Kęczanin podzieli los Hejnału?

Kiedy pod koniec marca przy pełnej hali kibiców zawodnicy miejscowego Kęczanina cieszyli się ze zwycięstwa nad MKS MDK Trzcianka i bezpośrednim awansem do drugiej ligi, wówczas nikt nie przypuszczał, że kolejne miesiące przyniosą problemy z zapięciem budżetu na start w wyższej klasie rozgrywkowej.

Paweł Siejak
Paweł Siejak

Życie nie lubi próżni, wobec podupadającego kilka lat temu w mieście klubu Hejnał, grającego w drugiej lidze, od dziesięciu lat funkcjonował równolegle nowy - Kęczanin. Postawiono w nim przede wszystkim na młodzież, która z sukcesami walczyła nawet w młodzieżowych Mistrzostwa Polski. Budowany od podstaw zespół, dał kolejny owoc w tegorocznej wiośnie, czyli awans do drugiej ligi. Przed rokiem Hejnał odsprzedał miejsce w lidze i został rozwiązany. Więc po rocznej banicji, ponownie w Kętach miała zawitać siatkarska druga liga.

Ojców sukcesów było wówczas wielu, każdy z nich deklarował pomoc. Jednak część lokalnych firm dosiągł kryzys, mocno komplikując sytuację klubu. Część sponsorów zwiększyła dofinansowanie, lecz nie na tyle, by spokojnie zagrać w drugiej lidze. Zwrócono się więc do lokalnych urzędów o wsparcie. Od burmistrza Romana Olejarza, klub otrzymał odpowiedź odmowną. Włodarz miasta zasłania się rozdysponowaniem już środków w tym roku i brakiem możliwości dofinansowania w innej formie.

Wobec takiej sytuacji sternicy klubu rozpoczęli cięcia kosztów. Zrezygnowano ze startu w Pucharze Polski oraz wyjazdowego obozu przygotowawczego dla seniorów. Ostatecznie mogą również przepaść drużyny trzecioligowych rezerw. - Awans z III do II ligi powoduje czterokrotny wzrost kosztów, stawia to klub w bardzo trudnej sytuacji organizacyjnej - podsumowuje trener Marek Błasiak. Niestety jest to problem niemal każdego beniaminka, bowiem przepaść pomiędzy obiema ligami jest organizacyjnie oraz finansowo trudna do przeskoczenia.

- Teraz liczy się każda pomoc - mówi drugi trener Maciej Gruszka. - Jeśli ktoś nie może dać kilkudziesięciu tysięcy, nich ofiaruje chociaż kilkaset złotych. Zapraszamy wszystkich, nie tylko przedsiębiorców, do współtworzenia siatkówki w Kętach - podsumowuje brat Piotra, MVP ostatnich Mistrzostw Europy.

Jednak nikt rezygnować ze startu nie chce. Zespół co prawda opuścili: Michał Toczko oraz Tomasz Wieroński. W ich miejsce ściągnięto za to Mateusza Błasiaka, grającego przed rokiem w barwach Politechniki Krakowskiej, Dariusza Kubicę, Kordiana Szpyrkę oraz Marcina Kapuśniaka. Skład ma zagwarantować utrzymanie się w lidze, co dla tak młodej drużyny, nie będzie łatwym zadaniem.

W Kętach część osób żartuje mówiąc, iż w ostatnim meczu przeciwko Trzciance trzeba było przegrać 0:3 i dziś nie byłoby kłopotów. Jednak dla wielu osób związanych z Kęczaninem, ten żart nie jest śmieszny. Pieniądze na start w lidze są, problem może być pod koniec zmagań, gdzie trzeba będzie regulować zobowiązania na bieżąco. Blisko pięćdziesiąt tysięcy złotych brakuje do zamknięcia budżetu. To dużo i mało. Jeśli nawet uda się obronić drugą ligę, to kolejną przeszkodą za rok okaże się przyznanie licencji. Klubom z długami PZPS takowych nie chce udzielać.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×