LŚ: Imponujący volley wizytówką starcia, biało-czerwoni otarli się o wiktorię - relacja ze spotkania Polska - Niemcy

Pięć obfitych w zwroty akcji partii, niesamowita siła ataków i ogromna dramaturgia - tak wyglądał mecz Polaków i Niemców w katowickim Spodku. Mimo iż odrobinę niedosytu pozostawia porażka biało-czerwonych, czwartkowe starcie można uznać za wyjątkowo udane pod względem sportowym.

W tym artykule dowiesz się o:

Przed tym spotkaniem polscy siatkarze szumnie zapowiadali chęć jak najlepszego pokazania się kibicom zgromadzonym w katowickim Spodku oraz walkę o zwycięstwo. - Wiadomo, że na pewno sprężymy się podwójnie chcąc godnie pożegnać się z naszą gorącą publicznością i pozostawić po sobie dobre wrażenie - zapowiedział na pomeczowej konferencji prasowej kapitan polskiej kadry - Paweł Zagumny.

Już sam początek polsko-niemieckiej potyczki zwiastował niemałe emocje. Premierowy punkt, obijając niemiecki blok, zapisał na swoim koncie Mariusz Wlazły. Mimo że biało-czerwoni mieli drobne problemy z przyjęciem, nadrabiali je zagrywką. Rywalizację od mocnego uderzenia rozpoczął powracający do polskiego składu atakujący reprezentacji Polski, jednak jego vis a vis radził sobie równie dobrze. Na pierwszą przerwę techniczną Polacy schodzili z dwoma oczkami przewagi.

Imponujący blok Bartosz Kurka na Georgu Grozerze zapoczątkował pomyślną serię biało-czerwonych, którzy wyszli na czteropunktowe prowadzenie. Świetna passa ulubieńców katowickiej publiczności zmusiła Raula Lozano do wzięcia czasu, na którym w kierunku realizatorów transmisji telewizyjnej posypały się z ust Argentyńczyka polskie przekleństwa. Jak się chwilę później okazało, Raulowi Lozano przeszkadzała obecność polskich mikrofonów. Najlepszą odpowiedzią biało-czerwonych na arogancję niemieckiego teamu były doskonałe ataki ze skrzydła, które dały nam prowadzenie 12:7.

Niemcy szybko jednak zabrali się za odrabianie strat, dzięki czemu nawiązali z zawodnikami Daniela Castellanieg punktowy kontakt. W środkowej fazie premierowego seta gra Polaków była dość czytelna - na Mariusza Wlazłego regularnie ustawiał się podwójny blok. W polskich szeregach najsłabsze ogniwo stanowiło przyjęcie, przez co nasi zachodni sąsiedzi mogli zejść na drugą przerwę techniczną z nieznacznym prowadzeniem. Ze skutecznymi kontratakami i kombinacyjnym rozegraniem Niemców biało-czerwoni musieli się zmagać aż do końca premierowej odsłony, która ostatecznie padła łupem graczy Raula Lozano.

Na drugi set polscy siatkarze wyszli w nieco zmienionym składzie. Michała Ruciaka zastąpił Michał Bąkiewicz. Biało-czerwoni nie zrazili się porażką w pierwszym secie, lecz wciąż z trudem przychodziło im powstrzymywanie ataków rywali. Niezwykle skuteczny był przede wszystkim Robert Kromm. Polacy nie dawali mimo to za wygraną i choć szło im jak po grudzie, starali się złapać odpowiedni rytm gry. Ich receptą na osiągnięcie pozytywnego rezultatu było wzmocnienie siły ataku i zagrywki oraz uruchomienie bloku, jednak trudno im było zatrzymać rozpędzonych Niemców. Przez większą część czasu trwała z tego powodu gra punkt za punkt.

Sygnał do walki dała Polakom trudna zagrywka Marcina Możdżonka, która sprawiła naszym zachodnim sąsiadom mnóstwo problemów. Niemcy zaczęli w jej efekcie popełniać błędy własne, zaś biało-czerwonych niósł w stronę zwycięstwa animusz związany z udanymi akcjami i żywiołowym dopingiem orzeźwionych klimatyzacją kibiców. Szczęśliwa zagrywka, która przewinęła się po siatce na stronę rywali polskich siatkarzy, dała naszym Orłom prowadzenie 21:17. Odrobinę nerwów w nasze szeregi wprowadził as w wykonaniu Roberta Kromma, lecz Polacy natychmiastowo odpowiedzieli Niemcom pięknym za nadobne, kończąc drugiego seta atomowym serwisem.

Dziesięciominutowa przerwa nie wybiła z rytmu żadnej z ekip. Po powrocie na boisko lepsze wrażenie sprawiali jednak podbudowani doprowadzeniem do remisu w meczu Polacy, wśród których najbardziej efektywny był Bartosz Kurek. Polski przyjmujący ponownie emanował energią, pobudzając swych kolegów z teamu do walki. Nie zdeprymowało to jednak niemieckich zawodników, którzy stanowili niezwykle trudną zaporę do przejścia. Oko za oko, ząb za ząb - tak pokrótce można scharakteryzować obraz gry w pierwszej połowie trzeciego seta.

Kłopoty biało-czerwonych rozpoczęły się od potężnych serwisów Roberta Kromma. Na nic się zdała reprymenda polskiego selekcjonera, który przy stanie 11:13 poprosił o czas. Zaowocowało to zmianą na pozycji atakującego – miejsce Mariusza Wlazłego zajął Piotr Gruszka. Mimo to reprezentacja Niemiec zeszła na drugą przerwę techniczną z trzema oczkami przewagi, którą po powrocie na parkiet powiększyła do czterech punktów. Podrażniło to ambicję polskich Orłów, którzy rzucili się w wir odrabiania strat. Atmosferę podgrzały kąśliwe zagrywki Marcina Możdżonka i dobra zmiana MVP ostatnich ME. Ostatecznie wyrównaną końcówkę lepiej rozegrali Niemcy, którzy w trudnych momentach zachowali więcej zimnej krwi.

Statystyki wykazały, iż trzeciego seta przegraliśmy w bloku, a także kontrataku. Polacy mieli więc wskazówkę do gry w kolejnej odsłonie. Na parkiecie po polskiej stronie pozostał Piotr Gruszka, który miał pomóc biało-czerwonym w ataku. Skuteczniejszą ofensywą wciąż mogli się jednak pochwalić nasi zachodni sąsiedzi. Mimo to polscy kadrowicze nie zamierzali oddawać tej konfrontacji walkowerem, wskutek czego w Spodku mogliśmy oglądać prawdziwie męską wymianę ciosów.

Po pierwszej przerwie technicznej biało-czerwonym przydarzyła się seria nieudanych zagrań. Dopiero potrójny blok na Robercie Krommie w akcji z drugiej linii pozwolił Polakom doścignąć swoich przeciwników. Nie zmieniło to jednak sytuacji na parkiecie, bowiem biało-czerwoni co chwila musieli na nowo rozpoczynać pogoń za swoimi rywalami. Polacy zdołali w końcu wyjść na prowadzenie w najważniejszym momencie - tuż po przekroczeniu magicznej granicy dwudziestu punktów. Na nic zdały się wysiłki niemieckich graczy, którzy nie wyrwali już ambitnym Polakom zwycięstwa w tej partii. Set zakończył się dwoma wyśmienitymi blokami biało-czerwonych, które wywołały szał radości na katowickich trybunach.

Tie-break od mocnego uderzenia rozpoczęli podopieczni Raula Lozano. Polacy swój pierwszy punkt zdobyli dopiero przy stanie 0:3. Siłę zespołu poznaje się jednak po stylu, jaki prezentuje w niewygodnej dla siebie sytuacji. Biało-czerwoni pokazali, że mają potencjał, niemal automatycznie odrabiając straty do Niemców. W piątym secie nie było piłek straconych, przez co widowisko można było śmiało określić mianem prawdziwego show. Tuż po zmianie stron tempo gry podkręcił nowy atakujący Resovii Rzeszów, dzięki któremu nasi zachodni rywale uzyskali 3 oczka przewagi. Polscy siatkarze, mimo ogromnych chęci, nie potrafili już odwrócić losów tej konfrontacji, przez co ponieśli porażkę 2:3.

Polska - Niemcy

2:3

(21:25, 25:20, 22:25, 25:23, 11:15)

Polska: Daniel Pliński, Paweł Zagumny, Bartosz Kurek, Mariusz Wlazły, Michał Ruciak, Marcin Możdżonek, Piotr Gacek (libero) oraz Zbigniew Bartman, Piotr Gruszka, Grzegorz Łomacz, Michał Bąkiewicz.

Niemcy: Sebastian Schwarz, Marcus Böhme, Robert Kromm, Max Günthör, Patrick Steuerwald, Grozer, Sebastian Prüsener (libero) oraz Björn Andrae, Jochen Schöps, Manuel Rieke.

MVP: Robert Kromm (Niemcy)

Komentarze (0)