LŚ: Czwarte starcie Final Six i czwarty tie-break

Rywalizacja w turnieju finałowym rozgrywek World League robi się coraz ciekawsza. Za nami kolejna pięciosetowa konfrontacja, w której każdy wynik poza remisem byłby niesprawiedliwy. Po przeciwnych stronach siatki stanęli Plavi i Canarinhos, zaś ostatecznie ręce w geście zwycięstwa mogli unieść do góry zawodnicy z Kraju Kawy.

Joanna Seliga
Joanna Seliga

Początek serbsko-brazylijskiej konfrontacji był dosyć spokojny. Oba teamy wzajemnie się badały, nie chcąc odkrywać wszystkich swoich kart. Zarówno Plavi, jak i Canarinhos przeplatali dobre zagrania błędami. Na pierwszej przerwie technicznej 1 oczkiem prowadzili podopieczni Bernardo Rezende, jednak gra nie toczyła się pod dyktando żadnej z drużyn.

Dopiero w środkowej fazie seta Serbowie uzyskali 2 punkty przewagi (18:16). Bardzo dobra dyspozycja Dragana Stankovicia, który i atakował ze środka, i efektywnie zagrywał, zaprocentowała buforem bezpieczeństwa w postaci 3 oczek na korzyść graczy Igora Kolakovicia. Zmusiło to Bernardinho do wzięcia czasu na żądanie. Głównym atutem Serbów było przede wszystkim zagrożenie ataku ze strony każdego niemal siatkarza. Z kolei Canarinhos nie stronili od prostych pomyłek. Przełożyło się to na wynik pierwszej odsłony, która padła łupem zawodników z Bałkanów.

Porażka wyraźnie zmobilizowała Brazylijczyków, którzy rozpoczęli drugą partię od mocnego uderzenia. Ich serwisy i ataki mogły robić wrażenie - obaj przyjmujący kadry Serbii zostali poddani ciężkiej próbie. Jednak Plavi również nie pozostawali im dłużni i odpowiadali technicznymi, a zarazem silnymi zbiciami ze skrzydeł. Mimo to przez dłuższy czas na parkiecie utrzymywał się dwupunktowy dystans, którego siatkarze z Serbii nie potrafili zniwelować.

Poczynania graczy z Kraju Kawy ożywiło z pewnością wejście Giby, który pojawił się na boisku już na samym starcie drugiej partii. Wyrazem zdecydowanej poprawy jakości gry Brazylijczyków były także ich kapitalne bloki, które dały im tuż po drugiej przerwie technicznej 4 punkty przewagi. Co ważne, wraz z przewagą Canarinhos, rosła ich pewność siebie. Pod koniec seta mogli już sobie pozwolić na kombinacyjne i ryzykowne zagrania. Jednak w samej końcówce w ich poczynania wdarła się niepotrzebna nonszalancja, która mogła się skończyć nawet stratą kolejnego seta. Ostatecznie jednak zawodnicy Bernardinho zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Mogłoby się wydawać, że wyrównanie stanu meczu powinno było uskrzydlić Brazylijczyków, jednak to Serbowie lepiej weszli w trzeciego seta, wykazując się boiskowym sprytem na siatce. Oba zespoły zamieniły się jakby swoimi rolami - tym razem to Plavi popisywali się widowiskowymi zagraniami oraz iście bombowymi kontrami, co dało im prowadzenie na przerwie technicznej 8:3.

Kolejne akcje jedynie potwierdzały kapitalną formę graczy Kolakovicia. Brazylijczycy przez dłuższy czas nie potrafili im w jakikolwiek sposób zagrozić. Momentami sprawiali wrażenie bezradnych i przytłoczonych dyspozycją swoich przeciwników. Jedynie od czasu do czasu "odgryzali się" punktowymi blokami. W środkowej fazie partii przewaga Serbów ustabilizowała się na poziomie 3-4 oczek. Po przekroczeniu przez nich granicy 20 punktów, dodatkowo się jeszcze powiększyła, dzięki czemu Plavi objęli prowadzenie w meczu 2:1.

Mimo sromotnej porażki w secie trzecim, Canarinhos podeszli do rywalizacji w czwartej partii z nową dawką energii, dzięki czemu mogliśmy być świadkami ciekawego widowiska. Po obu stronach siatki atak rozkładał się równomiernie, lecz najczęściej punktowali atakujący - Sasa Starović oraz Leandro Vissotto. Charakterystyczną cechą tej odsłony były wymiany typu: "oko za oko, ząb za ząb". Minimalnie lepsi okazali się jednak obrońcy tytułu sprzed roku.

Tie-break lepiej otworzyli Brazylijczycy, którzy za sprawą silnych ataków uzyskali 4 oczka przewagi (7:3). Mimo to Plavi nie ugięli się pod naporem mocarnych zbić Canarinhos i rozpoczęli mozolną pogoń w celu wyrównania rezultatu. W fenomenalnym stylu dopadli swych przeciwników, dzięki czemu na tablicy świetlnej pojawił się wynik 11:11. Niesamowicie wyrównaną końcówkę lepiej rozegrali jednak doświadczeni w pięciosetowych bojach wyjadacze z Brazylii.

Serbia - Brazylia 2:3 (25:21, 22:25, 25:18, 20:25, 14:16)

Serbia: Janić, Petković, Stanković, Nikić, Starović, Podrascanin, Rosić (libero) oraz Mitić, Dokić, Terzić.

Brazylia: Bruno, Vissotto, Murilo, Rodrigo, Lucas, Dante, Da Silva Pedreira Junior (libero) oraz Giba, Sidnei, Theo, Marlon.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×