i Jakuba Oczko zatrzymał Abramowa, dając upragniony remis 21:21. W kolejnej akcji Igor Yudin wysłał piłkę w aut z ataku i to gospodarze nieoczekiwanie wyszli na prowadzenie pod koniec pierwszego seta. Sama zaś końcówka należała do Brazylijczyka Paulo. Skończył dwa ostatnie ataki, oba z trudnych piłek, w tym ten ostatni po ładnej obronie Tomasza Józefackiego. Gospodarze prowadzili 1:0 w setach.
Nikt nie przypuszczał, że największe emocje w tym meczu właśnie się skończyły. AZS nie poszedł za ciosem. Wręcz przeciwnie - z jego zawodników jak gdyby zeszło powietrze. Drugiego seta rozpoczęli od serii błędów, w czym swój udział miały skrótowe zagrywki Benjamina Hardy'ego. Na pierwszej przerwie technicznej goście prowadzili aż 8:1. Trzeba było coś zmienić. Trener Mariusz Sordyl wysłał na boisko Macieja Kusaja i Wojciecha Winnika w miejsce Józefackiego i Oczko. AZS zmobilizował się tylko na chwilę. Zbliżył się na cztery punkty. Jednak u gości znakomicie funkcjonował system blok-obrona, co chwila wyprowadzali skuteczne kontrataki. Grzegorz Łomacz dołożył asa serwisowego i przewaga jastrzębian znów systematycznie rosła. Gdy doszła do dziesięciu punktów, na boisko powrócili Oczko i Józefacki. Ale bezradni gospodarze mogli czekać tylko na koniec seta. Ostatni punkt zdobył Hardy precyzyjnym plasem ze skrzydła.
Trzecia odsłona była niemal kopią poprzedniej. Akademicy mało skutecznie atakowali, popełniali błędy. Przewaga gości rosła od pierwszych akcji. Nic do gry nie wnieśli ani Tomasz Kowalczyk za Marcelo, ani Tomasz Tomczyk, który zmienił Pawła Siezieniewskiego. Zresztą trener Sordyl przez cały set żonglował składem, jednak na próżno. Jastrzębianie pokazywali większą dojrzałość, determinację w obronie, skuteczność w kontratakach. Ta partia skończyła się podobną do poprzedniej przewagą gości.
W ostatnim secie Akademicy postanowili się zmobilizować raz jeszcze. Wprawdzie zaczęło się od prowadzenia gości 6:3, ale szybko zrobił się remis 6:6. Po zablokowaniu Abramowa został on zmieniony przez Sebastiana Pęcherza. Jednak natychmiast i on zapoznał się z blokiem przeciwników, którzy wyszli na prowadzenie 7:6. Jastrzębianie wyglądali na lekko zdekoncentrowanych. Kiedy przegrywali 7:11, trener Roberto Santilli poprosił o czas na mobilizację zespołu. Poskutkowało. Jego zawodnicy od razu wyrównali na 11:11.
Rozgrywający gości Grzegorz Łomacz prowadził grę z większym polotem, skuteczniej rozwiązując trudne sytuacje. Jakub Oczko nawet dobrze przyjęte piłki wystawiał wolno i czytelnie, najczęściej na dwu- lub trójblok. Akademików z każdą akcją znów opuszczała determinacja, czego nie można powiedzieć o jastrzębianach. Wypracowali trzy- czteropunktową przewagę, której nie oddali już do końca meczu. Zakończył go skutecznym atakiem Paweł Abramow.
AZS Olsztyn - Jastrzębski Węgiel 1:3 (25:23, 13:25, 15:25, 22:25)
AZS Olsztyn: Paulo Anchieta, Jakub Oczko, Dawid Gunia, Tomasz Józefacki, Paweł Siezieniewski, Marcelo Hargreaves, Krzysztof Andrzejewski (libero) oraz Maciej Kusaj, Wojciech Winnik, Tomasz Kowalczyk, Tomasz Tomczyk
Jastrzębski Węgiel: Adam Nowik, Grzegorz Łomacz, Igor Yudin, Paweł Abramow, Patryk Czarnowski, Benjamin Hardy, Paweł Rusek (libero) oraz Sławomir Master, Sebastian Pęcherz
Sędziowie: Janusz Soból (pierwszy), Maciej Twardowski (drugi)
MVP: Grzegorz Łomacz