Znów zdecydował tie break - relacja z meczu Jastrzębski Węgiel - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla i ZAKSY Kędzierzyn-Koźle nie mają dla siebie litości. W sobotnie popołudnie odbyła się kolejna odsłona niezwykle wyrównanej i zaciętej walki o awans do finału PlusLigi. Po ponad dwóch godzinach i pięciu setach, triumfowali gospodarze.

Jacek Konsek
Jacek Konsek

Niespodziewanych zwrotów akcji nie brakowało tego dnia w hali lodowiska Jastor w Jastrzębiu-Zdroju. Obie ekipy dwa z ostatnich trzech meczów kończyły w tie breaku. Tym razem nie było inaczej, choć początek rywalizacji nie zapowiadał takiego rozstrzygnięcia. Już premierowa odsłona dostarczyła wszystkim wiele emocji. Niemalże 40 minut walki i jako pierwsza ręce w geście triumfu uniosła ZAKSA. To ona popełniała mniej błędów, więcej ryzykowała w ataku i na zagrywce. To podopieczni Krzysztofa Stelmacha mieli lepsze przyjęcie, dzięki czemu Michał Masny mógł obdzielać swoich partnerów dokładnymi wystawami.

Zwycięstwo 31:29 mocno podbudowało kędzierzynian, którzy poszli za ciosem w partii numer dwa. Nieznaczna przewaga wypracowana na początku seta wystarczyła przyjezdnym, aby kontrolować wydarzenia. ZAKSA grała solidnie, lecz bez żadnych fajerwerków. To jednak w tej części meczu zupełnie wystarczało na słabego Jastrzębskiego Węgla. Trener Roberto Santilli próbował rotować składem, lecz ani Novotny, ani Pęcherz nie wnieśli do gry nic nowego.

Tym samym po 70 minutach rywalizacji ZAKSA była o krok od awansu do wielkiego finału. Wszystko zmierzało w dobrym dla nich kierunku, lecz jak to bywało już w tej serii, przeciwnik nie oddał meczu bez walki.

- Byliśmy trochę zdenerwowani, że wszystko nam źle idzie. Najważniejsza była jednak wiara całego zespołu. Pomógł nam także trener i jego słowa. Od tego czasu wszystko nam dobrze wychodziło i wygraliśmy - mówił po meczu Igor Yudin, który dla jastrzębian zdobył aż 30 punktów.

Tę wiarę w końcowy sukces można było już dostrzec w trzecim secie. Zablokowany został Jarosz, a chwilę potem Adam Nowik pocelował flotem libero ZAKSY. Gospodarzom po raz pierwszy udało się tego dnia odskoczyć na kilka punktów. Tego prowadzenia nie oddali już do końca, dając pierwszy sygnał, że mimo stanu 0:2, są w stanie osiągnąć korzystny rezultat.

Jastrzębianie tak się rozochocili, że w czwartym secie długo nie pozwolili swoim rywalom zdobyć choćby jednego oczka. Dopiero przy stanie 6:0 Tuomas Sammelvuo skończył atak. Drużyna z województwa opolskiego, która jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej rozdawała karty, teraz nie istniała. Prowadzenie 16:6 oraz seria błędów po stronie teamu Stelmacha, nie mogła skończyć się inaczej, niż przegranym setem.

Brązowi medaliści sprzed roku zbyt szybko uwierzyli w końcowy triumf w tej odsłonie, bowiem w decydujących momentach zaczęli seryjnie tracić punkty. W pewnym momencie ZAKSA zbliżyła się nawet na dwa oczka, ale wątpliwości rozwiał Yudin. O wszystkim więc miał zadecydować kolejny już tie break.

W nim długo żadna ekipa nie odskoczyła nawet na dwa punkty. Dopiero pomyłka Jurija Gładyra dała jastrzębianom pierwszą piłkę meczową. Ci nie czekali długo i dzięki skutecznej kontrze Pawła Abramowa doprowadzili do wyrównania stanu rywalizacji.

- Najważniejsze jest to, że wygraliśmy to spotkanie i przedłużyliśmy swoje szanse na grę w wielkim finale. Do tego piątego meczu musimy przystąpić jeszcze bardziej zdeterminowani i wierzę, że to my zagramy w wielkim finale - stwierdził Adam Nowik, środkowy JW.

Decydujący piąty mecz we wtorek w Kędzierzynie-Koźlu.

Jastrzębski Węgiel - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:2 (29:31, 20:25, 25:18, 25:22, 15:12)

Jastrzębski Węgiel: Adam Nowik, Grzegorz Łomacz, Paweł Abramow, Igor Yudin, Patryk Czarnowski, Benjamin Hardy, Paweł Rusek (libero) oraz Marek Novotny, Słowomir Master, Sebastian Pęcherz, Pedro Azenha

ZAKSA Kędzierzyn Koźle: Michał Masny, Jakub Jarosz, Tuomas Sammelvuo, Jurij Gladyr, Wojciech Kaźmierczak , Michał Ruciak, Marcin Mierzejewski (libero) oraz Terence Martin, Dominik Witczak, Grzegorz Pilarz, Kamil Kacprzak

MVP spotkania: Paweł Rusek

Sędziowie: Dariusz Jasiński (I), Maciej Maciejewski (II)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×