Pierwszy set był prawdziwym popisem gry miejscowych, którzy prowadzili od początku do końca i zupełnie zdominowali katastrofalnie prezentującą się w tej odsłonie spotkania Resovię. Rzeszowianie mieli przede wszystkim ogromne problemy z przyjęciem trudnej zagrywki rywala (ZAKSA posłała w tym secie aż 5 "czystych" asów), a nawet przy w miarę przyzwoitym przyjęciu, nie mogli skończyć ataku. Na pierwszej przerwie technicznej miejscowi prowadzili 8:5. Kiedy jednak dwa błędy z rzędu popełnił Alek Akhrem, który wrócił do podstawowego składu, ZAKSA odskoczyła na 11:6.
Nie pomogły liczne zmiany w składzie dokonywane przez Ljubomira Travicę. Obrazu gry drużyny ze stolicy Podkarpacia nie zmieniło pojawienie się na boisku Mateusza Miki i Łukasza Perłowskiego ani podwójna zmiana Ilić-Papke. Na drugiej przerwie technicznej miejscowi przeważali 16:9, a ostatecznie wygrali wysoko, 25:13. Nic jednak dziwnego, skoro w tym secie Resovia miała tylko 36 proc. pozytywnego przyjęcia (ZAKSA - 67 proc.), a Mikko Oivanen dostał od Rafaela Redwitza tylko trzy piłki, z których nie skończył żadnej!
Przyjezdni fatalnie rozpoczęli również drugą partię. Po dwóch autowych atakach Resovii ZAKSA wyszła na prowadzenie 4:1, a po kolejnym w tym meczu asie Jakuba Jarosza miejscowi prowadzili już 6:2. Czteropunktowe prowadzenie drużyny Krzystofa Stelmacha utrzymywało się dłuższą chwilę, a rzeszowianie, przy bardzo słabej postawie, nie mieli nawet co marzyć o dogonieniu rywala. Pojedynczym blokiem Mikko Oivanena zatrzymał jeszcze Jarosz i ZAKSA prowadziła już pięcioma oczkami.
Na szczęście dla przyjezdnych, gospodarze wyciągnęli do nich pomocną dłoń. Błąd podwójnego odbicia i autowy atak Jurija Gładyra pozwoliły Resovii zbliżyć się do ZAKSY na trzy oczka, a po kontrze Wojciecha Grzyba przewaga miejscowych stopniała do dwóch oczek (13:11). W ataku pomylił się jednak Krzysztof Gierczyński i na drugiej przerwie technicznej gospodarze ponownie przeważali czterema punktami. Stracona szansa dogonienia rywala zupełnie rozbiła Resovię. Rzeszowski zespół zupełnie odpuścił końcówkę seta i ostatecznie przegrał 18:25.
Mika i Perłowski, którzy wcześniej wchodzili na zmiany, pozostali na boisku po stronie Resovii na seta trzeciego, który był najbardziej wyrównany ze wszystkich partii. Początkowo gra toczyła się punkt za punkt, ale kiedy Oivanen na czystej siatce zaatakował na aut, ZAKSA uzyskała dwupunktową przewagę (7:5). Po dwóch z rzędu kontrach miejscowych było już 10:6. Miejscowi nie ustrzegli się jednak w tym secie błędów, co umożliwiało Resovii utrzymywanie 1-2 punktowego dystansu do rywala.
Na drugiej przerwie technicznej gospodarze prowadzili tylko jednym oczkiem, ale w końcówce, przy odrobinie szczęścia więcej, ZAKSA odskoczyła na cztery punkty (19:15). Wydawało się, że w tym secie dla przyjezdnych już wszystko jest stracone, ale goście nie spuścili głów. Punkt po punkcie rozpoczęli pogoń za rywalem i do asie Redwitza ostatecznie doprowadzili do remisu (23:23). Resovia miała szansę wyjść nawet na prowadzenie 24:23, ale ponownie dała o sobie znać niska skuteczność w ataku. W kolejnej akcji w antenkę zaatakował Oivanen i było po meczu.
Spotkanie numer dwa odbędzie się w piątek. Przypomnijmy, że przed rokiem oba zespoły rywalizowały ze sobą w półfinale PlusLigi i wtedy również pierwszy mecz 0:3 przegrała Resovia. Rzeszowianie wygrali jednak kolejne trzy spotkania i to oni grali ze Skrą o złoto mistrzostw Polski.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia Rzeszów 3:0 (25:13, 25:18, 25:23)
ZAKSA: Masny, Jarosz, Sammelvuo, Ruciak, Kaźmierczak, Gładyr, Mierzejewski (libero) oraz Szczerbaniuk
Resovia: Redwitz, Oivanen, Gierczyński, Akhrem, Grzyb, Kosok, Ignaczak (libero) oraz Perłowski, Papke, Mika, Ilić