Jakub Jarosz: Miło wspominam czasy SMS-u

W tym roku siatkarska Szkoła Mistrzostwa Sportowego na terenie COS Spały obchodzi swoje 10-lecie. Z tej okazji w dniach 20-21 maja odbędzie się Olimpijska Gala Siatkówki Tomaszów Mazowiecki - Spała 2010. W programie imprezy m.in. Memoriał im. Wiesława Gawłowskiego, pokazowy mecz Kadra Polski kontra wychowankowie SMS Spała czy też odsłonięcie olimpijskiej Alei Siatkarzy. - Pomysł z organizacją takiej imprezy to bardzo fajna inicjatywa. Będzie to kolejna okazja do tego, by się spotkać, powspominać, a przy okazji rozegrać mecz. Jest to też świetny sposób na promocję SMS-u i dobry moment na przypomnienie, jacy siatkarze się w tej szkole uczyli - mówi absolwent SMS Spała, mistrz Europy z Izmiru, Jakub Jarosz.

W tym artykule dowiesz się o:

Aneta Stożek (PZPS): Niemal każde zgrupowanie kadry odbywa się w Spale. Lubisz wracać do tego miejsca?

Jakub Jarosz: Na pewno. Lubię się przejść tymi korytarzami, którymi w czasach liceum chodziłem po kilka razy dziennie. Te wspomnienia wtedy wracają. Bardzo lubię tam przyjeżdżać, bo jest to dobre miejsce do pracy, gdzie można skupić się wyłącznie na przygotowaniach do sezonu, tak jak w przypadku reprezentacji.

Już jakiś czas temu opuściłeś progi SMS-u. Jak wspominasz tę szkołę?

Lata tam spędzone były bardzo fajne. Jest to dość trudna i specyficzna szkoła, ale atmosferę tego miejsca tworzą ludzie. Moja klasa była bardzo sympatyczna, wszyscy świetnie się ze sobą dogadywaliśmy i znajomości, jakie tam nawiązaliśmy, trwają do dzisiaj. To spowodowało, że te czasy wspominam bardzo miło.

Miałeś jakiś kontakt ze starszymi rocznikami?

Jeśli chodzi o tych najstarszych, to miałem okazję być w szkole równocześnie z rocznikiem `85, czyli m.in. z Patrykiem Czarnowskim i Marcelem Gromadowskim. Mieliśmy z nimi bardzo dobry kontakt i miło ich wspominam. Są to moi koledzy do dzisiaj i często jak się spotykamy, to rozmawiamy o czasach spędzonych w Spale. Ludzie, którzy wyszli z tej szkoły tworzą w pewnym sensie jedną, wielką rodzinę, zawsze mają co wspominać i naprawdę miło się do tego wraca.

Jak wyglądał zwykły dzień w Spale?

Każdy dzień opierał się głównie na trenowaniu i nauce. Lekcje zaczynaliśmy o 8 rano i trwały one do 11. Potem mieliśmy trening, obiad i z powrotem na zajęcia. Wieczorem o 17 po raz kolejny spotykaliśmy się na hali. Dni mijały tam bardzo szybko, bo były pełne obowiązków.

Nie było zatem czasu, żeby trochę "porozrabiać"?

Każdy młody człowiek w wieku licealnym trochę rozrabia, więc i nam się to czasem zdarzało. Jakieś kłopoty wychowawcze na pewno sprawialiśmy, ale mimo wszystko byliśmy w miarę grzeczną grupą i staraliśmy się ich dostarczać nauczycielom jak najmniej.

Nauczyciele dużo od was wymagali?

To jest taka szkoła, w której główny nacisk kładziony jest na treningi siatkówki, to stamtąd wywodzi się spora część reprezentantów Polski. Prócz tego dba się o ich odpowiedni stan wiedzy, by na koniec mogli zdać maturę. Nauczyciele wymagają tam na tyle dużo, żeby zdać egzamin dojrzałości z jak najlepszymi wynikami. Nieliczne klasy, w mojej było około 10 osób, stwarzają idealne warunki do nauki. Jak wiadomo w takiej niewielkiej grupie z nauczycielami pracuje się bardzo dobrze, a ponadto nie ma takiego zamieszania jak w normalnych szkołach, gdzie klasy liczą nawet 30 osób i edukacja tam jest o wiele trudniejsza.

Spała jest szkołą, w której nie ma dziewczyn. Odczuwaliście brak koleżanek?

Oczywiście, że tak. Młody człowiek potrzebuje przebywać wśród rówieśników, a więc także szuka kontaktów z płcią przeciwną. Specyfika tej szkoły bardzo to utrudnia, jest to nawet momentami dokuczliwe, ale trzeba sobie z tym radzić. Z drugiej jednak strony dni w SMSie są tak wypełnione, że na nic praktycznie nie ma się czasu.

Komentarze (0)